Z wdzięcznością przyjęła pomoc Alana, mimo że była dość zdystansowana. Odetchnęła kilka razy głębiej i poczuła się trochę lepiej.
- Wiesz, po prostu zwykle śpimy raz na 24 h i kilka razy coś jemy - puściła oczko do niego.
Ekspresowo znaleźli się w Bogocie, a potem w domu Codda. Mężczyzna ciągle eskortował Anę za łokieć i choć uważała, że było to już zbędne, nie protestowała, gdyż Edgar robił to z wyczuciem.
- Wow, jak tu ślicznie - to były pierwsze słowa, które wypowiedziała, wchodząc do sypialni gościnnej. - Tak... jasno, czysto, a jednocześnie przytulnie. Sam urządzałeś cały dom?
Chociaż ciągle czuła się osłabiona, ożywiła się. Uwielbiała oglądać nowe rzeczy i miejsca. Okazało się jednak, że wciąż ledwo trzymała się na nogach. Przy kolejnym zachwianiu równowagi powiedziała:
- Oho, jednak lepiej usiądę.
Przysiadła na brzegu łóżka.