|
by Alan Edgar Codd Pon Mar 11, 2013 8:51 pm Victor przez chwilę wyglądał, jakby toczył ze sobą wewnętrzną walkę. Mierzył ich wzrokiem zapewne rozważając czy ma zaufać Aurorze. Pewnie słusznie. Zupełnie niespodziewanie Bloom postanowił spytać Alana o zdanie. WTF?! A co mi do twoich planów? - Ze mną wszystko jest jak zwykle doskonale, ja po prostu nie chcę się mieszać w sprawy, które mnie nie dotyczą. Mogę z wami polecieć i zrobić fotograficzną dokumentację z badań bazy, ale na zbyt wiele, to nie liczcie. - Dobrze Edziu, dobrze. Fajnie, że w ogóle chce ci się z nami tam wybrać. Będę się czuła lepiej mając przy boku kogoś normalnego - stwierdziła z szerokim uśmiechem brunetka, a Alan był niemal pewien, że czubki jego uszu lekko zarumieniły się z zażenowania, gdy usłyszał swoje drugie imię. - Dobra, to chodźmy już - oświadczył i wstał ze swojego miejsca. - Jak lecimy? - Ja z tobą, swój statek mam na Exxilionie. Victor pewnie chciałby się przygotować w swojej Atlantis, prawda? - znów wtrąciła Borealis, po czym również podniosła się z ławki. Alan Edgar Codd
- Liczba postów : 70
Join date : 09/02/2013 Age : 257 Skąd : Gallifrey
by Nathanael Vandenbroek Wto Mar 12, 2013 8:35 pm Peryferie jego świadomości odnotowały fakt, że tubylcy ze wzmożoną uwagą przyglądali się trójce przybyłych. Instynktownie przyjął postawę zamkniętą, wciskając ręce w kieszenie, jednak głowę wciąż trzymał wysoko uniesioną - jak to Nathan. Maszerowali w pełnej skupienia ciszy, którą przerwało dopiero nie do końca uprzejme pytanie Scarlett, zadane oczywiście z perfekcyjnie wyćwiczonym, nienagannie słodkim uśmiechem. Jak bardzo zepsuta i wredna była ta dziewczyna pod skorupą dobrych manier nie wiedział tak naprawdę nikt, a już na pewno nie wiedział tego Nate. Był natomiast doskonale świadomy, że ta druga, mroczna natura Lettie istnieje i już wkrótce da o sobie znać. A on przy tym będzie. Wykonała zamaszysty gest dłonią i jednym, sprawnym ruchem dłoni odgarnęła opadające jej na twarz włosy. Blond burza natarła na jej plecy z takim impetem, że mężczyzna był pewien, że za chwilę z tamtego miejsca rozejdzie się wielka fala uderzeniowa. Stłumił cisnący się na usta uśmiech. -Cudzego nieszczęścia nie musiałbym szukać aż tak daleko - stwierdził, wyobrażając sobie Estellonównę jako zamkniętą w wiezy księżniczkę. -W takich miejscach jak to, zawsze znajdzie się coś godnego uwagi. Wkrótce dotarli na miejsce. Stanęli pod wejściem do budynku i Nate uniósł głowę do góry, mierząc wzrokiem jego ogrom. Po chwili drzwi otworzyły się automatycznie i przybyszy powitał dobiegający ze środka głos Modułu Obsługi Odwiedzających: - Witajcie w naszym centrum badawczym! Nathanael Vandenbroek
- Liczba postów : 111
Join date : 29/11/2012 Age : 823 Skąd : Gallifrey
by Victor Bloom Sro Mar 13, 2013 6:05 pm Chwila, po co ja go w ogóle pytałem? Na wzmiankę o „kimś normalnym”, przewrócił oczami. Wstał z miejsca. - Taaak, ja muszę wziąć jeszcze kilka rzeczy ze statku… Nie uszedł jednak jego uwadze ton Borealis – wyraźnie sugerujący, żeby sobie poszedł, niezależnie od tego, co sobie w główce uroił. Dodał tylko: - Znajdziecie mnie niedaleko baru.I odszedł. Kiedy wszedł do Atlantis, raźno zabrał się do przygotowań. Podłączył pistolet do ładowania, wrzucił do kieszeni dodatkowy akumulatorek jonowy (może nie najwygodniejsze rozwiązanie, ale w razie palącej potrzeby niezastąpione). Nastawił odpowiednie współrzędne. W międzyczasie zastanowił się, co jeszcze mógłby wziąć. Nie miał bogatej rodziny, a i pensja urzędnika nie była wystarczająco wysoka na techniczne cacka, więc nie mógł sobie pozwolić na wszelakie nowinki. Ostatecznie zabrał jeszcze kilka drobiazgów. TARDIS wylądował na Exxilonie. Victor podążył na umówione miejsce. Nic tu się nie zmieniło. Czekał. Victor Bloom
- Liczba postów : 140
Join date : 20/01/2013 Age : 779 Skąd : Gallifrey
by Anastasia D'angelo Sro Mar 13, 2013 6:52 pm Po pierwszym wypowiedzianym zdaniu Nathanaela ciarki przeszły do plecach Anastasii. Nie znała tego faceta, ale domyślała się, że jest zdolny do wielu rzeczy – szczególnie po pytaniu Wrednej Księżniczki. Od razu pomyślała, że nie musiałby szukać cudzego nieszczęścia daleko, bo mógłby je sam wywołać. Spojrzała się może trochę dziwnie na mężczyznę. - Zależy, kto ma co ciekawego na myśli… – szepnęła. Odezwał się głos witający ich. Zaskoczona Ana obejrzała się, próbując namierzyć źródło dźwięku, co okazało się niemożliwe. Tembr głosu był jednak miły, więc kobieta weszła do paszczy lwa, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Wnętrze robiło jeszcze bardziej piorunujące wrażenie niż budynek widziany z zewnątrz. Z bliska widziała, że użyte materiały w żaden sposób nie przypominały tych z Ziemi. Najdziwniejsze było to, że nikogo oprócz nich nie było z ogromnym holu. Czy też go nie widziała. Wyjęła nieodłączny aparat, by uwiecznić wszystko na fotografiach, jednak usłyszała surowy ton znikąd: - W centrum badawczym zabrania się używania aparatów, kamer, dyktafonów czy innych urządzeń rejestrujących. Ana niechętnie schowała lustrzankę. Obawiała się, że w przypadku niesubordynacji mogłaby stracić drogi jej sprzęt. W dodatku upewniła się, że byli skrzętnie obserwowani. - Czy życzą sobie państwo odbyć wycieczkę poznawczą po naszym centrum? Dziewczyna już miała odpowiedzieć twierdząco, ale przypomniała sobie o towarzyszach, którzy przecież nie lubili konwencjonalnych rozwiązań. Po co właściwie tu przyszliśmy? Anastasia D'angelo
- Liczba postów : 119
Join date : 05/12/2012 Age : 36 Skąd : Paryż
by Zoe Cameron Sob Mar 16, 2013 8:21 pm - To było niesamowite! NIE-SA-MO-WI-TE uczucie! Nigdy w życiu czegoś takiego nie doświadczyłam! A wiesz, że ten płomyczek się ze mną bawił? – mówiła podekscytowana Zo, gdy ochłonęła trochę z pierwszych emocji. Było to w tym samym czasie, kiedy Cadan poprowadził ją (wtedy jeszcze lekko oszołomioną) nad urocze jeziorko. Usiedli na ławce przy nim – Zoe tak jak lubi: usadziła się na oparciu, nogi zaś opuściła na siedzenie. Gdy była wyżej, dostrzegała więcej szczegółów niż zwykle w otaczającej ją rzeczywistości. A było na co popatrzeć: w krystalicznie czystej wodzie odbijały się tarcze dwóch słońc. W czasie ich rozmowy zbliżyły się one, potem nałożyły na siebie, a na końcu rozeszły. Jak dwoje kochanków… I tak codziennie… - Straszne! I piękne zarazem… – wyszeptała mimowolnie. Zoe Cameron
- Liczba postów : 123
Join date : 22/12/2012 Age : 526 Skąd : Gallifrey
by Cadan Orionis Sro Kwi 03, 2013 2:58 pm W tafli wody uspokajająco migotały pomarańczowe refleksy. Hałas rozbrzmiewający dotąd wszędzie w okolicy powoli ucichał. Cade obrzucił przelotnym spojrzeniem ławkę, do której podeszła Zo, po czym idąc w ślady przyjaciółki, osunął się ostrożnie na siedzisko. Wyciągnięte przed siebie nogi skrzyżował w kostkach, głowę odchylił do tyłu i ułożył ją wygodnie na oparciu. Przymknął powieki i rozpoczął swój ulubiony proces wyciszania. Przy Zoey mógł się zrelaksować, wiedział, że dziewczyna nie będzie go niepotrzebnie zamęczała drętwą, grzecznościową gadką. Jego myśli płynęły teraz powoli, dryfowały w bliżej nieokreślonym kierunku, pozwolił im błądzić bez celu. Będąc tak silnie introwertywną osobą, jaką był Cadan, nie dało się nie doceniać skarbu, jakim była przyjaciółka nie zadająca zbyt wielu pytań. Cenił sobie dystans, jaki między sobą wytworzyli, mimo że byli przecież sobie bardzo bliscy. Proporcje zachowane w ich znajomości mógłby wręcz określić jako perfekcyjnie dobrane. Jego luźne rozważania przerwały brutalnie wdzierające się do świadomości fale dźwiękowe. Krzyk. Wołanie o pomoc. Cade zacisnął mocno powieki, starając się walczyć z mimowolnym odruchem, który kazał mu zerwać się na równe nogi i biec w kierunku, z którego dobiegał odgłos rozpaczliwie wykrzykiwanej prośby. Jak zwykle na nic się to nie zdało. Chłopak westchnął ciężko i powoli podniósł się z ławki, stając twarzą w twarz z Zoey, która gotowa już była do biegu. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia i ruszyli z miejsca. Cadan Orionis
- Liczba postów : 64
Join date : 27/12/2012
by Zoe Cameron Pią Kwi 05, 2013 9:30 pm Wszystko powoli zaczynało odpoczywać. Powiewał lekki wiaterek. Można by wręcz pomyśleć, że to jakaś sjesta, bo ulice prawie opustoszały. Tylko nieliczne osoby kręciły się w zasięgu wzroku Zoe. I nagle wszystko się zmieniło za sprawą przeraźliwego krzyku. Choć można go było też określić mianem wrzasku lub pisku. W każdym razie ciągnął się przez kilka sekund, wznosząc się i opadając. W tym czasie dziewczyna zdążyła znaleźć się na ziemi, podobnie zresztą jak Cade. Spojrzeli na siebie i już wiedzieli, co robić mimo ich różnic w charakterach. On – interowertyk, ona – ekstrawertyczka. Jednak zaledwie po jednym rzucie okiem na siebie wiedzieli, co robić. Zgodnie pobiegli w stronę źródła hałasu.
Znajdowała się trochę mniej niż kilometr od ich ławki. Pochylone ciało, zmierzwione włosy i twarz ukryta za nimi. Trzęsła się, choć nie było zimno. Dopiero po chwili Zo zorientowała się, że spowodowane to było spazmatycznym płaczem. Lub śmiechem. Swoją postacią coś zakrywała: jakąś osobę, zwierzę czy przedmiot. Tego Ruda nie wiedziała. Widziała jedynie tyle, że teraz to coś było jakąś galaretowato-kisielowatą gulą. Nawet stojąc z pewnej odległości, dziewczyna zrobiła się bardzo blada na twarzy. Zatrzymała się na chwilę, ale przemogła się i podeszła bliżej. Poczuła teraz jakby swąd spalenizny… Swoje myśli wypowiedziała na głos, kierując słowa w stronę żyjącej istoty: - Nic ci nie jest? I co tu się stało? Dotknęła też delikatnie jej ramienia, a wtedy ona podniosła wzrok, który zmroził krew w żyłach Zo, choć nie była ona tchórzliwa. Po jej ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. To coś na oczach miało bielmo, ale Ruda wiedziała, że ono ją dokładnie widzi i ocenia. Zoe Cameron
- Liczba postów : 123
Join date : 22/12/2012 Age : 526 Skąd : Gallifrey
by Scarlett Lana Estellon Sro Kwi 10, 2013 7:50 am Oczywiście Scarlett już miała coś Nathanaelowi odpowiedzieć, ale zrezygnowała, gdyż stwierdziła, że nie chce jej się dalej prowadzić tej konwersacji. Nareszcie weszli do jakiegoś budynku! Lettie dokładnie rozejrzała się dookoła z miną, która ani trochę nie przypominała zachwyconej. Wrażenie robią na niej rzeczy niebezpieczne, nieprzewidywalne i zagadkowe... a ten pałac, zamek, muzeum, czy do czego oni tam weszli na pierwszy rzut oka nie zdawał się być czymś co mogłoby wzbudzić zainteresowanie w pannie Estellon. Wzruszyła więc obojętnie ramionami i burknęła coś w stylu: - Fajnie. Ana już wyciągała aparat i przymierzała się do robienia zdjęć, gdy nagle usłyszeli głos rozchodzący się po całym pomieszczeniu. Delikatnie oznajmił, iż brunetka może albo wypchać się z tym aparatem, albo schować i więcej nie wyciągać. Scarlett stłumiła złośliwy uśmiech. Nagle ten sam głos spytał się czy są zainteresowani oprowadzeniem po centrum. Zaraz potem obok nich pojawiła się schludnie ubrana kobieta z uśmiechem przyklejonym do twarzy. To chyba oczywiste, że po tylogodzinnej pracy najchętniej krzyknęłaby, żeby wszyscy pocałowali ją w dupę... Blondynka już miała równie sztucznie i uroczo poprosić, aby pracownica sobie poszła, gdy nagle została olśniona: - Oh, jak dobrze, że pani tu jest - zaczęła się podlizywać - Czy moglibyśmy przyłączyć się do tamtej grupy? - wskazała na gromadę turystów i słodko się uśmiechnęła. - Oczywiście! Zapraszam. - Po czym poprowadziła ich do wycieczkowiczów. Przez głowę Lettie przeleciał pierdyliard pomysłów co by było gdyby niepostrzeżenie odłączyli się od grupy i zaczęli działać na własną rękę. Uśmiechnęła się do Nathanaela i miała nadzieję, że jej plan również do niego dotarł. Scarlett Lana Estellon- Administrator
- Liczba postów : 254
Join date : 19/11/2012 Age : 411 Skąd : Gallifrey
by Nathanael Vandenbroek Sob Kwi 27, 2013 11:45 am Nathan zauważył nieśmiały uśmiech Scarlett i ze zdziwieniem stwierdził, że nie był to ten wyćwiczony grymas, do którego Panna Doskonała przyzwyczaiła swoje otoczenie. Był to jak najszczerszy, nieco nawet nieśmiały pół-uśmiech, który wykwitł na jej ustach wraz z jednoczesnym pojawieniem się błysku podekscytowania w oku, które już nie raziło stalowym chłodem i wymuszonym dystansem. Postanowił wyryć w pamięci ten obrazek na wypadek, gdyby nigdy więcej nie dane mu było go ujrzeć. Odwzajemnił jej porozumiewawcze spojrzenie i skierował się w stronę dość sporej grupki ciekawskich turystów. Dziewczyny podążyły za nim. Po chwili stali już pośród gapiów, perfekcyjnie wmieszani w tłum. Nate wbił uważne spojrzenie w przewodniczkę i nie odwracając głowy nawet na ułamek sekundy, kątem oka ustalił pozycję Lettie. Ze względu na napierający tłum stała tuż obok niego, tak blisko, że ich ramiona niemal się stykały. Wciąż intensywnie wpatrując się w opiekunkę grupy, przelotnie musnął dłoń Estellonówny, dając jej tym samym znak. Zrozumie lub nie, tym nie zamierzał się przejmować. Wtedy właśnie przewodniczka skończyła nudną opowieść na temat historii powstania centrum i wycieczkowicze ruszyli przed siebie, w kierunku pierwszego z pomieszczeń, które mieli zwiedzić. Nathanael odłączył się od grupy niepostrzeżenie i przez nikogo niezauważony, przemknął po znajdujących się na lewo schodach. Gdy dotarł piętro wyżej, usłyszał za sobą cichutki, głuchy dźwięk obcasów, ostrożnie stawianych na kolejnych stopniach. Zatrzymał się, lecz nie spojrzał za siebie. Nathanael Vandenbroek
- Liczba postów : 111
Join date : 29/11/2012 Age : 823 Skąd : Gallifrey
by Scarlett Lana Estellon Sob Kwi 27, 2013 12:36 pm Przewodniczka poprowadziła ich do dość sporego tłumu, który tworzyły osoby z całej galaktyki, a nawet jeszcze dalszych zakątków wszechświata. Mimo że wiedza Scarlett na temat obcych nie ograniczała się do Daleków, to i tak większości z dziwacznych stworzeń nie kojarzyła. A najbardziej bolało ją to, że działało to także w drugą stronę. Nikt nie wie kim jestem? na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. To takie... takie nadzwyczajne. Scarlett z pięknym sztucznym zainteresowaniem wymalowanym na uroczej buźce udawała, iż informacje podawane przez przewodniczkę interesują ją w dużym stopniu. Rozejrzała się dookoła skanując każdy najmniejszy przedmiot mogący pomóc im w wywołaniu jakiejś ciekawej, niekoniecznie pozytywnej dla innych sytuacji. Na samą myśl uśmiechnęła się i pogrążyła w marzeniach, co może zdziałać s a m a z Nathanem. Mężczyzna stał obok niej i wyraźnie czuła jego bliskość. Jakby tego było mało brunet dotknął jej dłoni, a po jej ciele przebiegł dreszcz podniecenia. Otrząsnęła się i spojrzała na Nathanaela wymownym wzrokiem. Lettie już miała podążać w stronę schodów odłączając się od grupy, gdy nagle zauważyła, iż władca robi dokładnie to samo. Miło. Poczekała chwilę i poszła za nim. Serce waliło jej coraz szybciej na znak nadciągających kłopotów. Nate zatrzymał się i nawet nie oglądnął za siebie. Gdyby taki przejaw ignorancji okazał Scarlett ktoś inny, zapewne rzuciłaby w niego pierwszym lepszym przedmiotem, który wpadłby jej w łapki. Nawet gdyby była to siekiera. - Ładnie wyglądasz z tyłu - powiedziała trochę zadziornie. - A przynajmniej częściowo - jej mina była tak pewna siebie, że nawet jak na blondynkę wyczyn był warty zapisania. Scarlett Lana Estellon- Administrator
- Liczba postów : 254
Join date : 19/11/2012 Age : 411 Skąd : Gallifrey
by Nathanael Vandenbroek Sob Kwi 27, 2013 1:33 pm Odczekał jeszcze krótką chwilę w bezruchu, po czym powoli odwrócił się, najpierw zerkając na dziewczynę przez ramię, a dopiero później wykonując półobrót całym ciałem. Stała kilka stopni niżej, a więc musiała zadzierać głowę do góry, żeby na niego patrzeć, ale pomimo tego cała jej sylwetka emanowała pewnością siebie. -Wiem - stwierdził, zawadiacko unosząc do góry prawą brew - dlatego pozwoliłem ci się poprzyglądać. Wydał z siebie cichy pomruk, trochę zbliżony do niewyraźnego śmiechu. Był strasznie zadowolony z irytacji, jaką niewątpliwie wywołał u Lettie swoją bezceremonialną odzywką. Księżniczki nie przywykły przecież do takiego traktowania. A potem bez słowa, tak po prostu złapał ją za rękę i pociągnął za sobą, wbiegając na kolejne piętro. Nie mogli sobie pozwolić na stanie w miejscu, ktoś mógł ich w każdej chwili zauważyć. Dotarli na trzeci poziom i bezszelestnie przemknęli przez długi korytarz w poszukiwaniu archiwum. Znajdowało się ono w ostatnim pomieszczeniu po lewej stronie. Nate chwilę manipulował przy zamku, aż wreszcie bez wysiłku otworzył drzwi. Wszedł do środka i pociągnął za sobą Scarlett, popychając następnie drzwi tak, że zamknęły się z głuchym trzaskiem. Obrzucił twarz dziewczyny spojrzeniem pełnym satysfakcji, po czym wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Nathanael Vandenbroek
- Liczba postów : 111
Join date : 29/11/2012 Age : 823 Skąd : Gallifrey
by Scarlett Lana Estellon Sob Kwi 27, 2013 2:01 pm Jaki on bywał irytujący?! Gdzie takich robią? Gdy Scarlett wraz z Nathanaelem przemierzała korytarze w dość denerwujący sposób, bo... no heloł! Kto ciąga Pannę Doskonałą za rękę? To była jej robota, a najlepszym przykładem był Dorian. Właśnie, Dorian. Ciekawe co z nim? Momentami miała ochotę wyrwać swoją dłoń i podążyć własną ścieżką. Niestety, schemat budynku nie był jej znany, więc co najwyżej mogłaby wrócić na miejsce i posłuchać gadania nudnej przewodniczki. Chłodno powiedziała: - Po co? Scarlett Lana Estellon- Administrator
- Liczba postów : 254
Join date : 19/11/2012 Age : 411 Skąd : Gallifrey
by Nathanael Vandenbroek Sob Kwi 27, 2013 2:15 pm -Chciałem z tobą pobyć w cztery oczy - odparł zaczepnie i puścił do niej oko, jednak szybko zmienił wyraz twarzy i skierował swoje myśli na inne tory. Nie przyleciał tu po to, żeby flirtować z Estellonówną, tylko żeby coś sprawdzić. - Tu powinny być plany budynku - powiedział poważnie i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu w poszukiwaniu odpowiednich schematów. Po chwili jednak powrócił wzrokiem do twarzy Lettie. Przydałyby mu się jej bystre oczka. -Pomożesz mi? - spytał, uważnie badając jej reakcję. Nathanael Vandenbroek
- Liczba postów : 111
Join date : 29/11/2012 Age : 823 Skąd : Gallifrey
by Makiavel Myrddin Sob Kwi 27, 2013 2:42 pm Sklep z pamiątkami w centrum badawczym był rajem. Błękitne oczy Makiavela błyszczały podsycane blaskiem pasji. Nieco zgarbiony myszkował między regałami raz po raz posyłając bezwiednie sprzedawczyniom szeroki i ujmująco naturalny uśmiech. Ręce miał już pełne najróżniejszych sprzętów i bibelotów. Teraz musiał zdecydować, które dwa z nich godne były zatrzymania. Makiavel miał bowiem swoje zasady. Z każdej wyprawy gromadził maksymalnie 6 rzeczy, a miał jeszcze dziś na Planecie Ognia kilka miejsc do zwiedzenia. W końcu zdecydował, że nożyczki o karbonizowanych ostrzach do przecinania fal dźwiękowych i fiolka z zawiesiną Trommeryzacyjną każdą substancję są najbardziej godne uwagi. Uiścił w kasie stosowną zapłatę i opuścił pomieszczenie wpychając kupione przedmioty w przepastne kieszenie brązowego sweterka. Patrząc pod nogi zapomniał zwrócić uwagę na to, co działo się z przodu, skutkiem czego wpadł w tłum ludzi. Oprzytomniały nagle w gąszczu turystów miotał się rozpaczliwie nie mogąc znaleźć wyjścia z tej żyjącej pułapki. W najgorszych koszmarach nie przyśniła mu się śmierć poprzez przygniecenie przez masę kosmicznych stworów. Zasłonił oczy rękami. Po chwili poczuł na sobie powiew powietrza. Rozchylił nieco palce i stwierdził, że tłum przeszedł kawałek dalej by oglądać eksponaty. Odetchnął już spokojniej i obejrzał się za siebie obejmując wzrokiem grupę. Na jej obrzeżach dostrzegł pewną dziewczynę, chociaż to nie ona tak naprawdę przykuła jego uwagę. Podbiegł do ciemnowłosej panny i nieśmiało zaczepił ją. - Przepraszam, czy... czy to jest ziemska lustrzanka Nikon D5100? - spytał wskazując trzęsącymi się z emocji dłońmi na torbę z aparatem fotograficznym Anastazji. Makiavel Myrddin
- Liczba postów : 34
Join date : 13/03/2013 Age : 864
by Scarlett Lana Estellon Sob Kwi 27, 2013 2:44 pm Lekko podirytowana Scarlett popatrzyła na niego wzrokiem, w którym ukrywała wszystkie swoje uczucia. Jasne, jasne. A ja nie jestem ładna przewróciła oczami i założyła ręce na biodra. Obserwowała przez chwilę każdy ruch Nathanaela, po czym usiadła do najbliżej stojącego komputera. Nie odpowiedziawszy na pytanie mężczyzny zajęła się szukaniem. Domyślała się, iż nie chodzi tu o taki zwykły plan, który dostępny jest w najbardziej widocznym miejscu w hallu. Przecież tak stary budynek z masą tajemniczych pomieszczeń tylko czeka aż ktoś bardziej kreatywny zdobędzie się na odwagę i odwiedzi każdy ich zakamarek. Zaczęła wklepywać coś na klawiaturze. Kluczowe hasła, tajne wyrazy i inne kombinacje liczb. Z jednego okienka przeskakiwała na drugie. Naprawdę, obserwując zabezpieczenia, którymi dysponuje ośrodek w porównaniu z tymi komputerowymi są wręcz niemożliwe do złamania. Dlatego też wiele czasu nie zajęło Scarlett odnalezienie planu budynku z dodatkowymi pomieszczeniami. Z dodatkowym piętrem! Dumna z siebie, szczędziła głosu, aby oznajmić brunetowi, iż to czego pragnął właśnie zgrywa się na mini przenośnik, podpinany do ich śrubokrętów. Z gracją podniosła się z krzesła i podeszła do Nate'a stojącego tyłem odchrząkając za nim: - Ykhym - zrobiła pauzę. - Szukałeś planów? - Mężczyzna odwrócił się i bez żadnego uprzedzenia wyciągnął szybko rękę w przód, aby pozbawić Estellonównę cennych informacji zawartych na nośniku. Uśmiechnęła się sarkastycznie. - Co będę z tego miała?... - głos miała spokojny i zadziorny.
Scarlett Lana Estellon- Administrator
- Liczba postów : 254
Join date : 19/11/2012 Age : 411 Skąd : Gallifrey
by Nathanael Vandenbroek Sob Kwi 27, 2013 3:40 pm Błyskawicznie wyciągnął dłoń po nośnik z danymi, jednak Lettie wykazała się nadzwyczajnym refleksem i szybko cofnęła dłoń, przez co ręka mężczyzny smagnęła tylko powietrze bezowocnie. Patrzyła mu prosto w oczy, pewnie, wręcz bezczelnie. Nate poczuł, jak podnosi mu się ciśnienie, początkowo z irytacji, ale później... Później padło pytanie. - Co będę z tego miała? Przez chwilę uważnie mierzył ją wzrokiem, a następnie po raz kolejny wyciągnął przed siebie dłoń. Tym razem zrobił to bardzo powoli, zbliżając rękę do twarzy Scarlett. Uśmiechnął się nieznacznie. Delikatnie chwycił dziewczynę za podbródek, ujmując go kciukiem i palcem wskazującym. Zrobił krok do przodu, zbliżając się do niej jeszcze bardziej, tak blisko, że mógł czuć jej oddech na swojej twarzy. -A co byś z tego chciała?... - zapytał cicho, wbijając w nią nieugięte, poważne spojrzenie. Miał nadzieję, że nie stchórzy. Nathanael Vandenbroek
- Liczba postów : 111
Join date : 29/11/2012 Age : 823 Skąd : Gallifrey
by Scarlett Lana Estellon Sob Kwi 27, 2013 3:58 pm Naprawdę Scarlett o wielu rzeczach śniła, ale chyba przez całe jej życie coś takiego nie przeszło przez myśl. Dobrze, bo lubiła być zaskakiwana, a szczególnie pozytywnie. Podszedł do niej, po czym przysunął dłoń do jej twarzy. Spojrzała na niego spod ciemnych brwi, rzucając zaciekawione spojrzenie. Miała nadzieję, że brunet nie czuje jak serca dziewczyny biją. Bo szczerze mówiąc, miała wrażenie, że zaraz jej wyskoczy z piersi. -A co byś z tego chciała?... Kurwa! Oczywiście idealnie wyćwiczona mina Lettie w ogóle nie ukazywała aktualnego stanu blondynki. Zrobiła mały, ale bardzo śmiało krok, spojrzała mu w oczy i delikatnie muskając ucho ustami powiedziała: - Zależy jak daleko jesteś w stanie się posunąć. Scarlett Lana Estellon- Administrator
- Liczba postów : 254
Join date : 19/11/2012 Age : 411 Skąd : Gallifrey
by Anastasia D'angelo Sob Kwi 27, 2013 4:11 pm To było... hmm, zaskakujące. W jednej chwili hol był puściutki, a w drugiej nie wiadomo skąd w oddali pojawiła się grupa turystów. No spoko, mogli tu przyjść, ale nie, oni pojawili się znikąd. Czy też z ukrytego przejścia, co wcale nie zdziwiłoby Any w tym dziwnym i kompletnie obcym świecie. Scarlett oczywiście wtrąciła swoje złamane trzy grosze do rozmowy, a Nate przystał chętnie na jej propozycję. - Patrzcie, bo uwierzę, że przyszliśmy tu zwiedzać – stwierdziła kąśliwie pod nosem. Nikt jednak nie zwracał od nią najmniejszej uwagi, choć zdawałoby się, że mężczyzna wziął Anę za towarzyszkę, a nie tamtą niezwykle irytującą blondynkę. Stanęła z brzegu grupy, w odróżnieniu od parki, która wlazła w sam środek wycieczki. No dobra, nie tak znowu w środek, ale i nie z brzeżku. Szatynka próbowała się skupić na tym, co mówiła przewodniczka, ale strojone ukradkiem minki wspomnianej pary rozpraszały jej uwagę. Zrodziła się u niej niechęć do Nathanaela, prawdopodobnie przez to podrywanie. Jaki Don Juan. No zaraz rzygnę tęczą. Do Estellówny zaś niechęć wzrosła, o ile w ogóle było to możliwe.
Nie mogła już na to patrzeć, więc odwróciła wzrok. Za chwilę i tak spojrzała w ich stronę. Tyle, że już ich tam nie było. Tylko spuścić go na chwilę z oczu, a już zniknie – pomyślała z irytacją. Po raz wtóry ją zostawił samą sobie. Co za egoista. Rozglądnęła się, ale oczywiście nie dostrzegła znajomych twarzy. Za to znienacka zaskoczyło ją pytanie młodego chłopaka o aparat. Zapominając o względach bezpieczeństwa, odpowiedziała twierdząco. Zaraz syknęła, gdy tylko zdała sobie sprawę z błędu. Przyglądnęła się jednak pytającemu i stwierdziła, że raczej nic jej nie grozi od jego strony. Młodzieniec aż drżał z podekscytowania na widok torby z urządzeniem. Uśmiechnęła się na ten widok – dobrze znała to uczucie, szczególnie jeśli chodzi o fotografię. Mimo wszystko nieznacznie odsunęła torbę. Podświadomie czuła, że zawsze i wszędzie musi chronić aparat. - A więc interesujesz się fotografią. Nie było to pytanie, a stwierdzenie. Przecież doskonale widziała minę chłopaka. Anastasia D'angelo
- Liczba postów : 119
Join date : 05/12/2012 Age : 36 Skąd : Paryż
by Nathanael Vandenbroek Sob Kwi 27, 2013 4:14 pm Nie tu. Nie teraz - powiedział sobie stanowczo, choć jego ciałem wstrząsnął intensywny dreszcz. To zadziwiające, że musiał sobie o tym przypominać. Nathan w tamtej chwili sam siebie nie poznawał. I nie chodziło o to, że należał do rodzaju tych "porządnych" facetów, Vandenbroek nigdy nie przepuszczał nadarzającej się okazji. Ale nic nigdy nie było w stanie zaburzyć jego koncentracji nad rozpoczętą misją. A teraz... z trudem udało mu się przypomnieć, po co tu przyszli. Pewnym gestem położył prawą dłoń na karku Lettie, lewą ujmując jej słodką buzię. Złożył delikatny, ciepły pocałunek na jej policzku, po czym nie zmieniając ułożenia rąk, powoli odsunął swoją twarz od twarzy Scarlett. Tylko on jeden wiedział, jak wiele wysiłku go to kosztowało. Znów zajrzał głęboko w jej oczy. -Tyle wystarczy..? Nathanael Vandenbroek
- Liczba postów : 111
Join date : 29/11/2012 Age : 823 Skąd : Gallifrey
by Scarlett Lana Estellon Sob Kwi 27, 2013 4:35 pm Scarlett pewnie byłaby zachwycona ostatnimi sekundami, gdyby nie to, że w pewnym stopniu wiedziała jaki jest Nathanael. On zrobiłby wszystko żeby wyciągnąć informacje i dostać to, czego chce. Zdając sobie z tego sprawę, uspokoiła się i z obojętną, a wręcz trochę zawiedzioną miną odsunęła się od niego, dając jednocześnie odpowiedź na pytanie. Nie powiedziała nic, nie chcąc ujawniać swoich uczuć. Nie było sensu rozwijać rozmowy w kierunku, którego brunet nigdy nie zrozumie. Rzuciła mu mini dysk, a drugi włożyła do swojego śrubokrętu. - Po co? - powtórzyła swoją kwestię trochę zbyt lodowatym tonem. Scarlett Lana Estellon- Administrator
- Liczba postów : 254
Join date : 19/11/2012 Age : 411 Skąd : Gallifrey
by Nathanael Vandenbroek Sob Kwi 27, 2013 4:54 pm Scarlett zdecydowanie nie spodobał się zwrot akcji, jaki zafundował jej Nathan. Wyrzuciła z siebie zimne pytanie w taki sposób, jakby chciała zamrozić go na całe wieki. Nate pomyślał sobie, że co się odwlecze, to nie uciecze i zrobiło mu się gorąco na myśl o poziomie intensywności emocji buchających w tym drobnym, ślicznym ciałku. Spokojnie zajął się wkładaniem otrzymanego od blondynki nośnika do swojego sonicznego zegarka, po czym skierował promień hologramu na najbliższą ścianę. Ha! Budynek posiadał dodatkowe piętro! A wejście do niego znajdowało się nigdzie indziej, jak właśnie w archiwum! A właściwie w pomieszczeniu przylegającym do archiwum, do którego można się było dostać dzięki ukrytemu za regałem przejściu. Nate podszedł do niego szybko i zdecydowanym ruchem przesunął mebel. -Jak myślisz, po co ukrywają całe piętro? - spytał retorycznie. -Idziesz? Nathanael Vandenbroek
- Liczba postów : 111
Join date : 29/11/2012 Age : 823 Skąd : Gallifrey
by Makiavel Myrddin Sob Kwi 27, 2013 6:30 pm Dziewczyna przyglądała mu się dość nieufnie jednak Makiavel nic sobie z tego nie robił lub po prostu tego faktu nie zarejestrował. Zakładanie z góry, że interesował się fotografią było dość pochopnym krokiem, toteż Władca Czasu czuł się w obowiązku sprostować fakty. - Nie, nie chodzi o fotografię w żadnym wypadku. Fascynują mnie natomiast same aparaty fotograficzne. W swojej kolekcji mam ich już 265. Może byłabyś zainteresowana sprzedażą lub wymianą tego modelu na jakiś inny dowolny eksponat z mojej kolekcji? Przeniósł wzrok na jej twarz i w pełnym napięcia oczekiwaniu wpatrywał się w jej oczy czekając na odpowiedź. Szanse były nikłe, chociaż Ziemianka nie mogła przecież sobie nawet wyobrazić jakie cuda Makiavel zgromadził przez wieki w swoim TARDIS. Makiavel Myrddin
- Liczba postów : 34
Join date : 13/03/2013 Age : 864
by Scarlett Lana Estellon Sob Kwi 27, 2013 6:32 pm - Nie wiem. Może trzymają tam teletubisie - powiedziała jak najciszej. - Chodźmy się dowiedzieć - zadecydowała i pierwsza weszła na górę. Jak się okazało, po to, żeby za chwilę uciec bliżej Nathanaela. - Weevils - dodała nieco niespokojnie. Oczywiście zachowała się bardzo cicho, aby nie zwrócić uwagi stworów. Zaraz potem nastrój jakby się jej polepszył i powiedziała: - Wyczuwam zabawę! Weevils były to potwory, które lubiły sobie zjeść. Nie żeby były grube. Po prostu lubowały się w mięsie wszystkiego, co im wpadnie w łapy, macki czy co tam mieli. Scarlett Lana Estellon- Administrator
- Liczba postów : 254
Join date : 19/11/2012 Age : 411 Skąd : Gallifrey
by Anastasia D'angelo Sob Kwi 27, 2013 8:06 pm Anastasia poczuła się trochę zawiedziona. - Jak to, same aparaty? Po co one, skoro nie masz pojęcia, który jakie robi zdjęcia? Tylko je zbierasz, po prostu? – nie mogło pomieścić się jej coś takiego w głowie. To tak jakby kolekcjonować jedzenie, bo dobrze wygląda albo ubrania – choćby nie można byłoby ich włożyć. - Sprzedać albo wymienić...? Dlaczego go nie kupisz na Ziemi? Nie, nie sądzę. Za chwilę przyszło jej coś do głowy. 265 aparatów...? - A mogę zobaczyć te aparaty? – spojrzała z nadzieją w jego niebieskie oczy. Anastasia D'angelo
- Liczba postów : 119
Join date : 05/12/2012 Age : 36 Skąd : Paryż
by Makiavel Myrddin Sob Kwi 27, 2013 8:34 pm Makiavel poczuł się nieco przytłoczony niespodziewanym nawałem pytań. Myślał, że ludzie zawsze rzucają tylko "spoko" albo "nie", a tu proszę jaka ciekawość, jeśli nie "ciekawskość" nawet. Zachłysnął się powietrzem, którego nabrał już po pierwszym pytaniu dziewczyny. Odkaszlnął kilka razy i musiał chwilę odetchnąć. - Znaczy... nie wiem na co mam najpierw odpowiedzieć. Jestem kolekcjonerem wszystkiego, bez wyjątku. Nie kupię go na Ziemi, bo tam można go dostać hurtowo a to umniejsza wyjątkowość przedmiotu. I oczywiście, że możesz je obejrzeć. Mój statek jest na zewnątrz. Czy zechcesz ze mną tam przejść? Makiavel Myrddin
- Liczba postów : 34
Join date : 13/03/2013 Age : 864
by Sponsored content Sponsored content
Similar topics Similar topics
Pozwolenia na tym forum: Nie możesz odpowiadać w tematach
| |