|
by Scarlett Lana Estellon Czw Lis 29, 2012 8:13 pm Nie ma tu zbyt wielu rzeczy do opisania. Sala Treningów to po prostu wielkie pomieszczenie z wypolerowaną posadzką i sporą ilością ułożonych na niej materacy. To właśnie tu jest najlepsze miejsce, aby zadbać o swoje zdrowie, nawet życie... któreś z kolei. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że oprócz czterech szarych ścian nie ma tu nic więcej. Jest to jednak tylko złudzenie, gdyż wystarczy jeden ruch palcem pracownika obiektu i dzieje się coś, czego z pewnością się nie spodziewasz. Po naciśnięciu niebieskiego przycisku ściany obracają się i ukazują naszym oczom, co kryje się po ich drugiej stronie. A znajduje się na nich niewyobrażalna wręcz ilość broni - każdego rodzaju i kalibru. Od małych sztyletów aż po rakiety! Tak, to jest właśnie to, co gallifrejańskie tygryski lubią najbardziej! Scarlett Lana Estellon- Administrator
- Liczba postów : 254
Join date : 19/11/2012 Age : 411 Skąd : Gallifrey
by Aria Villarin Nie Sty 06, 2013 12:30 am Bała się i sama przed sobą musiała przyznać, że rzadko kiedy jej się to zdarzało. Zazwyczaj była pełna optymizmu, a pomysły na rozwiązanie choćby najtrudniejszych problemów przychodziły jej do głowy same, bez najmniejszego wysiłku budując w umyśle dziewczyny skomplikowane i skuteczne plany działania. Ten radosny wulkan energii, jakim na co dzień była Aria, zamienił się teraz w kłębek skołatanych nerwów. Generał zgodził się na rozpatrzenie sprawy, a więc był - niewielki - cień szansy na to, że Jason przeżyje dzisiejszy dzień. Przecież nawet napalony na awans szeregowiec nie sprzątnie Ziemianina Estellonowi sprzed nosa podczas przesłuchania... - pocieszała się w myślach, poniekąd przecież słusznie. Musiała koniecznie wziąć się w garść. Opanować drżenie dłoni i swoją postawą pokazać, że żadnej sprawy nie ma - Moore jest niewinny i należą mu się przeprosiny. Gdy weszli do sali, Jason został zwolniony z uścisku trzymających go do tej pory goryli i popchnięty nieznacznie w kierunku generała. Nie odzywał się i Aria w duchu dziękowała swojemu szczęściu, że właśnie na takiego kompana trafiła - milczącego. Ta właśnie cecha, która wcześniej ją intrygowała i irytowała jednocześnie, teraz okazała się być zbawieniem dla nich obojga. Nie było bowiem wątpliwości - nikt nie miał zamiaru przesłuchiwać Jasona. On był tutaj tylko przedmiotem dyskusji, natomiast wszelkie wyjaśnienia musiała złożyć właśnie ona. Przyjęła postawę wyprostowaną i pewnie wypięła pierś, zwracając wzrok w kierunku generała. Czekała na pytania. - W jakich okolicznościach nastąpiło przetransportowanie człowieka na Gallifrey? - zapytał generał oficjalnym tonem po ciągnącej się w nieskończoność chwili milczenia. Blondynka po raz kolejny tego dnia wzięła głęboki wdech, próbując opanować przerażenie. W kilku prostych zdaniach, względnie spokojnym tonem opowiedziała historię ich spotkania z nieznanym gatunkiem, który ją zaatakował. Skrupulatnie odpowiadała na wszystkie pytania dodatkowe, jakie padały ze strony generała. - Nie wiem kto i po co, ale ktoś ewidentnie ich na mnie nasłał. Nie mam żadnych wrogów i nie wiem, o co chodziło, ale obecny tu człowiek był tylko przypadkowym przechodniem. Wygląda to jak robota kogoś stąd, z naszej planety. Być może Moore miał tylko odwrócić naszą uwagę od prawdziwego spiskowca - dodała na zakończenie swojej wypowiedzi. - Snucie podejrzeń zostaw profesjonalistom - odpowiedział Estellon ostro, a Aria kątem oka mogła zauważyć wredny uśmieszek jego córki, stojącej tuż obok niego. Świat księżniczek - pomyślała z obrzydzeniem. Tymczasem generał, po chwili zastanowienia ciągnął dalej, już nieco łagodniej: - Możecie opuścić pomieszczenie, nie mam więcej pytań. Przejdźcie do Sali Treningów. Tylko stańcie gdzieś na uboczu - nie ręczę za swoich ludzi. Aria z ulgą wypuściła z płuc powietrze, w tej właśnie chwili zdając sobie sprawę, że od dłuższego czasu wstrzymywała oddech. Zapewne chce obgadać ze swoimi podwładnymi moją teorię - pomyślała złośliwie, jednak oczywiście na głos nie powiedziała nic.
Aria Villarin- Administrator
- Liczba postów : 178
Join date : 19/11/2012 Age : 636 Skąd : Gallifrey
by Scarlett Lana Estellon Nie Sty 06, 2013 10:29 am Zostali prowadzeni do sali, gdzie miało nastąpić przesłuchanie nieznajomego przybysza z Ziemi? No w każdym razie krążyły takie pogłoski. Równie dobrze mógłby być sprzymierzeńcem Daleków, choć Scarlett coś w głębi duszy mówiło, że jedyne co by z tego dostał to "Exterminate". Znając jej ojca raczej skupią się na zadawaniu pytań blondynce. Jak tam ona... Aria? W każdym bądź razie Estellon kojarzyła ją z jednej z przeciwnych szkół, których nigdy nie darzyła sympatią. Oczywiście wyglądało to tak, jakby były jej obojętne, a czasami nawet udało się wykrzywić twarzy w jakimś pozornym uśmieszku. Mężczyzna zajął miejsce przy stoliku, a obok niego stanęła Aria, jakby chciała go obronić przed całym złem panującym na tej planecie – słusznie... I choć Scarlett była zainteresowana sprawą w bardzo niskim stopniu, to i tak chętnie popatrzyłaby na przebieg całej rozprawy. Dziewczyna stanęła za swoim ojcem, przyglądając się z zaciekawieniem obcemu przybyszowi. Miał ciemne włosy i równie ciemne zimne oczy, z których nie dało się nic wyczytać. Nie odzywał się. Nawet nie wydawał żadnych dźwięków, wyglądających na odgłosy proszące o życie - nic. Tylko siedział. Ciekawe o czym teraz myśli? To przesrane mieć świadomość, że możesz nie wyjść stąd żywy pomyślała trafnie. Pan Estellon przedstawił swoje pytania, jak zwykle z kamiennym wyrazem twarzy. Po odpowiedzi blondynki, dodał jakąś kąśliwą uwagę, która najwyraźniej zbiła dziewczynę z tropu. Docinki generała nie są dobrymi znakami. Zazwyczaj kończą się baaaaaaaaardzo niedobrze. Choć z drugiej strony, jeśli władza ma ochotę na żarty, może po części sama jest świadoma, że tak marny człowieczek nie może stwarzać wielkiego zagrożenia planecie i jej mieszkańcom. Gdy ojciec Lettie stwierdził, że chyba nic więcej nie jest mu potrzebne do szczęścia, kazał podejrzanym opuścić pomieszczenie. W głowie dziewczyny przewracało się wiele różnych myśli, dotyczących całego zajścia. Gdy para opuściła pokój, Scarlett bez pozwolenia ruszyła za nimi. Wiedziała, że Aria raczej się z tego nie ucieszy, podbiegła do nich i zaczęła: - Hej! - uśmiechnęła się, tworząc obraz przyjaznej Władczyni Czasu. Wiedziała, że jakiekolwiek kontakty z człowiekiem, a szczególnie podejrzanym są raczej nie wskazane, lecz mimo to podała mu rękę. - Nazywam się... - przerwała. - A zresztą – machnęła dłonią i kontynuowała. - Nie będę bawić się w jakieś pytanki-sranki, jak mój ojciec: skąd jesteś i właściwie dlaczego taki pomysł, żeby zagościć u nas? - jej głos był stanowczy i w zupełności nie znosił sprzeciwu.
Scarlett Lana Estellon- Administrator
- Liczba postów : 254
Join date : 19/11/2012 Age : 411 Skąd : Gallifrey
by Jason Moore Nie Sty 06, 2013 3:27 pm W zasadzie wcale nie był na przesłuchaniu potrzebny. Gdy tylko żołnierze wprowadzili go do pomieszczenia i puścili, przestali się nim interesować, a uwaga wszystkich skupiona była na Arii. Dziewczyna dzielnie odpowiadała na pytania. Widać było, że stara się to robić jak najspokojniej, jednak od czasu do czasu głos lekko jej zadrżał. Czuje się za mnie odpowiedzialna. Cóż, mogę tylko współczuć takiego przedmiotu odpowiedzialności - pomyślał Jason i gdyby nie powaga sytuacji, pewnie nawet lekko by się uśmiechnął. Pytań nie było zbyt wiele, toteż już po chwili Ważny Gość polecił im przejść do sąsiedniego pomieszczenia, by w spokoju przedyskutować zebrane zeznania. Albo przynajmniej udawać, że to robi, w rzeczywistości wyobrażając sobie triumfalną chwilę ogłoszenia wyroku.
Za Arią i Jasonem podążyła jeszcze jedna postronna osoba. Dziewczyna, która wcześniej obserwowała całe przesłuchanie, a teraz przyjaźnie ich zagadnęła, nie zdradzając jednak swego imienia. Pewnie chce zdobyć dodatkowe informacje. Niedoczekanie. Amerykanin zignorował jej wyciągniętą dłoń, co prawdopodobnie jej się nie spodobało. Mimo to, stwierdziła, że nie ma zamiaru o nic ich wypytywać ("Jak jej ojciec" - interesujące.), po czym przecząc sama sobie zaczęła zadawać pytania. Jej głos był bardzo stanowczy, jakby zawsze dostawała to czego chce. Przez chwilę Jason miał ochotę przekornie zbyć ją milczeniem, obrzucił jednak krótkim spojrzeniem Arię i przyszło mu do głowy, że już dość dziś musiała udzielać za niego odpowiedzi. - Wszystko zostało już powiedziane. Poza tym nie mam w zwyczaju udzielać informacji komuś, kto nie chce się nawet przedstawić - oznajmił z klasycznym, kamiennym wyrazem twarzy. Jason Moore
- Liczba postów : 125
Join date : 02/12/2012 Age : 38 Skąd : Nowy York
by Scarlett Lana Estellon Nie Sty 06, 2013 4:44 pm Scarlett nie była w humorze, zważywszy na wszystko co dziś przeszła. Jej życie to ciągłe intrygi i różne wpadki, które - jak na złość - jej rodzina bardzo lubi komentować. Dziewczyna obserwowała go uważnie i nie mogła się nadziwić jak taki prostak śmie ignorować jej słowa, tudzież starać się wyprowadzić ją z równowagi. W miarę kolejno wypowiadanych słów, jej uśmiech stawał się mniej pogodny, i postanowiła, że jeśli nie chce tak, to lepiej żeby milczał. Podniosła brew do góry i odchyliła się do tyłu, jakby zawsze za nią stało kilkoro facetów chroniących ją przed upadkiem na ziemię. - Słuchaj, ty ziemski prostaku - głos miała tak lodowaty, że dziwiła się, dlaczego całe pomieszczenie nie zamarzło. Również jej wzrok wskazywał na to, iż nie godzi się, aby jakaś nędzna cywilizacja lekceważyła jej osobę. - Nie obchodzi mnie kim jesteś, ale za to ciebie powinno, kim jestem ja - przybliżyła się do niego, wbijając w pierś palec. - Całe wypociny Arii, na tym żałosnym przesłuchanku, mogą nic nie znaczyć, jeśli ja tak sobie zażyczę - zrobiła pauzę, jakby chciała dać mu czas na przyswojenie jej słów. - Więc radzę siedzieć cicho, a najlepiej schować się gdzieś przed innymi. Władcy Czasu - a przynajmniej ci normalni - nie chętnie zadają się z człowieczkami - teraz odstąpiła od niego, przyjmując w miarę uśmiechnięty wyraz twarzy. - Jak ważny byś u siebie nie był, u m n i e jesteś nikim. Zakończyła swój monolog, nawet nie zwracając uwagi na to jak zareagował mężczyzna. Odwróciła się na pięcie. - Ario - co miało oznaczać "cześć" i śmigając swoimi włosami przed ich nosem - jak miała to w zwyczaju - weszła z powrotem do pomieszczenia, gdzie czekał na nią ojciec z podjętą decyzją i - jak zwykle - kamienną miną. Z tyłu stało kilku pomocników, zajmujących się ogólnie porządkiem w bazie. Choć nie dałabym sobie ręki uciąć, gdybym zaprzeczyła, że nie tylko takimi błahostkami się zajmują. W końcu ktoś musi wykonywać jakieś egzekucje, a z taką postawą z pewnością szło im to na porządku dziennym. Scarlett podeszła do Estellon i szepnęła mu coś na ucho. Mężczyzna popatrzył na nią i uniósł brwi, jakby był bardzo zaskoczony tym co usłyszał. Szepnął krótkie: - Jesteś pewna? - I przeszedł do ogłaszania podjętej decyzji. - Musieliśmy chwilę przeanalizować Twoją wersję wydarzeń - zrobił pauzę i popatrzył na blondynkę, stojącą przy ziemianinie. - Ario, Twój wyczyn był bardzo nieodpowiedzialny, gdyż naraziłaś swojego towarzysza w ciągu jednej godziny, na dwukrotną śmierć - odetchnął. - Ale tym razem dostaniesz pierwsze i ostatnie ostrzeżenie - zakończył i zwrócił całą swoją uwagę na intruza. - A ty: ciesz się, możesz zapisać to sobie w kalendarzyku - wrócisz na planetę - szybko obrzucił wzrokiem ich obu. - Powinieneś podziękować mojej córce. W innym wypadku inaczej by się to skończyło. Scarlett uśmiechnęła się niewinnie i na pewno nieprawdziwie. Wolnym krokiem podeszła do mężczyzny. - Nie ma za co – popatrzyła mu w oczy i mrugnęła– Ale nie myśl, że się jeszcze nie spotkamy – i znów ignorując innych wyszła z sali, zmierzając w stronę wyjścia z budynku, zaraz po tym, jak generał ogłosił, iż wszyscy mogą się udać z powrotem do miasta, bądź do domów.
Scarlett Lana Estellon- Administrator
- Liczba postów : 254
Join date : 19/11/2012 Age : 411 Skąd : Gallifrey
by Jason Moore Nie Sty 06, 2013 5:28 pm Dziewczyna wyraźnie się zdenerwowała - delikatnie mówiąc. Jej nagły monolog przepełniony poważnymi groźbami powinien pewnie Jasona zmartwić, jednak on nie mógł powstrzymać lekkiego uśmieszku, który uparcie wypływał na jego usta gdy widział jak dziewczyna się gorączkuje. Do tego to patetyczne pożegnanie, z zarzucaniem włosami, była dokładnie taka sama jak niektóre ze znanych mu Ziemianek. Dziewczyna zdecydowanym krokiem podeszłą do Ważnego Gościa i szepnęła mu coś na ucho. Jason wcale nie bał się werdyktu. Wszystkie jego plany były zawsze dobrze zabezpieczone, także nawet w wypadku niespodziewanej śmierci mógł być pewien, że Afganistańczycy dostaną broń, a w fotelu prezydenckim spokojnie będzie zasiadał Obama, kontynuując swoją politykę i działania zbrojne na świecie.
Tajemnicza blondynka stała przy swoim tatusiu i udawała, że uroczo się uśmiecha, podczas gdy Ważny Gość ogłosił... uniewinnienie. Jakże mocno podkreślił tu rolę swojej córki, jej wstawiennictwo - zabawne i interesujące. Dziewczyna znów do nich podeszła i udając jakoby nic się wcześniej nie stało rzuciła tylko "urocze" "nie ma za co" i obietnicę-prawie-groźbę ponownego spotkania. Spojrzeli sobie w oczy i Jason wiedział, że na pewno jeszcze ją zobaczy, nawet jeśliby sobie tego nie życzył.
Wszystkie drzwi zostały otwarte, stan awaryjny odwołano i Jason z Arią po chwili zostali niemal sami, jeśli nie liczyć ostatnich wychodzących. Amerykanin spojrzał na swoją towarzyszkę. Pewnie powinien jej podziękować, prawda? - Przypuszczam, że w zaistniałej sytuacji musisz mnie odstawić z powrotem na Ziemię. Tylko czy twój statek nie jest przypadkiem jakby zepsuty? - Wdzięczność wyraźnie nie była mocną stroną Moore'a, co do tego nie mogło być żadnych wątpliwości. Jason Moore
- Liczba postów : 125
Join date : 02/12/2012 Age : 38 Skąd : Nowy York
by Sponsored content Sponsored content
Similar topics Similar topics
Pozwolenia na tym forum: Nie możesz odpowiadać w tematach
| |