|
by Zoe Cameron Pią Gru 20, 2013 8:02 pm Zajęli już jedną z ostatnich wolnych kanap. Ta akurat była rogowa, więc Zo usiadła w samym rogu właśnie, podciągnęła nogi, a potem je skrzyżowała. Tak jej było najwygodniej, no i lubiła siedzieć w taki sposób. Tu było też ciszej niż przy barze, jednak wtedy Zoe miała wielką ochotę potańczyć wraz z Robem. Ciekawe, czy jest dobrym tancerzem... - zastanawiała się, patrząc na swojego towarzysza. Jednak jako że mężczyzna zdecydował odmiennie, nie pozostawało nic innego, jak posłuchać. W końcu to Ruda proponowała możliwości. W tamtym momencie jakby wszystkie tematy do rozmów wyparowały z jej głowy. Nie wiedziała, co mówić lub o co pytać. Dlatego też wolno popijała drinka, patrząc na Donovana. W sumie lubiła być w jego towarzystwie, jednak pojawiły się, przecież niesłusznie, wyrzuty sumienia względem Cadana. Tak dawno już go nie widziała... A on nadal nie odesłał jej klucza! Chyba musiało się mu coś stać. Albo po prostu się tobą nie przejmuje. Mimo że wzrok był skierowany na Robespiera, to wydawał się on być jakby pusty, jakby dusza Cameron już z niej uleciała. Zoe Cameron
- Liczba postów : 123
Join date : 22/12/2012 Age : 526 Skąd : Gallifrey
by Robespiere Donovan Pią Gru 20, 2013 10:45 pm Usiadł obok Zoe. Niezbyt jednak blisko, nie tylko dlatego, że nie miał takiego zamiaru, ale również z powodu nóg dziewczyny, które skutecznie mu to uniemożliwiły. Początkowo udawał, że obserwuje parkiet i zerkał na nią tylko z ukosa. Szybko się jednak okazało, że Zoe stała się jakby nieobecna. Dzięki temu mógł przez chwilę poprzyglądać się jej otwarcie. W jej pozie ciężko było odnaleźć coś kobiecego. Zachowywała się raczej jak niedojrzała nastolatka i Rob zaczął się zastanawiać czy sfera jej uczuciowości przedstawia taki sam obraz. Jeśli tak, to znaczyłoby, ze mają jeszcze jedną cechę wspólną. Donovan parsknął cicho. Tak naprawdę mało go obchodziło co Zoe sobie myśli, nawet jeśli było tak mądre, że sam nigdy by na to nie wpadł. Wciąż śmiejąc się do swoich myśli wypił jednak drinka. - Co to jest? - spytał zaskoczony smakiem. Robespiere Donovan
- Liczba postów : 77
Join date : 20/06/2013 Age : 37 Skąd : Italy
by Zoe Cameron Sob Gru 21, 2013 7:41 pm Zo została gwałtownie wyrwana ze swoich rozmyślań pytaniem Roba. Przez chwilę popatrzyła na niego wzrokiem "skąd Ty tu się wziąłeś?", ale chwilę potem oprzytomniała i powiedziała: - Zdaje się, że to mieszanka Irish Cream, kiwany, grenadilli i jakiegoś tajemniczego składnika, którego barman nigdy nie chce zdradzić - popiła trochę. - Całkiem smaczny, nie? Następnie spojrzała w jego twarz i zapytała: - Umiesz tańczyć? Uważnie się mu przyglądała, by widzieć, gdyby miał zamiar kłamać. Zoe Cameron
- Liczba postów : 123
Join date : 22/12/2012 Age : 526 Skąd : Gallifrey
by Robespiere Donovan Sob Gru 21, 2013 10:02 pm Nie znał się zbytnio na kulinariach, toteż wymienione składniki niewiele mu powiedziały. W zasadzie nie musiały mu nic mówić, bo jego pytanie było raczej natury retorycznej. Co innego miał na celu tekst Zoe. Rob odruchowo zerknął na parkiet. Pakiet wychowawczy jego babki obejmował oczywiście taniec w szerokim zakresie. Były to jednak głównie układy balowe, bardziej klasyczne. Dlatego przez większość swego życia nie znosił tańca. Sytuacja zmieniła się gdy odkrył, że rytmiczne ruchy na parkiecie często były kluczem do niewieściego serca. - Umiem, ale nie tańczę jeśli nie ma takiej potrzeby - odparł szczerze. - I raczej nie do takiej muzyki. Robespiere Donovan
- Liczba postów : 77
Join date : 20/06/2013 Age : 37 Skąd : Italy
by Zoe Cameron Sob Gru 21, 2013 10:39 pm Zo widziała, że Rob nie kłamał. I przez to się też trochę zawiodła. A więc nie chcesz ze mną potańczyć? Szkoda... W sumie Zoe nie widziała, czego chciał jej towarzysz: ani poznawać nowych urządzeń, ani się bawić. Po prostu była w kropce. Wcześniej wydawało jej się, że już go zaczyna rozumieć, a teraz znów nic. To było frustrujące! A że Ruda była raczej prostolinijną osobą, zapytała prostu z mostu: - Czego Ty ode mnie oczekujesz? Zoe Cameron
- Liczba postów : 123
Join date : 22/12/2012 Age : 526 Skąd : Gallifrey
by Robespiere Donovan Nie Gru 22, 2013 12:31 am Tu ruda go zaskoczyła. Próbował zinterpretować pytanie tak by miało w obecnej sytuacji sens, ale nie był w stanie go logicznie ułożyć. - To chyba ja powinienem cię o to spytać - odparł w końcu z lekkim wyrzutem w głosie. - Zabierasz mnie w kosmos i prowadzasz po różnych miejscach nie wiadomo w jakim celu. Jeśli miałem się w tym wszystkim zgubić to brawo, odniosłaś sukces. Wiedz, że już w tej chwili nie mam bladego pojęcia jak trafić do domu. Tak samo jak nie mam wiem czego się tu ode mnie wymaga. Mam być małpką do towarzystwa? - skrzywił się. Odwołanie do biologii nie było właściwie celowe, niemniej okazało się trafne, co wcale mu się nie spodobało. - Dobrze, skoro tak, to zapraszam do tańca. Wstał gwałtownie i złapał Zoe za rękę by pociągnąć ją na parkiet. Robespiere Donovan
- Liczba postów : 77
Join date : 20/06/2013 Age : 37 Skąd : Italy
by Zoe Cameron Nie Gru 22, 2013 1:48 pm Zo, tak samo jak Rob, skrzywiła się na słowa o małpie. Przecież to wcale nie miało być tak! Ona po prostu zobaczyła w nim kogoś niezwykłego, kogoś, kto poszukuje swojej tożsamości. I chciała mu pomóc ją odnaleźć. Dlatego przecież przywiozła go na Gallifrey, dlatego wzięła go do swojej pracowni, choć bardzo mało osób miało tam dostęp. Poza tym, on się zgodził na taką podróż, chyba nawet jej chciał. Jednak wszystkich tych myśli Zoe nie wypowiedziała. Zamiast tego wyrwała swoją rękę z jego dłoni i powiedziała: - Dobrze, jeśli nie chcesz tu być, to nie będę cię tu na siłę trzymać. Zaraz odstawię cię na Ziemię. Zrobiło jej się żal całej tej sytuacji. Chociaż wcześniej hardo patrzyła na mężczyznę, potem opuściła głowę, a jej oczy, które zrobiły się szkliste, zostały zakryte włosami. Wyraźnie sposępniała. Wyszeptała: - To przecież nie miało być tak... I wolnym krokiem skierowała się w stronę wyjścia. Zoe Cameron
- Liczba postów : 123
Join date : 22/12/2012 Age : 526 Skąd : Gallifrey
by Robespiere Donovan Sob Gru 28, 2013 4:51 pm Był oburzony zachowaniem Zoe. Nie znosił damskich scen. Jego złość wyparowała jednak błyskawicznie gdy w oczach dziewczyny pojawiły się łzy. Wobec tych kilku słonych kropel prawie każdy mężczyzna stawał się bezradny. Odetchnął głęboko by ukoić nerwy. W międzyczasie Zoe zdążyła już kawałek odejść. Robespiere podbiegł za nią i zamknął jej drobne ciało w silnym uścisku. - Przepraszam - wyszeptał jej prosto do ucha. Zatopił nos w jej włosach, trzymając ją mocno. Nie wiedział jak ma jej wytłumaczyć o co mu chodziło i jak trudno jest mu się odnaleźć w tej nowej sytuacji. Robespiere Donovan
- Liczba postów : 77
Join date : 20/06/2013 Age : 37 Skąd : Italy
by Zoe Cameron Sob Gru 28, 2013 5:06 pm Nagle Zoe została zamknięta w silnym uścisku ramion Robespiera. Od razu poczuła się w nich bezpiecznie. Na dodatek mężczyzna ją przeprosił, co już ostatecznie zmiękczyło jej serce. Przełknęła łzy i odwróciła się twarzą do niego. Może w tamtym momencie nie była najpiękniejszą, lecz mimo tego popatrzyła w jego oczy, a tam znalazła zrozumienie. Ponieważ była od niego niższa, wtuliła się w jego klatkę piersiową. Mogłaby tam zostać na zawsze. Po dłuższej chwili znów spojrzała na niego i powiedziała: - Nam obojgu nie jest łatwo w tej sytuacji, rozumiem to. Może byśmy poszukali mojej jednej znajomej, która może mogłaby Ci pomóc? Chcesz? Czy masz jakiś inny pomysł? Zoe Cameron
- Liczba postów : 123
Join date : 22/12/2012 Age : 526 Skąd : Gallifrey
by Robespiere Donovan Sob Gru 28, 2013 5:50 pm Sytuację kryzysową udało się na szczęście ułagodzić. Teraz Robespiere stał bez ruchu, czekając aż Zoe uspokoi się całkowicie. Jej propozycja zaskoczyła mężczyznę. Nie był pewien czy ma ochotę na poznawanie kogoś zupełnie nowego. - A może po prostu zapomnimy o problemach i zajmiemy się czymś ciekawszym? Uśmiechnął się lekko do rudej. Rzucił taką propozycję chociaż właściwie to sam nie wiedział co miałoby być tym czymś ciekawszym. Robespiere Donovan
- Liczba postów : 77
Join date : 20/06/2013 Age : 37 Skąd : Italy
by Zoe Cameron Sob Gru 28, 2013 9:01 pm Czymś ciekawszym... Tylko czym? Gorączkowo szukała w myślach ciekawej planety. - Planeta Ognia? O, taaaak, na pewno ciekawa. Ale jakoś nie chcę tam jechać po ostatnich wydarzeniach... Kawiarni? Nuuuuudyyyyy... Exxilon? Tylko co tam robić? Nie chcę, żeby zabił go Dalek... Więc może...? Taaak - mamrotała pod nosem, a potem powiedziała, zwracając się już do Roba: Już wiem, gdzie polecimy. Ale to będzie niespodzianka!Uśmiechnęła się szelmowsko, a na jej policzkach pojawiły się rumieńce. - Chodź - rzekła i pociągnęła go za rękę do Orfea. Potem polecieli. Zoe Cameron
- Liczba postów : 123
Join date : 22/12/2012 Age : 526 Skąd : Gallifrey
by Peter Sullivan Sro Sty 29, 2014 10:02 pm -Beznadziejny pomysł - stwierdził w drodze Peter. - Nie macie tu czegoś ciekawszego niż najprawdopodobniej zatłoczone, duszne miejsce, takie samo jak wszędzie na świecie, gdzie ludzie chodzą się napić albo szukać okazji? Już w galerii sztuki byłoby ciekawiej. Trzeba przyznać, że trochę kpił sobie z Victora. Z drugiej jednak strony, był święcie przekonany, że ma do tego całkowite prawo. Niemniej szedł z Victorem z braku lepszej opcji. - Dokładnie to, o czym mówiłem - oznajmił na widok wnętrza. - To ty załatw coś do picia, a ja sobie siądę - rzucił jeszcze do Blooma, po czym ruszył w kierunku upatrzonego stolika, przy którym siedziało kilka atrakcyjnych panienek. Peter Sullivan
- Liczba postów : 48
Join date : 20/10/2013 Age : 37
by Victor Bloom Czw Sty 30, 2014 5:49 pm Jeżeli ten klub był jak "każdy na świecie", to Victor był esencją bezinteresowności. Tyle że jakoś wszyscy odpowiednio wpasowali się w swoje "zwyczajne" role - dyskoteka dziś była duszna i zatłoczona, a Peter grał macho. Victorowi zostawała posada pomagiera względnie kelnera (tudzież gospodarza VIPa). Bloom się skrzywił na całą tę sytuację, ale w końcu poszedł po rzeczone trunki. Wziął jakieś polecane przez barmana, a kiedy wrócił, już któraś szczególnie łatwa panna siedziała na kolanach Sullivana. Inne nie pozostawały jej dłużne, przyklejając się niemal do faceta. Władca miał ochotę splunąć. Nie znosił takich lafirynd, które ledwie zobaczą na horyzoncie naiwniaczka płci męskiej (albo i nie...), już go oblatują jak stado much ciepłe... cóż, odchody. Nachylił się więc do "najgorętszej" i powiedział do ucha: - Spadajcie. Dziś nie będzie profitów. Zamierzyła go niechętnym wzrokiem, ale widząc tak nikłą reakcję, Victor tylko się niecierpliwił. Dodał nieco ostrzej: - Już. Szkoda mojego czasu. Nie przejmował się swoją opinią największego sztywniaka na Gallifrey. W zupełności.
Kiedy (nareszcie) sobie poszły, zwrócił się do Ziemianina: - Ciekawe, co dałbyś im w zamian. Przy czym postawił drinka na stoliku. Spojrzał na Sullivana i uprzedził odpowiedź: - Ja nie płacę za żadne twoje wybryki. Victor Bloom
- Liczba postów : 140
Join date : 20/01/2013 Age : 779 Skąd : Gallifrey
by Peter Sullivan Czw Sty 30, 2014 6:11 pm Zachowanie Blooma przeczyło wszelkiej logice męskiego zachowania. Po raz kolejny postarał się by zostali sami, względnie. No cóż, mówiłem że pedał. - Na pewno nie to co tobie - odparł na zaczepkę Victora. Czy ten gość poważnie miał Petera za jakiegoś podrzędnego kochasia, który rzuca się na każdą napotkaną laskę? O nie, na pewno nim nie był. W każdym razie nie tamtego dnia. - Jak już mówiłem, wskaż mi kosmiczny kantor a będę opłacał sam siebie. Czy wyglądał jakby potrzebował czyjejś łaski? Nie sądził. Do głowy przyszła mu jeszcze jedna myśl. - I tak na przyszłość, bez urazy, ale wolę towarzystwo kobiet. Peter Sullivan
- Liczba postów : 48
Join date : 20/10/2013 Age : 37
by Victor Bloom Czw Sty 30, 2014 7:53 pm Na pierwsze zdanie Petera Victor uniósł brew. Potem odparł z prychnięciem: - Te twoje nędzne papierki nie mają tu żadnej wartości. Na ostatnie stwierdzenie kiwnął głową. Jakże mógłby pomyśleć inaczej. Chwila, on myśli, że jestem homo...? Już miał to sprostować, ale zza ściany dobiegł dziwny rumor, który skutecznie przykuł jego uwagę. Co dziwne, niemal tylko jego. - Chodź ze mną. Nie wiedział, co się stało, więc gościa lepiej było mieć przy sobie. Wstał i podszedł do ściany. Doskonale zdawał sobie sprawę, że to dyskoteka i ludzie różne rzeczy wyprawiają, ale ten hałas był osobliwy. Kończył się piskiem na granicy słyszalności. Victor nigdy czegoś podobnego nie słyszał. Teraz jednak wszystko było w porządku. Mimo to, oparł się delikatnie palcami. Nie wyczuł oporu. What the...? Lekko pchnął i... otworzył drzwi. Bloom śmiało postawił krok i przeszedł na drugą stronę. Victor Bloom
- Liczba postów : 140
Join date : 20/01/2013 Age : 779 Skąd : Gallifrey
by Peter Sullivan Czw Sty 30, 2014 11:45 pm Wiem, że nie mają wartości i dlatego chcę je zamienić na coś ciekawszego, czy to takie trudne do zrozumienia? Peter patrzył na Victora jak na beznadziejnego kretyna. Już nawet nie chciało mu się tłumaczyć swoich racji. Bo i po co, skoro to nie przynosi żadnego efektu? A później nagle Blooma coś nawiedziło. Myśląc że jest jakimś superszpiegiem, koleś zakradł się pod ścianę. Jak się okazało nawet cośtam odkrył. Peter stał za nim ze skrzyżowanymi rękami. - Brawo, potrafisz otworzyć drzwi - zadrwił cicho i przewrócił oczami. Sullivan westchnął lekko, po czym obrócił się na pięcie i odszedł na drugi koniec sali poszukać lepszego zajęcia niż penetrowanie barowych schowków. Peter Sullivan
- Liczba postów : 48
Join date : 20/10/2013 Age : 37
by Victor Bloom Pią Sty 31, 2014 8:31 pm Oczom Victora ukazał się dość ciemny korytarz. Na siłę można byłoby podciągnąć jego styl na typowo klubowy. Jednak pomimo lekkiego zniechęcenia i rozczarowania Bloom szedł dalej. Nie chciał tak łatwo odpuszczać. Na podłodze leżała szczególna wykładzina, tak, że jego kroki były doskonale wytłumione. Zajęty badaniem, nawet nie obejrzał się, czy Ziemianin poszedł z nim - był przyzwyczajony, że jeżeli komuś niższemu od siebie coś mówił, to zostawało to wykonane bez mrugnięcia okiem. A póki co Sullivan nie pokazał się od takiej strony, żeby Bloom mógł go uznać za przynajmniej prawie równego sobie. Im dalej Victor podążał, tym bardziej dziwił go kompletny zanik dźwięków. Skąd więc poprzedni hałas? Wzdłuż korytarza ciągnęły się rzędy drzwi, ale po kilku nieudanych próbach ich otwarcia dał sobie z nimi spokój. Nareszcie dotarł do końca pomieszczenia. To przejście okazało się otwarte. Victor oniemiał. Pokój wyglądał jak ogromna pracownia. Pełno istot różnych gatunków, które zdawały się z czymś eksperymentować. Dostrzegł masę pistoletów, karabinów na stołach. Oni tworzą broń? Nową? Na własną rękę?! Trzeba to natychmiast zgłosić. Chciał tylko dowiedzieć się czegoś więcej, żeby nie iść do zwierzchników z pustymi rękami. Za taką informację mam murowany awans. Już miał ruszyć dalej, gdy zdał sobie sprawę, że jakaś istota przyglądała się mu. Mało tego, cały czas stała dokładnie na przeciwko niego, w zasięgu jego wzroku. Przecież to... Cisza! Więc tak się chronią. Muszę zapisać gdzieś to, co zobaczyłem. Chociaż że ją widziałem. Jednak kosmita zaczął się raźno do niego zbliżać, a z ręki zaczęły się sypać iskry... Victor wziął do ręki telefon, ale już nie miał czasu; musiał wiać. Odwrócił się i popędził przez korytarz do sali klubowej. Często odwracał wzrok, ale pogoń szybko ustała. Potem dziwił się tylko, dlaczego tak dyszał, i dlaczego, do cholery, miał w ręce telefon?! Nie mógł rozwiązać tej zagadki, więc schował go do kieszeni z lekkim wzruszeniem ramion. Na hałas też można było znaleźć proste wytłumaczenie - zapewne w jednym z pokoi trwały zbyt entuzjastyczne harce z lafiryndami. Dopiero przypomniał sobie o Peterze, gdy zobaczył go na drugim końcu sali. Nie czekając na nic ani na nikogo, podszedł do niego i go zaczepił, nadal lekko dysząc, co psuło nieco efekt niezadowolenia: - Gdzieś ty się podziewał? Mówiłem, żebyś poszedł ze mną. Na serio mam być twoją niańką? Victor Bloom
- Liczba postów : 140
Join date : 20/01/2013 Age : 779 Skąd : Gallifrey
by Peter Sullivan Sob Lut 01, 2014 7:46 pm Odwrócił się do Victora, czując jego zaczepkę. - O co ci chodzi? Jak ci powiem, że szukałem toalety to na przyszłość zabronisz mi sikać? I chyba wręcz przeciwnie z tym niańczeniem, bo jak widzisz, sam radzę sobie świetnie. Wpatrywał się w Blooma gniewnym wzrokiem. Złagodniał jednak, dostrzegając w jego postawie ślady po niedawnym strachu. Postanowił dać mu szansę na wygadanie się. - To co tam znalazłeś takiego strasznego? Peter Sullivan
- Liczba postów : 48
Join date : 20/10/2013 Age : 37
by Victor Bloom Sob Lut 01, 2014 8:28 pm Kontratak Petera wywołał silne zaciśnięcie szczęk u Victora, z drugiej jednak strony pokazał, że człowiek nie da sobie w kaszę dmuchać. Utarczki między tymi dwoma facetami zaczęły przechodzić do porządku dziennego. Bloom już miał odpalić, że doskonale i żeby Sullivan sam sobie wrócił na Ziemię, choćby na piechotę, ale powstrzymało go kolejne zdanie rozmówcy. - Strasznego? Chyba sobie ze mnie kpisz - obruszył się. - Nic tam takiego nie było - dodał nieco wyniośle. W ogóle tam nic nie było. Ta myśl wprawiła go w lekką konsternację. Więc skąd hałas? Aby zmienić temat, powiedział: - A więc masz ochotę wrócić na swoją planetę sam? Victor Bloom
- Liczba postów : 140
Join date : 20/01/2013 Age : 779 Skąd : Gallifrey
by Peter Sullivan Sob Lut 01, 2014 8:37 pm Serio? Jak nic tam nie było, to dlaczego jesteś zasapany? - spytał Victora w myślach. Nie chciało mu się już jednak ciągnąć tego tematu głośno, więc powstrzymał się od dalszych pytań. Postanowił jednak skomentować "wyzwanie" Victora. - Szczerze mówiąc, zapowiada się, że działając na własną rękę, wrócę tam szybciej niż z twoją pomocą. Masz szczęście, że mi się jednak tak mocno nie spieszy. I tak, to dla ciebie szczęście, bo może chociaż przez same nasze rozmowy spłynie na ciebie odrobina mojej doskonałości. Uśmiechnął się zuchwale, tylko czekając na chwilę, w której Victor zacznie oponować. Peter Sullivan
- Liczba postów : 48
Join date : 20/10/2013 Age : 37
by Victor Bloom Sob Lut 01, 2014 9:01 pm Och, jak wiele Victor znał osób, którzy w odpowiedzi na takie słowa najzwyczajniej zbiliby tę ludzką doskonałą buźkę na kwaśne jabłko, że już by taka doskonała nie była. Palce aż świerzbiły, a to także dlatego, że przypadkiem Peter trafił w czuły punkt - Władca nigdy nie czuł się wystarczająco dobry. I jeszcze ten uśmiech, który jak najszybciej miało się ochotę zetrzeć raz na zawsze. Tylko w zasadzie po co się powstrzymywać? Dlaczego? Uśmiechnął się i powiedział: - Czy aby na pewno aż taki jesteś doskonały? Po czym uderzył go raz prawym sierpowym prosto w twarz, aż Ziemianin się zatoczył. Potem odwrócił się i nim ktokolwiek zdążył go wyrzucić za robienie burd, ulotnił się. Stał przed klubem i rozkoszował się widokiem miasta. Victor Bloom
- Liczba postów : 140
Join date : 20/01/2013 Age : 779 Skąd : Gallifrey
by Peter Sullivan Sob Lut 01, 2014 9:17 pm Uniósł ręce stając równo. - Nic mi nie jest - rzucił do kilku osób, oglądających zajście. - Ale jemu będzie. Szybkim krokiem wyszedł z klubu. Podciął Victora agresywnym kopniakiem od tyłu i przytrzymał go na ziemi, stawiając but na piersi leżącego. - Za kogo ty się masz? - rzucił wściekle. - Myślisz, że wszystko ci wolno bo jesteś kosmitą? Takich dupków powinno się eksterminować - przerwał, bo jak mu się wydało, dostrzegł na twarzy Blooma szok wywołany słowem jakiego użył. Odetchnął i zajął się rozmasowywaniem szczęki, bo teraz dotarło do niego, jak bardzo go bolała. Siłę to ten psychol ma, trzeba mu to przyznać. Peter Sullivan
- Liczba postów : 48
Join date : 20/10/2013 Age : 37
by Victor Bloom Sob Lut 01, 2014 9:32 pm Victora nieco zaskoczyła reakcja Petera. A jednak umie coś więcej niż tylko zuchwale gadać - przemknęło mu przez myśl. Potem go głosu doszedł ból uderzenia o ziemię. Zaraz jednak poziom adrenaliny wzrósł i Bloom skupił uwagę na przeciwniku. Nic sobie nie robił z gniewu napastnika, poza jednym słowem. Eksterminować?! To słowo w ustach głupiutkiego człowieczka budziło niepokój. O dziwo, Sullivan w takim momencie bądź co bądź przewagi zajął się masowaniem twarzyczki. Boli, nie? I dobrze. Korzystając z rozproszonej uwagi faceta, Victor jednym ruchem "pomógł" zdjąć but ze swojej klatki piersiowej (co za niedorzeczny ruch!) i sam szybko stanął na równe nogi. - Co masz wspólnego z Dalekami? Słaby szpieg, który się wygadał? Victor Bloom
- Liczba postów : 140
Join date : 20/01/2013 Age : 779 Skąd : Gallifrey
by Peter Sullivan Sob Lut 01, 2014 9:45 pm Victor oczywiście wstał. Przecież nie miał tam leżeć całe wieki. A później, jak to on, wyjechał z jakimś niedorzecznym oskarżeniem. - Z kim kurwa znowu ty mnie chcesz łączyć? Nie może do ciebie raz dotrzeć, że jestem człowiekiem? Człowiekiem kurwa! Boże, jaki ty jesteś tępy. Odwrócił się tyłem do Victora i założywszy ręce za głowę, odszedł kilka kroków. Chyba jednak powoli zaczynał mieć tego dość. Peter Sullivan
- Liczba postów : 48
Join date : 20/10/2013 Age : 37
by Victor Bloom Sob Lut 01, 2014 10:11 pm Hmmm, czyli raczej nie ma z nimi nic wspólnego. Albo się zrehabilitował i świetnie się kryje. Nieeeee, to wyglądało zbyt prawdziwie. Czyli idiotyczny przypadek. A więc sprawy tak się miały: Peter najpierw powalił Victora na ziemię, potem na niego nawrzeszczał, a na końcu się obraził. Tyle że Władca w żadnym razie nie zamierzał przepraszać, nie uważał, że miał za co. Podrapał się po głowie. Więc co mam zrobić? - Jak się więc zdążyłeś przekonać, nie wszyscy tu przepadają za ludźmi, a zakładając, że jednak chcesz zobaczyć znów swoją planetę, będziesz musiał z siebie wykrzesać więcej tej doskonałości. Rób co chcesz, ja idę do domu. A, jeszcze jedno: miło by było, gdybyś jednak przeżył. Może jeszcze coś z ciebie by było. Victor Bloom
- Liczba postów : 140
Join date : 20/01/2013 Age : 779 Skąd : Gallifrey
by Sponsored content Sponsored content
Pozwolenia na tym forum: Nie możesz odpowiadać w tematach
| |