|
by Crystal McCoy Wto Gru 17, 2013 1:54 pm Był piękny, słoneczny dzień na ziemskiej wyspie zwanej Dominikaną. Pomimo wczesnej pory, ludzie dość licznie gromadzili się na plażach i deptakach. Między nimi znajdowała się również Crystal McCoy. Przechadzając się niespiesznie w lekkiej, letniej sukience podziwiała uroki odwiedzanej planety. Nie planowała żadnych szalonych przygód w najbliższym czasie, więc jej wycieczka miała raczej charakter relaksacyjno - krajoznawczy. Znużona spacerem, przysiadła na niskim murku, wokół którego biegały rozbawione dzieci. Przymknęła oczy i z przyjemnością słuchała ich śmiechu. W pewnej chwili jednak doszedł do jej uszu coraz głośniejszy szloch. Władczyni zaczęła się rozglądać dookoła by namierzyć źródło nieszczęścia. Jak się okazało, jeden z chłopców upadł i rozciął sobie kolano. Młodsze dziewczynki cofały się przerażone na widok sączącej się z rany krwi. - Spokojnie, jestem lekarzem - oznajmiła głośno Crystal wkraczając do akcji. Uśmiechała się pokrzepiająco do przestraszonych dzieci, a one odruchowo odwzajemniały gest. - Co się stało? - zwróciła się z pytaniem do rannego. - Spadłem z murku - odpowiedział chłopiec, dzielnie udając, że nic go nie boli. Jego poza znów sprawiła, że na ustach kobiety zagościł lekki uśmiech. - Jak masz na imię bohaterze?- Eduardo. - Dobrze, zatem Eduardo, opatrzę ci kolano, żeby nie bolało. Z tego, co widzę rozcięcie jest dość głębokie, więc nie będziemy przemywać go wodą utlenioną, tylko zwykłą. A teraz chodź, poszukamy jakiejś łazienki czy chociażby kranu.Pomogła dziecku wstać i razem ruszyli w stronę pobliskich budynków. Otoczyła ich grupka dzieci zaintrygowanych rozwojem sytuacji, tak, że wyglądali jak jakaś mała procesja z czarnowłosą świętą w środku. Crystal rozglądała się dookoła, szukając odpowiedniego miejsca, takiego, w którym będą mogli dostać czystą i świeżą słodką wodę. W końcu dostrzegła obiecująco wyglądającą restaurację. Pochód podszedł bliżej i oczom zebranych ukazał się mężczyzna siedzący na schodach. Bezdomny? Może jednak poszukamy innego miejsca... - przemknęło przez głowę Crystal. - To usted Fernando, on tu pracuje - podpowiedziała jej uczynnie mała blondwłosa dziewczynka. - Może nam pomoże - odpowiedziała Władczyni, podziwiając intuicję dziecka. Wydostała się z grupy dzieci i podeszła jeszcze bliżej do siedzącego mężczyzny. - Przepraszam bardzo. Czy zechce nam pan pomóc? Eduardo rozciął sobie nogę i żeby móc go opatrzyć potrzebuję dostępu do czystej wody.Uśmiechnęła się przyjaźnie i wskazała dłonią wspomnianego poszkodowanego, który dokuśtykał do Crystal i złapał ją za rękę. Crystal McCoy
- Liczba postów : 38
Join date : 10/12/2013 Age : 713 Skąd : Gallifrey
by Fernando Chavez Wto Gru 17, 2013 5:14 pm W pewnym momencie do Fernanda zaczęła zbliżać się grupka dzieci z jakąś młodą nieznajomą. Bardzo oglądała się wokół siebie, jakby czegoś szukając, ale gdy spojrzała na niego, wiedział, że mu nie ufała. Jednak ona sama wydawała się godna zaufania - dość niska, drobna, z kasztanowymi włosami powiewającymi lekko na wietrze, jakby nie była zdolna do wyrządzanie komuś krzywdy. No i jeszcze otoczona dziećmi z sąsiedztwa. Gdy poprosiła go o pomoc, szybko wstał. - Oczywiście. Zapraszam do środka - odpowiedział nieznajomej i pomyślał: Przecież widać, że ten chłopak ma rzeczywiście rozcięte kolano. A do reszty maluchów powiedział: Wy już idźcie się bawić. Przyprowadzimy Eduarda do was, jak tylko opatrzymy mu ranę. Puścił jeszcze oko do małej Biancki, ponieważ był jej sąsiadem i dość dobrze się znali. Po jego zapewnieniach dzieci rzeczywiście rozbiegły się, by dalej się bawić, a Chavez razem z chłopcem i kobietą weszli do środka.
- Może chodźmy do kuchni? Tam będzie chyba najwygodniej - i poprowadził ich właśnie tam. Nikogo jeszcze nie było, więc to było najbardziej naturalne miejsce dla Ferdnanda. Poza tym w jego restauracji zawsze było czysto, szczególnie w kuchni, więc nie było się czego wstydzić. Na miejscu posadził Eduarda na wysokim stołku, który znalazł pod blatem i wyjął apteczkę z podręcznej szafki ze słowami: Może się do czegoś przyda. Chciał jeszcze jakoś pomóc szatynce, więc podtrzymywał nogę chłopca, by nie drgała w czasie robienia opatrunku. Wyjaśnił mu: - Ja jestem Fernando, słyszałem, że Ty nazywasz się Eduardo, a ta Pani? - Hmm... Ja... nie wiem - zakończył chłopiec ze smutną miną i spojrzał na swoją wybawicielkę, by znów mogła go wybawić. Fernando Chavez
- Liczba postów : 25
Join date : 08/11/2013 Age : 36 Skąd : Hiszpania
by Crystal McCoy Sro Gru 18, 2013 5:01 pm Jak się okazało, mężczyzna był jednak w stanie im pomóc. Korzystając ze znajomości, rozgonił dzieci, tak, że otoczenie stało się znów ciche i spokojne. Crystal już brakowało ich śmiechów i pełnych przejęcia szeptów. Mężczyzna zabrał ich do kuchni na tyłach lokalu. Czuł się ewidentnie jak u siebie w domu, co było w tej chwili pomocne. Wyjął nawet apteczkę, co Crystal skwitowała uśmiechem pełnym aprobaty. - Dziękuję, mam swoją - odpowiedziała jednak, wyjmując własny sprzęt ratowniczy z torebki. Co jak co, ale lekarstwa Władcy Czasu na pewno mieli lepsze niż ludzie. Skupiła się na pracy, udając, że nie słucha rozmowy chłopaków. Przynajmniej do momentu, kiedy to ona stała się tematem. - Jestem Crystal - podpowiedziała uprzejmie. Kolano już po chwili było opatrzone, więc Władczyni ujęła Eduardo za rączkę gotowa doprowadzić go do miejsca zabaw. Od zaplecza zaczęły dochodzić rozmaite dźwięki, a po chwili w kuchni pojawili się pierwsi pracownicy. - Zdaje się, że jednak będę musiała odprowadzić Eduardo sama - stwierdziła, ze zrozumieniem spoglądając na pomocnego Dominikanina. Crystal McCoy
- Liczba postów : 38
Join date : 10/12/2013 Age : 713 Skąd : Gallifrey
by Fernando Chavez Sro Gru 18, 2013 5:35 pm Crystal, jak się okazało, nie chciała apteczki, a wszystkie potrzebne medykamenty wyjęła... z torebki! Fernandowi wydało się to trochę dziwne, a zarazem intrygujące. No bo nie każda kobieta ma w torebce przenośną apteczkę. Tak się przynajmniej mężczyźnie wydawało. Jednak nie skomentował tego ani słowem. A nuż (widelec) by się mylił? W każdym razie szatynka szybko uporała się ze swoim zadaniem, jednakże nie tak szybko, by zdążyć przed przyjściem współpracowników Fernanda. Dlatego wyprowadził ją wraz z chłopcem na salę i stwierdził: - Ech, chyba rzeczywiście będzie musiało tak być. A może dałaby się Pani zaprosić w czasie mojej przerwy na kawę, herbatę lub... sok? Tak około 15? Byłbym zaszczycony, gdyby taka wybawicielka, jak Pani, się zgodziła - tu puścił oko do Eduarda. Wcześniej obiecał sobie, że w najbliższym czasie nie będzie się pakował w żadne nowe znajomości, jednak... Ta kobieta jakoś go urzekła i stwierdził w myślach, że chciałby, żeby była ona jego znajomą. Była taka... ciepła. I roztaczała jakby wokół siebie specyficzną aurę. Dobrą aurę. Fernando Chavez
- Liczba postów : 25
Join date : 08/11/2013 Age : 36 Skąd : Hiszpania
by Crystal McCoy Sro Gru 18, 2013 8:03 pm Fernando nieco zaskoczył ją swoją propozycją, jednak, jako że nie miała lepszych planów na spędzenie popołudnia, postanowiła przyjąć propozycję. Tak też, podziękowała ładnie i zapewniła mężczyznę, że przyjdzie o wyznaczonej godzinie. Przeszła spacerkiem z Eduardo całą drogę powrotną, aż do felernego murku, po drodze kupując mu jeszcze lody. - Byłeś dzielnym pacjentem - umotywowała swój podarek. Dzieci przywitały Eduardo niczym bohatera wojennego i wszystkie razem znów pobiegły się bawić. Crystal uśmiechnęła się jeszcze i skierowała się na plażę. Kupiła od ulicznego handlarza ładny ręcznik i rozłożyła się na piasku. Zanurzona w promieniach słońca zdrzemnęła się godzinkę czy dwie. Gdy się obudziła, słońce znajdowało się już wysoko i zaczynało się robić naprawdę upalnie. Uznała, że to już dobry czas, by schować się w jakimś sklepie. Wypoczęta i zadowolona zrobiła obchód po kilku lokalach mierząc rozmaite stroje. W końcu zdecydowała się kupić sukienkę jej zdaniem idealną na popołudniową herbatkę. Punktualnie o 15 przekroczyła znów próg restauracji. Rozejrzała się po nieco bardziej zatłoczonym teraz wnętrzu. Postanowiła poczekać chwilę na Fernando, więc zajęła miejsce przy jednym z wolnych stolików. Crystal McCoy
- Liczba postów : 38
Join date : 10/12/2013 Age : 713 Skąd : Gallifrey
by Fernando Chavez Czw Gru 19, 2013 5:04 pm Crystal się zgodziła! Aż dziwne, że poszło tak łatwo. Fernando czuł milutkie ciepło w okolicy serca na myśl o poznaniu tak , bez dwóch zdań, miłej osoby. Jednak wraz z przybliżaniem się owej 15 godziny, stawał się coraz bardziej spięty i nerwowy. Wszyscy w kuchni odetchnęli z ulgą, kiedy zdjął już swój fartuch i wyszedł w końcu na przerwę. Chavez był miłym i uprzejmym gościem, ale gdy zaczynał się denerwować, stawał się wprost nie do zniesienia. To nie było tak, że krzyczał, czy coś. Po prostu albo nadawał takie tempo, że nikt z niczym się nie wyrabiał albo wszystko wprost wypadało mu z rąk. Także współpracownicy Fernanda ucieszyli się na wybicie owej godziny. Mężczyzna odświeżył się i zmienił jeszcze podkoszulek, ponieważ było naprawdę gorąco. Potem był już gotowy do wyjścia, więc gdy znalazł się na sali, szybko wzrokiem przeszukał stoliki w poszukiwaniu nowej znajomej. Podszedł do niej, ucałował jej rękę na powitanie i przysiadł się do niej. - Witam ponownie. Sądzę, że nie ma sensu, byśmy tu zostawali, więc proponuję przejść do innego lokalu, gdzie, jak sądzę, będzie mniej tłoczno, a jest równie dobry. Kobieta zgodziła się na jego propozycję, więc przeszli krótki odcinek drogi i już byli w kawiarence "Pod palmami". Tam Fernando zamówił napoje (sobie świeżo wyciśnięty z pomarańczy sok z lodem), a gdy czekali na kelnera, spytał: - Więc jesteś lekarzem? Yyy, to znaczy: Pani. Fernando Chavez
- Liczba postów : 25
Join date : 08/11/2013 Age : 36 Skąd : Hiszpania
by Crystal McCoy Czw Gru 19, 2013 9:52 pm Crystal nieco koślawym uśmiechem zamaskowała zażenowanie gestem człowieka. Ok, kurtuazja i tak dalej, ale to przecież jest niehigieniczne. Dała się poprowadzić do innego lokalu, nawet jeśli promowanie konkurencji wydało jej się nieco dziwacznym zwyczajem. Już na miejscu postanowiła zamówić herbatę. Na postawione sobie pytanie nie odpowiedziała od razu. Przyglądała się swojemu rozmówcy z ciekawością. Skąd ta niepohamowana chęć spoufalenia? - zastanawiała się. - Tak jestem lekarzem i wydaje mi się, że możemy sobie odpuścić formy grzecznościowe. Pomogłeś mi przecież uratować dziecko, a to należy jakoś nagrodzić - odparła po chwili, mrugając doń porozumiewawczo. - Jak mniemam, ty pracujesz w kuchni... Nie chciała dodawać nic więcej, by nie sprawić mu przykrości gdyby miało okazać się, że pracuje tylko na zmywaku. Crystal McCoy
- Liczba postów : 38
Join date : 10/12/2013 Age : 713 Skąd : Gallifrey
by Fernando Chavez Czw Gru 19, 2013 10:05 pm Jaka nagroda... - pomyślał nieco kąśliwie. - Tak, ja trochę pichcę różnych rzeczy - nie miał ochoty chwalić się swoim stanowiskiem. Dowie się w swoim czasie. W tamtej chwili przyszedł kelner z ich zamówieniami. Fernando upił łyk soku. Dossskonały. Postanowił pociągnąć rozmowę: - Zdaje mi się, że jesteś tu od niedawna. Wiesz, Dominikana nie jest znowu taka duża i często kojarzę ludzi z widzenia, jednak Ciebie zobaczyłem dziś po raz pierwszy. Skąd przybywasz? Ciekawiła go ta kwestia. Fernando Chavez
- Liczba postów : 25
Join date : 08/11/2013 Age : 36 Skąd : Hiszpania
by Crystal McCoy Pią Gru 20, 2013 1:52 pm Fernando był zabawnie dociekliwy. Jak dziecko chciał wiedzieć każdy szczegół, zadając jednak jedynie ogólnikowe pytania. Crystal miała ochotę trochę się z nim pobawić i postanowiła nie udzielać dokładnych odpowiedzi. Przynajmniej nie od razu, bo to byłoby przecież za proste. - Przyjechałam tu tylko na krótki urlop. Wiesz, chwila wytchnienia z dala od zgiełku Wszechświata. Z drugiej strony, nie mogłabym mieszkać w takim miejscu przez dłuższy okres czasu. Przecież jedyne zajęcie dla lekarza to nastawianie zwichniętych stawów nieuważnych sportowców i opatrywanie pokaleczonych sieciami rybaków. Ty lubisz działać rutynowo? Crystal McCoy
- Liczba postów : 38
Join date : 10/12/2013 Age : 713 Skąd : Gallifrey
by Fernando Chavez Pią Gru 20, 2013 8:59 pm Crystal odpowiedziała jedynie pośrednio na postawione pytanie. Cóż, dobre i to. - Tak, rozumiem doskonale. Choć czasem zdarzają się tu ciekawsze przypadki niż nieuważni sportowcy lub pokaleczeni rybacy - puścił oko porozumiewawczo. - Hmm, czy lubię? Nie... Chyba nie... Niby pracuję już od jakiegoś czasu w tym samym miejscu na tym samym stanowisku, jednak zawsze próbuję urozmaicać moje potrawy. Chociaż z drugiej strony... Hmm... Nie, definitywnie nie lubię rutyny - uśmiechnął się do Crystal. - Chyba tak samo jak Ty. Zdaje się, że mamy wspólne cechy. Powiedziała, że przyjechała tu na urlop. Nie powiedziała, że z kimś, więc raczej sama. Ciekawe... Fernando Chavez
- Liczba postów : 25
Join date : 08/11/2013 Age : 36 Skąd : Hiszpania
by Crystal McCoy Pią Gru 20, 2013 11:46 pm Brzmiał tak, jakby sam nie mógł się zdecydować kim jest i co lubi. No i znów mówił o swojej pracy tylko zahaczając o temat. - No dobrze, zainteresowałeś mnie. Co dokładnie robisz? Wiesz, gotować od tak to każdemu się zdarza. Jeśli ty robisz coś więcej to po co ta cała tajemnica? Bardzo sobie cenię u innych umiejętności kulinarne - stwierdziła wesoło. Uśmiechnęła się do mężczyzny zachęcająco. Crystal McCoy
- Liczba postów : 38
Join date : 10/12/2013 Age : 713 Skąd : Gallifrey
by Fernando Chavez Sob Gru 21, 2013 7:26 pm - Ty też nie powiedziałaś mi wprost, gdzie mieszkasz na co dzień - Więc co mam się wyrywać? - Ale ok, powiem. Jestem szefem kuchni w tamtej restauracji. Nic wielkiego. Prawdę mówiąc, nie lubił się tym chwalić. Większość miejscowych wiedziała o tym, toteż nie musiał się nikomu w ten sposób przedstawiać. A przyjezdnym po prostu o tym nie mówił, ot co. Chyba że klientom, którzy mieli jakieś zastrzeżenia i prosili go do siebie. - Teraz Twoja kolej - powiedział, puszczając do niej oko. Fernando Chavez
- Liczba postów : 25
Join date : 08/11/2013 Age : 36 Skąd : Hiszpania
by Crystal McCoy Sob Gru 21, 2013 11:17 pm Rozmowa stawała się nużąca. Być może byłą to kwestia tego, że Fernando starał się ją raczej przesłuchać niż poznać. Takie podejście sprawiało, że coraz mniej chciało jej się odpowiadać. - Ja nie mieszkam, ja podróżuję - opowiedziała w końcu dobitnym tonem, uważając temat za zamknięty. Przez chwilę rozglądała się po pomieszczeniu coraz bardziej znużona. miała nadzieję na ciekawsze popołudnie. Uznała, że czas już się zbierać. Nie nosiła zegarka a potrzebowała pretekstu do przerwania spotkania. - Och, jak się zasiedziałam. Mój nadgarstek mówi mi, że już strasznie późno. Wstała i zaczęła zbierać się do wyjścia. Crystal McCoy
- Liczba postów : 38
Join date : 10/12/2013 Age : 713 Skąd : Gallifrey
by Fernando Chavez Nie Gru 22, 2013 2:07 pm I znów nie dostał jasnej odpowiedzi! Oczywiście, on się otworzył, a ona nie musi niczego konkretnego powiedzieć. Jak zawsze. Przecież miałeś nie ufać tym, których nie znasz, zapomniałeś? Jednak mimo tego, że Crystal denerwowała trochę Fernanda, przez tę tajemniczość go zarazem fascynowała. Dlatego wstał razem z nią i powiedział: - Poczekaj chwilę... Jednak urwał niespodziewanie. Chyba szóstym zmysłem poczuł jakieś niebezpieczeństwo. Lekko popchnął kobietę, ale tak by ta się nie przewróciła, a sam zajął jakby jej miejsce. W tamtym momencie poczuł rozchodzące się ciepło po boku i usłyszał upadającego kelnera. Dopiero po chwili doszedł do niego huk wystrzału i trzask pękającej szyby. Dotknął palcami boku i zauważył coś lepkiego na swoich palcach. Jednak nadal był świadomy, choć nie rozumiał całej sytuacji. Po chwili piekący ból nad żebrami zaczął się rozchodzić tuż pod powierzchnią skóry. Fernando Chavez
- Liczba postów : 25
Join date : 08/11/2013 Age : 36 Skąd : Hiszpania
by Crystal McCoy Sob Gru 28, 2013 4:45 pm Oczywiście poczekała zgodnie z prośbą Fernando. Jednakże jedyne czego się doczekała to niespodziewane odepchnięcie. Jej zaskoczenie wzrosło tym bardziej gdy szyba po jej prawej rozbiła się w drobny mak. W pierwszym odruchu Crystal rzuciła się na kolana by sprawdzić stan kelnera. Szybko stwierdziła że chłopak nie miał szans. Dostał jakimś okropnym rodzajem amunicji, który rozrywał się tworząc masę śmiertelnych odłamków. Władczyni zmarszczyła natomiast brwi gdy spod fartucha kelnera wysunął się pistolet. Co za okropny kraj. Rozejrzała się dookoła by sprawdzić czy nikt inny nie został raniony odłamkiem. Wtedy właśnie zobaczyła Fernando. Mężczyzna strasznie zbladł i lekko chwiał się na nogach. - No nie - szepnęła. Zerwała się z ziemi w tym samym momencie naciskając specjalny przycisk w bransoletce, przyzywający jej TARDIS. Wyciągnęła mężczyznę na zewnątrz, gdzie czekał już statek. - Zabierze go na oddział - poleciła czekającym na polecenia Oodom. Crystal McCoy
- Liczba postów : 38
Join date : 10/12/2013 Age : 713 Skąd : Gallifrey
by Fernando Chavez Sob Gru 28, 2013 8:01 pm Fernando zdawało się, że musiał naprawdę nieźle oberwać (co zrozumiał) i z powodu niedotleniania mózgu spowodowanego znacznym upływem krwi zaczął widzieć niezrozumiałe dla niego rzeczy. Najpierw ta miła kobieta wpakowała go do pomieszczenia (bo nie można było przecież nazwać go budynkiem), które było ZNACZNIE większe wewnątrz niż się mogło zdawać z zewnątrz. Następnym omamem były postaci podobne do Davy'ego Jonesa z "Piratów z Karaibów", które wzięły go pod pachy. Chavez próbował się wyrwać, jednak to nic nie dawało, ponieważ każdy ruch powodował ból i opór był zbyt słaby. Dlatego pozwolił się prowadzić na "oddział", jak powiedziała Crystal. "Pielęgniarze" położyli go na jakimś przypominającym szpitalne łóżku, a on bał się jakby zaraz mieli mu wyciąć serce albo jakiś inny organ. Sam nie wiedział, czy to, co widzi, jest wytworem jego niedotlenionego (jak sądził) mózgu, czy może jednak prawdą. Poza tym jakiś fakt mu ciągle umykał, jednak uznał, że zastanowi się nad tym później. Po chwili, gdy istoty, które go tu przyprowadziły wyszły gdzieś, a Crystal jeszcze nie przyszła, zwlókł się z cichym jękiem z łóżka. Dopiero wtedy zauważył, że na sali leży jeszcze kilka pojękujących "pacjentów". Przecież mówiła mi, że jest lekarką. Pewnie to na nich eksperymentuje. Poszedł najszybciej, jak na to pozwalała mu rana, w przeciwnym kierunku niż tamci "pielęgniarze". Dość szybko znalazł drzwi, otworzył zamek (Jakby ewakuacyjny...) i zszedł na dół w ciemność. Po omacku usiał pod schodami, by słyszeć, czy go już szukają, i odetchnął z ulgą. Jednakże wtedy o sobie dała znać rana. Wziął więc jakąś szmatę leżącą na ziemi koło niego i, dość niezdarnie, obwiązał sobie klatkę piersiową, by zatamować krwawienie. Kiedy już to zrobił, oparł plecy o ścianę i zamknął oczy, bo zaczęło kręcić mu się w głowie, a przed oczami latały już mroczki. Gdy już się to uspokoiło, Fernando zauważył, że nie siedzi jednak w kompletnej ciemności - cały czas przed nim lekko świeciła na niebiesko jakby... dioda? A może diody? Sam nie wiedział. Mieniło mu się w oczach. Nie miał siły, by do nich podejść i sprawdzić, co to, dlatego też wpatrywał się w nie. Spostrzegł, że były dość hipnotyzujące. Po jakimś czasie, sam nie wiedział, jak długim, jego umysł odleciał. Fernando Chavez
- Liczba postów : 25
Join date : 08/11/2013 Age : 36 Skąd : Hiszpania
by Crystal McCoy Czw Sty 30, 2014 2:41 pm Szybko narzuciła na siebie kitel i zdezynfekowała ręce. Energicznym krokiem weszła na oddział i... stanęła w miejscu, rozglądając się w konsternacji. - Gdzie go położyliście? - spytała stojącego obok Ooda. Pomocnik wskazał jej jedno z łóżek. Kołdra i prześcieradło zmiętoszone były w nieładzie, zdradzając niedawne użytkowanie. Trzeba przyznać, że w tym momencie porządnie się wkurzyła. Czy ten idiota właśnie uciekł z krwawiącą raną szarpaną w boku? Jak tak, to się pewnie weźmie i wykrwawi, będąc pod moją opieką. Objęła pomieszczenie wzrokiem. Oczywista droga Fernando musiała prowadzić przez drugie drzwi. Błyskawicznie ruszyła w tamtym kierunku i dalej, po schodach w dół. Z pomocą Oodów znalazła brakującego pacjenta dość szybko. Był nieprzytomny, co w tej sytuacji było wyjątkowo korzystne, bo nie mógł im znowu uciec. Nie czekając na specjalną zachętę, opatrzyła go i z pomocą pobranej próbki DNA poznała jego adres domowy. Wystarczyło kilka kliknięć w konsoli, mała kombinacja przy zamku w drzwiach i Oodowie mogli wnieść poszkodowanego do jego własnej sypialni i ułożyć w jego własnym łóżku. Crystal przeprowadziła jeszcze szybki skan sonicznym stetoskopem, po czym uspokojona wyszła. Nic nie bulwersowało jej tak jak bezmyślne narażanie własnego zdrowia. Fernando zachował się głupio i ewidentnie potrzebował czasu by dojść do siebie w samotności. Steam Storm z cichym szumem zdematerializował się z Dominikany. Crystal McCoy
- Liczba postów : 38
Join date : 10/12/2013 Age : 713 Skąd : Gallifrey
by Fernando Chavez Czw Sty 30, 2014 8:08 pm Ferdando powoli otwierał oczy. Wszystko było zamazane, więc zaraz zamknął je z powrotem. Jednak to nic nie dało, ponieważ wtedy przed jego oczami pojawiały się kolorowe kropki. Zaczynała go od tego porządnie boleć głowa. Po jakimś czasie, nie potrafił stwierdzić jakim, mógł już spokojnie widzieć (choć ból głowy pozostał). Patrząc na sufit, poznał, że znajduje się w swoim mieszkaniu. Czy to wszystko mi się śniło? Spróbował się podnieść, ale wtedy ból w klatce piersiowej stał się nie do zniesienia. I w tamtym momencie wszystkie wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą. Te o Evelyn także. Już wiedział, co mu ciągle wcześniej umykało: nie po raz pierwszy widział już ten... pojazd (?)! W każdym razie to zdarzyło się już mu ponownie! Ta myśl tak go oszołomiła, że zapomniał o całym bólu. One nie są z Ziemi... Ta idea kołatała się po jego głowie na wszystkie możliwe formy i sposoby. W pewnym momencie sądził, że oszalał i że jest w jakiejś swojej chorej krainie wyobraźni. Potrzebował więc czegoś, co zawsze upewniało go, że jest rzeczywisty (i jego myśli także). Toteż poszukał ręką po klatce swojego nieśmiertelnika, z którym się nie rozstawał od czasów ukończenia służby wojskowej. Jednak go nie było! Chyba naprawdę umarłem... I z tą myślą zapadł z niespokojny sen. A nieśmiertelnik leżał sobie spokojnie koło jego niedawnego łóżka na statku Crystal... Fernando Chavez
- Liczba postów : 25
Join date : 08/11/2013 Age : 36 Skąd : Hiszpania
by Sponsored content Sponsored content
Pozwolenia na tym forum: Nie możesz odpowiadać w tematach
| |