fghj
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.
fghj

dfghjk
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  Zaloguj  

Plac BWOG

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down

Plac BWOG      Empty Plac BWOG

Pisanie by Nathanael Vandenbroek Wto Lis 12, 2013 1:56 pm

Ogromny plac otaczający budynek bazy wojskowej. Okrążony jest wysokim murem, przez który nie stosując teleportacji, można się przedostać przez jedną z czterech wbudowanych w niego bram.
Nathanael Vandenbroek
Nathanael Vandenbroek

Liczba postów : 111
Join date : 29/11/2012
Age : 823
Skąd : Gallifrey

Powrót do góry Go down

Plac BWOG      Empty Re: Plac BWOG

Pisanie by Nathanael Vandenbroek Wto Lis 12, 2013 2:24 pm

Z idealnie obojętnym wyrazem twarzy Vandenbroek przemierzał główny hall BWOG, kierując się do wyjścia. Sprężyste kroki stawiał na tyle ostrożnie, by w jego postawie nie dało się dostrzec skrzętnie skrywanego pośpiechu. Prześlizgując się pół-niewidzącym spojrzeniem po mijanych Władcach, w końcu wydostał się z budynku bogatszy o kilka cennych informacji. Przemaszerował szerokim placem i gdy już udało mu się szczęśliwie przekroczyć bramę główną, natknął się na starego Estellona, zmierzającego w stronę placu w towarzystwie  grupki dostojnych goryli-przydupasów. Do kibla też pewnie nie chodził sam.
Pozdrów córcię - pomyślał gorzko, schylając głowę i wymijając tamtych niepostrzeżenie. Raczej nie zwrócili na niego uwagi. Nathanael ruszył przed siebie chodnikiem, jednak pokonawszy parę metrów zatrzymał się, bowiem jego uszu dobiegły odgłosy... walki? Odwrócił się natychmiast i ujrzał jedną z najbardziej zaskakujących rzeczy, jakie dane mu było kiedykolwiek zobaczyć.
Faceci, którzy w zamyśle mieli ochraniać Estellona teraz… bili się między sobą. Ukryci za murem przy bramie, pod samą bazą wojskową! Błyskawicznie padło kilka strzałów i po chwili większość goryli zamieniła się w śmierdzące spalenizną wspomnienie. Zostało tylko dwóch napastników, napierających na generała. Na pewno nie byli to jedyni zdrajcy w tym gronie, reszta po prostu poległa. Jeden z byłych przydupasów trzymał Estellona na muszce, drugi ujął go pod ramię, najwidoczniej planując dokądś poprowadzić.
Nate obrzucił rozbawionym spojrzeniem resztki popiołu, rozmiatane przez wiatr. Tak kończą partacze – pouczył zwęglone resztki DNA Władców i sięgnął do kieszeni, wyjmując z niej granat z osłoną dymną. Rzucił go pod nogi kolesia z bronią wycelowaną w starego piernika i po paru sekundach to urocze zgrupowanie pokryło się mgiełką tajemnicy. Nate podbiegł do chmury dymu i na oślep wymacał Władcę trzymającego w dłoni pistolecik. Wycelował swój pistolet fazowy wprost w jego głowę i bez zwłoki pociągnął spust, jednocześnie robiąc duży krok do tyłu. Fuck – pomyślał, czując tworzące się na prawej dłoni oparzenie. Lewą ręką sięgnął do kieszeni spodni i wyjął z niej neutralizator, by wykończyć nim nieuzbrojonego mężczyznę. Po chwili ten również rozpłynął się w powietrzu.
Korzystając z tego, że dym jeszcze nie opadł do końca, odwrócił się na pięcie i odszedł. Niestety nie dane mu było zajść daleko, gdyż został zatrzymany przez Estollona. Wykrzywił usta w kpiącym uśmieszku i odwrócił się do tamtego twarzą, ciekawy, czy zapamiętał go z balu. Wystarczyło jedno spojrzenie na twarz Aleksandra, by stało się jasnym, że owszem – zapamiętał. Szczerszego zdziwienia na czyjejś twarzy Nathan nie widział już od dawna. Szanowny generał opanował się jednak szybko i przywdział swą codzienną maskę zdystansowanego patafiana.
- Nie lubię mieć długów – zaczął.
– Nie ma za co – odparł Nathaniel chłodno i zaczął się na powrót odwracać, ale Estellon powstrzymał go gestem dłoni, kładąc ją na ramieniu Vandenbroeka.
- Nie lubię być czyimkolwiek dłużnikiem – powtórzył. – Dlatego otrzymasz ode mnie prezent: zostajesz zdjęty celownika. Możesz latać gdzie chcesz, groźba pościgu z dniem dzisiejszym przestaje nad tobą wisieć – wyrzekł łaskawie, dumnie unosząc głowę do góry. – Mojej córki strzeże jej narzeczony, moja rola jest już tutaj zbędna – tym razem to generał odwrócił się i odszedł, pozostawiając Nate’a nieco skonfundowanego.
Połączenie ze sobą faktów zajęło mu jakieś trzy sekundy. Dojście do Bad Wolfa trwało może trzydzieści. Ustawiał parametry  na konsoli bez pośpiechu. Dokąd miał się spieszyć? Nie widział jej siedemnaście lat, kilka minut nie robi różnicy. Wiedział gdzie lecieć. Trudno było być Gallifrejańczykiem i nie wiedzieć, gdzie mieszkała.
Nathanael Vandenbroek
Nathanael Vandenbroek

Liczba postów : 111
Join date : 29/11/2012
Age : 823
Skąd : Gallifrey

Powrót do góry Go down

Plac BWOG      Empty Re: Plac BWOG

Pisanie by Victor Bloom Pon Sty 08, 2018 9:28 pm

Onieonieonieonie - uruchomiło się w głowie Victora. Na więcej jego mózg nie mógł się zdobyć. Bloom patrzył szeroko otwartymi oczami na generała, nie mogąc wierzyć swoim zmysłom. Mało brakowało, a zapomniałby zasalutować i powiedzieć zwyczajowe: Tak jest! Za takie zachowanie bez wątpienia by mu się oberwało.

Gdy Castelliere wyszedł, Władca Czasu przeczesał włosy, szeptając do siebie: Co robić, corobićcorobić... Przede wszystkim, nie tracić czasu! 20 jednostek czasu w jego przypadku to było wyjątkowo niewiele. Sprawnie ruszył do swojego biurka po mundur, jednak nie biegł. Po pierwsze, to byłoby poniżej jego godności. Po drugie, marsz pomagał uspokoić galopujące myśli. Po drodze próbował ułożyć jakiś plan działania, na próżno. W zasadzie od dawna wiedział, że tam, na Exxilonie wpakował się w niezłe gówno, ale mimo wszystko nie spodziewał się, że aż takie. Teraz na przyznanie się było już grubo za późno, a gdyby generał się dowiedział, Victor najpewniej zostałby zdegradowany, o ile nie gorzej. Smaczku dodawał fakt, że gdyby się jednak wykazał, miałby o wiele większą szansę na awans. No i w końcu, choć Bloom się do tego nie przyznawał nawet przed sobą, Philip był w jakimś sensie dla niego autorytetem militarnego przywódcy.

Gdy dotarł wreszcie do siebie, co nie trwało tak długo, jak czytanie powyższych dywagacji, znalazł zostawione dla siebie ubranie (tylko bez takiej spluwy). Był to lekki i wygodny strój, choć w razie potrzeby nadający się do niezbyt długich, lecz nawet dosyć wymagających potyczek. Ucieszył się, gdy zobaczył soniczne okulary; naprawdę je lubił. Po ubraniu się sprawdził czas. Minęło 6 jednostek. Za dużo...

Wziął głęboki oddech. Wtem usłyszał z boku:
- Co taki jesteś spięty, hehehe? Patrol z generałem? Hehe, nie martw się, tylko jeden błąd i wywali cię na zbity pysk!
Zdawało się, że na Gallifrey plotki rozchodziły się szybciej od światła. To ten kretyn z biurka obok musiał wtrącić swoje trzy grosze. Siedział przy nim chyba od kilku stuleci i nie wyglądało, żeby miał kiedykolwiek je zmienić.
Victor nie miał czasu na wymyślne riposty czy bezsensowne sprzeczki, nie dziś, nie teraz. W rękawie faceta tuż obok nadgarstka znalazł się wbity nóż, a rękojeść trzymał Bloom, mierząc go lodowatym spojrzeniem. Nóż był niewielki, ale cholernie ostry.
- Zamknij się - trochę syknął, trochę warknął właściciel ostrza. To pozbawiło go kłopotu, bowiem "kolega" zbladł i wymamrotał coś w rodzaju: "Spokojnie, to tylko takie ż...", ale zaraz potem zakaszlał, jakby się zakrztusił.

Kolejne 2 jednostki w plecy. Cholera. Na stojąco przed swoim biurkiem otworzył wizualizację dotykową dokumentów. Na szczęście, wszystko było w sieci z kodowaniem genetycznym, więc nie było problemu z przenoszeniem plików. Tylko że nie korzystał z drukarki od wieków, one zawsze miały fochy, kiedy akurat najbardziej były potrzebne. Wydał polecenie wydrukowania raportu podsumowującego wyniki i trochę bardziej szczegółowy o podejrzanej aktywności. Już miał plan. Po prostu zbada to rutynowo, jak gdyby nigdy nie widział tam Daleka. Chyba pożar strawił ślady jego bytności? Poza tym, przecież mógł być tam w barze... Może nie była to perełka koncepcyjna, ale Władca Czasu nie miał czasu na nic więcej.

Pognał na plac, zahaczając o stanowisko z drukarkami. Z plikiem dokumentów i w mundurze musiał wyglądać komicznie. Dotarł na miejsce na pół jednostki przed czasem, więc przez te kilka chwil uspokajał oddech, czekając na zwierzchnika.
Victor Bloom
Victor Bloom

Liczba postów : 140
Join date : 20/01/2013
Age : 778
Skąd : Gallifrey

Powrót do góry Go down

Plac BWOG      Empty Re: Plac BWOG

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content

Powrót do góry Go down

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach