|
by Anastasia D'angelo Czw Gru 20, 2012 8:33 pm No tak, mogłam się tego spodziewać. Mężczyzna kompletnie zignorował przyjaźnie wyciągniętą w jego stronę dłoń Anastasii. Niby nic wielkiego, a sprawiło dziewczynie zawód. Delikatnie mówiąc, nie przepadała za takimi sytuacjami. Poczuła lekki niesmak. - Mów mi Nate – rzuciwszy takim stwierdzeniem i nie wypowiadając swojego nazwiska, facet się odwrócił i już miał wyjść, kiedy coś go zatrzymało. Łaskawie powiedział: - Chodź. Pokażę ci twój pokój. Anie zdawało się, że mówił to z niechęcią. Przez głowę przemknęła jej myśl, że nie chciał od razu zostawiać jej samej, bo obawiał się, że coś popsuje.
Ruszyła za Nate’em. Teraz, kiedy emocje już opadły (bądź co bądź były), mogła odetchnąć z ulgą. U niej oznaką napięcia była małomówność, więc teraz język się jej rozwiązał. - W zasadzie, to mógłbyś mi więcej wytłumaczyć. Nie zrozum mnie źle, ale nagle okazuje się, że to, co wiem o świecie, w którym żyję, jest garstką nic nie znaczącego prochu. Żyłam sobie w Paryżu, trochę podróżowałam, a teraz przydarza mi się to, o czym się nawet nie śniło filozofom. Kim jesteś? Można jakoś nazwać twoją, bo ja wiem, rasę? Bo w kosmosie jest ich mnóstwo, prawda? No i gdzie w zasadzie się wybieramy? Tylko wiesz, nazwa mi i tak nic nie powie. Nawet się nie zorientowała, kiedy znaleźli się pod drzwiami.
Anastasia D'angelo
- Liczba postów : 119
Join date : 05/12/2012 Age : 36 Skąd : Paryż
by Nathanael Vandenbroek Czw Gru 20, 2012 9:16 pm Ruszyli krętym korytarzem w kierunku nowego pokoju Anastasii. Przez całą drogę dziewczyna paplała, a Nate cierpliwie czekał, aż wreszcie skończy zadawać pytania i dane mu będzie wtrącić choć słowo. - W zasadzie, to mógłbyś mi więcej wytłumaczyć. Nie zrozum mnie źle, ale nagle okazuje się, że to, co wiem o świecie, w którym żyję, jest garstką nic nie znaczącego prochu. Żyłam sobie w Paryżu, trochę podróżowałam, a teraz przydarza mi się to, o czym się nawet nie śniło filozofom. Kim jesteś? Można jakoś nazwać twoją, bo ja wiem, rasę? Bo w kosmosie jest ich mnóstwo, prawda? No i gdzie w zasadzie się wybieramy? Tylko wiesz, nazwa mi i tak nic nie powie. Byli na miejscu. Nathanael pchnął drzwi zdecydowanym ruchem i wszedł do pokoju, nie zważając na to, że może chciałaby, żeby przepuścił ją pierwszą.
To pomieszczenie było miejscem, w którym Władca Czasu umieszczał swoje towarzyszki, jeśli je gdzieś zabierał. Każda Gallifrejanka, której dane było latać Bad Wolfem wystarczająco długo, by było to konieczne, spała właśnie tutaj. A może raczej nie spała, w każdym bądź razie sporo czasu spędzała w znajdującym się tu łóżku. Pokój był obszerny i dobrze oświetlony, pomimo że nie było tam przecież okien. Utrzymany w kolorach bieli i szarości. Znajdowało się w nim ogromne łóżko ze śnieżnobiałą pościelą, grafitowy dywan i duża, szara komoda – wewnątrz pusta, gotowa na pomieszczenie kilku osobistych rzeczy nowej lokatorki. Obok łóżka stał wielki, wygodny fotel. Ściany były koloru białego. Pod jedną z nich znajdował się regał z książkami, a obok niego biurko z ustawionym na nim komputerem. Odrobina rozrywki na wypadek, gdyby nagle okazało się, że mężczyzna jest zbyt zajęty, żeby niańczyć pasażerkę, którą akurat miał ze sobą. Pomieszczenie to najczęściej pozostawało puste, Nate bowiem zazwyczaj pochłonięty był dużo ważniejszymi sprawami, niż jakieś głupie romanse. Jasne, są one potrzebne każdemu, ale nie wolno też sobie nimi zanadto zaprzątać głowy. Tak czy inaczej, jedno było pewne: do tej pory nie stanęła tu jeszcze ludzka stopa.
Nathanael wzdrygnął się lekko i usadowił się wygodnie w fotelu. - Pochodzę z Gallifrey, tam właśnie teraz lecimy. Podróż potrwa około pięciu minut - zaczął. – mieszkają tam przedstawiciele mojego gatunku – Władcy Czasu. Potrafimy swobodnie przemieszczać się w czasie i przestrzeni. W porównaniu z ludźmi, żyjemy bardzo długo. Resztę zobaczysz sobie sama, niedługo startujemy – wyjaśnił spokojnie, podziwiając przy tym własną cierpliwość. Wstał z fotela i niespiesznie skierował się do drzwi. - Rozejrzyj się po pokoju. Tam i tam – powiedział wskazując na dwoje znajdujących się w pomieszczeniu drzwi – jest łazienka i garderoba. Powinno tu być wszystko, czego potrzebujesz. Wrócę po ciebie, gdy będziemy na miejscu – zakończył zdecydowanie i oddalił się szybkim krokiem, nie czekajac na odpowiedź.
Nathanael Vandenbroek
- Liczba postów : 111
Join date : 29/11/2012 Age : 823 Skąd : Gallifrey
by Anastasia D'angelo Czw Gru 20, 2012 10:08 pm Nate nie wydawał się być zachwycony jej nagłym słowotokiem, jednak dzielnie znosił każde kolejne pytanie, po prostu na nie nie odpowiadając. Wszedł pierwszy do pomieszczenia, które rzekomo odtąd miało być jej pokojem, co jej nie przeszkadzało.
Pokój okazał się być przestronny i jasny, a mimo to jakby... martwy. Może przez specyficzne kolory: biel, szarość, granat. Owszem, sprawiał wrażenie czystego i dającego spokój, ale na pewno nie można było o nim powiedzieć, żeby był przytulny. Z pewnością jednak był mieszkaniem gości – choć tylko subtelne szczegóły na to wskazywały – choćby uniwersalność wystroju. Ciekawe, ile ich miał... – pomyślała. Chyba niezbyt wiele, a przynajmniej nie w ostatnim czasie, bo był troszeczkę zakurzony. W pokoju znajdowało się wszystko potrzebne do małych i dużych podróży. Będzie tu wygodnie.
Nate usiadł w fotelu i zaczął tak bardzo upragnione przez nią wyjaśnienia: - Pochodzę z Gallifrey, tam właśnie teraz lecimy. Podróż potrwa około pięciu minut. Mieszkają tam przedstawiciele mojego gatunku – Władcy Czasu. Potrafimy swobodnie przemieszczać się w czasie i przestrzeni. W porównaniu z ludźmi, żyjemy bardzo długo. Resztę zobaczysz sobie sama, niedługo startujemy. Zaginanie czasoprzestrzeni...? Wow. Wstał. - Rozejrzyj się po pokoju. Tam i tam jest łazienka i garderoba. Powinno tu być wszystko, czego potrzebujesz. Wrócę po ciebie, gdy będziemy na miejscu. Nawet nie dał jej czasu na jakąkolwiek odpowiedź, tylko wyszedł. Z grubsza już oglądnęła pomieszczenie, więc zaglądnęła do łazienki. Ta była iście królewska. Choć także utrzymana w chłodnej tonacji, to marmury ją zachwyciły. Od razu zapragnęła gorącej kąpieli z olejkami eterycznymi, ale teraz przecież nie było na to czasu. Garderoba była pełna przeróżnych strojów chyba na każdą okazję. W dodatku ubrania były w każdym rozmiarze tak, że na pewno Ana znajdzie coś dla siebie – w końcu nie wzięła nic ze sobą. W końcu uwagę Any zwrócił fakt, że ubrania były tylko damskie. A więc to pokój różnych sympatii Nate’a? Sporo ich było... Wzdrygnęła się, przecież teraz sama tu mieszkała. Stroje jednak były świetnie dobrane i Anastasia jako rasowa kobieta nie mogła tego nie docenić. Uśmiechnęła się do siebie.
Wspomniane przez Władcę Czasu 5 minut minęło szybko jak z bicza strzelił. Dziewczyna miała ochotę jeszcze dokładniej zwiedzić każdy zakątek tego miejsca, ale Nate zapukał do drzwi i wszedł do środka. - Już wylądowaliśmy? Nie czułam niczego – powiedziała zdziwiona.
Anastasia D'angelo
- Liczba postów : 119
Join date : 05/12/2012 Age : 36 Skąd : Paryż
by Nathanael Vandenbroek Pią Gru 21, 2012 8:44 pm Nate wszedł do sterowni i zaczął pospiesznie manipulować przyciskami na konsoli, ustawiając parametry podróży. Gdy Bad Wolf wystartował, mężczyzna przywołał do siebie Ooda numer dwa. - Zanieś to do sejfu, reguły ostrożności takie, jak zwykle – rozkazał, gdy Ood posłusznie pojawił się przy nim, po czym podał mu wyjętą z kieszeni płaszcza przesyłkę. Nathanael na moment zatonął w rozważaniach. Musiał w najbliższym czasie zaplanować wycieczkę na Planetę Wodrostów, ponadto umówiony był z pewnym handlarzem bronią na prezentację najnowszego produktu. Poza tym musiał jeszcze popracować nad nową zabawką, umożliwiającą maskowanie w terenie bez konieczności użycia TARDIS. W głowie zaczął układać strategię działania na najbliższe godziny. Gdy tylko dolecą na miejsce, pozbędzie się paryskiej ślicznotki, każe jej coś zwiedzać albo wyśle ją na zakupy. Dzięki temu będzie mógł się spokojnie zająć swoimi sprawami. Bad Wolfem zaczęły poruszać wstrząsy zwiastujace lądowanie. Osiągnęli cel podróży - Gallifrey. Nathanael Vandenbroek
- Liczba postów : 111
Join date : 29/11/2012 Age : 823 Skąd : Gallifrey
by Aria Villarin Sob Lut 16, 2013 4:05 pm Statkiem zatrzęsło nieznacznie i Aria złapała się mocniej konsoli Albionu, usiłując utrzymać równowagę. Jej ręka natrafiła przy tym na dłoń Jasona. Stali teraz wszyscy przy konsoli - trio gotowe w każdej chwili stawić czoła nieznanemu. Spojrzała na niego przelotnie, z błyskiem w oku, a następnie przeniosła wesołe spojrzenie na Dali. Zaśmiała się głośno, czując na karku powiew zbliżającej się przygody, a Dali zawtórowała jej radośnie. Aria podbiegła do wyjścia jako pierwsza, a jej towarzysze podążyli zaraz za nią. Otworzyła drzwi z szerokim uśmiechem na ustach, a jej oczom ukazał się Place du Tertre. - Pysznie! - wykrzyknęła radośnie, czując podekscytowanie pulsujące w swoich tętnicach. Rozejrzała się po tym najurokliwszym zakątku dzielnicy Montmartre. Było już po zmroku, a więc oczom jej ukazała się sztucznie oświetlona ciemnożółtym światłem latarni alejka, wzdłuż której gęsto rozsiane były małe kawiarenki i knajpki. Pomiędzy lokalami upchnięte były stoiska lokalnych artystów, sprzedających swoje dzieła turystom lub też na bieżąco malujących portrety zainteresowanych przechodniów. Władczyni Czasu przymknęła powieki i wzięła długi, głęboki wdech, delektując się paryskim powietrzem, zupełnie jakby chciała razem z tlenem wciągnąć do płuc atmosferę tego pięknego miejsca. Odwróciła się gwałtownie, stając przodem do Dalishyi i Jasona. Jej oczy migotały radośnie. -W którą stronę?D. Zaktualizowałem link, chociaż chyba nie na takie samo zdjęcie. Niemniej, to jest najbardziej podobne do tego, które pamiętam. Aria Villarin- Administrator
- Liczba postów : 178
Join date : 19/11/2012 Age : 636 Skąd : Gallifrey
by Jason Moore Sob Lut 16, 2013 5:15 pm Minęła zaledwie chwila i znów byli w podróży. Jason miał nadzieję, że nie zakończy się tak jak poprzednia. Na szczęście nic na to nie wskazywało, wręcz przeciwnie. Pobudzona wizją przygody Aria jakby odżyła. Z błyskiem w oku trzymała się konsoli a gdy wylądowali i pobiegła do wyjścia, jej kroki przywodziły na myśl jakiś energiczny taniec. Patrząc na nią, Moore też od razu czuł się lepiej. Razem z Dalishyą udał się w stronę drzwi. Uśmiechnął się słysząc komentarz Arii. Tym dziewczynom odniesień do jedzenia nigdy nie jest chyba za wiele. - Cóż, nigdy tu nie byłem, wiec nie wiem gdzie warto się udać, ale sam poszedłbym w prawo. Jason Moore
- Liczba postów : 125
Join date : 02/12/2012 Age : 38 Skąd : Nowy York
by Aria Villarin Nie Lut 17, 2013 9:10 pm Był tam! Naprawdę tam był - uśmiech Jasona. Aria żałowała, że nie może uwiecznić tej chwili, tak rzadko można było zobaczyć ten fenomen. Fotografem jednak nie była, toteż nie nosiła przy sobie fotograficznego ekwipunku. -A zatem w prawo! - orzekła radośnie i wykonała zgrabny piruet, po czym ruszyła wybraną przez Moore'a alejką, śmiejąc się cicho. Po chwili zwolniła, dając swym towarzyszom możliwość dotrzymania jej kroku. Rozpoczęła się ich krótka, beztroska wycieczka po Place du Tertre. Zwiedzali, oglądali, podziwiali wszystko, co ich otaczało niczym rasowi turyści. W końcu, po godzinie szwędania się po paryskich zaułkach, usiedli przy jednym z kawiarnianych stolików, ustawionych na świeżym powietrzu. -Wypijmy coś - zaproponowała oczywiście Aria, bo któż inny w z ich trojga miał jeszcze przywódcze zapędy? Dla siebie wybrała kawę i poczekała, aż Dali i Jason również się na coś zdecydują, by mogła za nich złożyć zamówienie. Aria Villarin- Administrator
- Liczba postów : 178
Join date : 19/11/2012 Age : 636 Skąd : Gallifrey
by Dalishya Andraste Pon Lut 18, 2013 8:55 pm Aria wręcz promieniała. Mimo, że dla Dali nie był to w zasadzie widok niecodzienny, nie mogła powstrzymać się o nieustannego uśmiechu. Uwielbiała takie wycieczki. W wyśmienitych humorach spędzili około godziny na zwiedzaniu urokliwych zakątków nocnego Paryża. W końcu postanowili zająć miejsca w którejś z niezliczonych kawiarenek. Było całkiem przyjemnie. Dali zamówiła sobie sok pomarańczowy, Jason pozostał wierny czarnym barwom i zamówił herbatę. - Co będziemy teraz robić? Louvre jest już pewnie zamknięty. Przydałaby się jakaś mała przygoda - stwierdziła rozmarzonym tonem. - Ale przyjemna - dodała ze śmiechem, widząc pełną dezaprobaty minę Moore'a. Dalishya Andraste
- Liczba postów : 56
Join date : 27/11/2012 Age : 780 Skąd : Gallifrey
by Aria Villarin Wto Lut 19, 2013 8:53 pm Zamyśliła się na krótką chwilę, pochylając się nad swoim kubkiem. Szukała w pamięci jakiegoś szczególnego miejsca w Paryżu, wartego odwiedzenia. Takiego, które zapewniłoby im nieco więcej rozrywki, niż typowe szlaki turystyczne. Pociągnęła spory łyk kawy i natychmiast się zakrztusiła. Nie była w stanie przełknąć napoju – smakował dziwnie. Inaczej, podejrzanie… Wbiegła do wnętrza kawiarni i skierowała się prosto do toalety, gdzie natychmiast wypluła to, co pozostało jej jeszcze w ustach. Z bezgranicznym zdziwieniem spojrzała na własne odbicie w lustrze i wzięła głęboki oddech. Po chwili szybkim krokiem wyszła z łazienki, wychodząc do niedużego pomieszczenia, w którym ustawione były rzędy stolików. Zakradła się na zaplecze i zaczęła się po im ostrożnie rozglądać, szukając czegoś podejrzanego.
Aria Villarin- Administrator
- Liczba postów : 178
Join date : 19/11/2012 Age : 636 Skąd : Gallifrey
by Jason Moore Wto Lut 19, 2013 9:32 pm Sielanka trwała - do czasu. Upiwszy łyk kawy Aria nagle zrobiła dziwną minę, zerwała się z krzesła i wbiegła do lokalu. Jason i Dali wymienili ze sobą szybkie zdziwione spojrzenia, po czym poszli w ślady towarzyszki. Wnętrze wyglądało zasadniczo dość spokojnie. W wieczory tak ciepłe jak ten, ludzie zwykle zajmowali stoliki na zewnątrz, toteż nie było tu zbyt wielu ludzi. Rozglądali się po pomieszczeniu szukając wzrokiem "uciekającej blondynki". W końcu Jason kątem oka zarejestrował, jak zakradała się do drzwi, prawdopodobnie prowadzących na zaplecze. Trącił Andraste lekko by skierować tam jej uwagę. Również niepostrzeżenie postanowili podążyć dalej za Arią. Zastali ją rzeczywiście na zapleczu, gdzie zapamiętale myszkowała. - Czego szukasz? - Co się stało? Ich wyszeptane pytania zbiły się ze sobą w powietrzu. Jason Moore
- Liczba postów : 125
Join date : 02/12/2012 Age : 38 Skąd : Nowy York
by Aria Villarin Sro Lut 20, 2013 8:08 pm Przekładała pospiesznie wszystkie znajdujące się na zapleczu produkty, sumiennie poukładane w równiutkie rzędy. Tam, gdzie zjawiały się jej zwinne palce, natychmiast nastawał chaos. -To nie to, nie to... - mruczała pod nosem, ani na chwilę nie przerywając swoich poszukiwań. -Coś się tu nie zgadza... - oznajmiła w końcu tonem odkrywcy, tak jakby jej towarzysze jeszcze się w sytuacji nie połapali. Otworzyła jedną z puszek i przysunęła ją sobie do twarzy. Ostrożnie powąchała zawartość i zamyśliła się na moment. -Mam! - wykrzyknęła cicho, a na jej ustach wykwitł triumfalny uśmiech. Podsunęła puszkę pod nos Dali, ukazując przyjaciółce zawartość pojemnika. - I co ty na to? Aria Villarin- Administrator
- Liczba postów : 178
Join date : 19/11/2012 Age : 636 Skąd : Gallifrey
by Dalishya Andraste Sob Lut 23, 2013 5:48 pm Aria przez moment była całkowicie pochłonięta swoim śledztwem. Dopiero gdy natrafiła na to, czego najwidoczniej szukała, postanowiła zwrócić się do swoich towarzyszy. Podsunęła Dali pod nos puszkę i spytała o opinię. - Poodejrzaane - odparła blondynka, nieświadomie przeciągając samogłoski niczym Mort. - To miałaś w filiżance? Coś tu się mocno nie zgadzało. Przecież wyeliminowali już szalonego naukowca, który dybał na życie Arii. Dlaczego zatem to wciąż jej przytrafiały się dziwne rzeczy? Nie mogła się powstrzymać i obrzuciła podejrzliwym spojrzeniem Moore'a, chociaż on prawdopodobnie odebrał wyraz jej oczu jako niepokój. - Możemy to coś dokładniej zbadać - orzekła wskazując na puszkę. - Mam w TARDIS przenośny zestaw laboratoryjny. Dalishya Andraste
- Liczba postów : 56
Join date : 27/11/2012 Age : 780 Skąd : Gallifrey
by Aria Villarin Sro Lut 27, 2013 6:45 pm Rzeczywiście, to było trochę podejrzane. Nie dlatego, że znaleziona przez Arię substancja była w jakikolwiek sposób trująca - bo nie była. Jednakże była to substancja pochodzenia pozaziemskiego, a to już wzbudzało podejrzenia. Jakiś kosmita zabawiał się w tej okolicy i wypadało przynajmniej sprawdzić, czy miał czyste intencje. Aria nie musiała używać zestawu laboratoryjnego żeby wiedzieć, co znajdowało się w puszce, bo już się z tym drobnym, ciemnopomarańczowym proszkiem w swoim życiu spotkała. Był to środek polepszający smak kawy, pierwotnie występujący na planecie o nazwie Alsatia i sprowadzany stamtąd na inne planety. Nie trzeba chyba dodawać, że największym powodzeniem cieszył się na planecie kawiarni. Substancja kompletnie nieszkodliwa dla ludzi, choć delikatnie uzależniająca, natomiast dla Władców Czasu - po prostu paskudna w smaku. Być może ten, kto sprowadził tu ten specyfik i dodawał go turystom do kawy, po prostu był zapalonym baristą z powołania? Aria miała szczerą nadzieję, że tak właśnie było. Żeby utrzymać swoją wiarę we wszechświat i zatrzymać na odpowiednim poziomie swój bezbrzeżny optymizm - potrzebowała jednego, małego dowodu na to, że nie wszyscy wokół są źli i knują niecne plany przeciw innym gatunkom. -Przecież to petzlition - wyjaśniła cierpliwie przyjaciółce, mówiąc ledwie dosłyszalnym szeptem, jednoczesnie nerwowo rozglądając się na boki. -Tylko do kogo należy? Ostrożnie wychyliła głowę przez drzwi i wyjrzała do wnętrza lokalu. W końcu postanowiła, że czas najwyższy zwrócić na siebie uwagę. Pewnie wkroczyła za kontuar, przy którym znajdowała się kasa i ułożyła na nim obie dłonie. Podciągając się zwinnie, wskoczyła na blat, po czym usadowiła się na nim wygodnie. Siedziała tak z szerokim uśmiechem na ustach, radośnie kiwając nogami i bezczelnie szukała wzrokiem kogoś, kto na jej zachowanie zareaguje. Już bardziej wymownie się nie da - pomyślała. Aria Villarin- Administrator
- Liczba postów : 178
Join date : 19/11/2012 Age : 636 Skąd : Gallifrey
by Jason Moore Sob Mar 02, 2013 9:31 pm Konspiracyjne działania Arii wartko się rozwijały. Jason obserwował brunetki gdy te rozprawiały o jakiejś nieznanej mu substancji, którą chwilę wcześniej namierzyły. A później Aria postanowiła działać "na bezczelu". Moore, który wyszedł za nią z zaplecza z niemym zdziwieniem obserwował jej poczynania. No to by było na tyle działania w ukryciu. Oczywiście siedzenie na barze nie należy do zbioru zasad konwencyjnego zachowywania się publicznie, toteż dziewczyna szybko wzbudziła zainteresowanie. Goście zaczynali się w jej stronę odwracać i szeptać coś między sobą. W pewnym momencie podszedł do niej jeden z kelnerów. Jason obdarzył go niechętnym spojrzeniem, obiektywnie rzecz ujmując, gość był po prostu zbyt przystojny. - Witam, jestem zarządcą tego lokalu i byłbym niezmiernie wdzięczny gdyby zechciała pani zejść z blatu - rzekł z tym denerwującym francuskim akcentem. Po czym udając szlachetnego księcia wyciągnął do Arii pomocną dłoń, by ułatwić jej wspomniany manewr. Z zaplecza wyszła w tym czasie również Dalishya, niosąc w dłoni jeszcze jedną identyczną, jak wszystkie w tamtym miejscu, puszkę. Jason Moore
- Liczba postów : 125
Join date : 02/12/2012 Age : 38 Skąd : Nowy York
by Aria Villarin Nie Mar 03, 2013 7:33 pm Nie musiała czekać długo, bo nie minęło nawet pół minuty od kiedy wskoczyła na kontuar, a już znajdował się przy niej przystojny mężczyzna, podający się za właściciela kawiarni. Uprzejmie wyciągnął rękę w kierunku Arii, oferując pomoc w umiejscowieniu jej ciała z powrotem na podłodze. Dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej i wsunęła dłoń w wyczekujące na nią palce, po czym za pomocą zgrabnego skoku powróciła do pozycji stojącej, a następnie wykonała uprzejmy ukłon. Zaśmiała się cicho, wyobrażając sobie owacje nieistniejącej widowni. -Cóż za zbieg okoliczności, właśnie pana szukałam! - odparła wylewnie, wciąż serdecznie się uśmiechając. -Byliśmy własnie w okolicy i tak się zastanawialiśmy, skąd pan ma petzlition? - nic nie działa tak otumaniająco na rozmówcę, jak bezpośrednie, niewygodne pytania. Stojący przed nią mężczyzna nie stracił jednak zimnej krwi i ze stoickim spokojem wpatrywał się prosto w oczy Arii. -Skąd mam...co..? - zapytał bez mrugnięcia powiek. Nie wyglądał przy tym bynajmniej na zaskoczonego pytaniem. Jego twarz nie miała w tej chwili żadnego wyrazu, mogłaby być równie dobrze białą, niezapisaną kartką papieru. Władczyni Czasu właśnie wtedy zorientowała się, że jej dłoń wciąż znajduje się w uścisku nieznajomego, toteż na nią właśnie skierowała znaczące spojrzenie. Jej ręka, z lekkim ociąganiem, została uwolniona. Aria Villarin- Administrator
- Liczba postów : 178
Join date : 19/11/2012 Age : 636 Skąd : Gallifrey
by Dalishya Andraste Nie Mar 03, 2013 8:02 pm Dali jeszcze przez chwilę myszkowała po pomieszczeniu. W jednym z pudełek ustawionych w rogu znalazła jeszcze więcej puszek z petzlitionem. Chwyciła jedną z nich raczej odruchowo i podeszła do drzwi. Aria puściła najwyraźniej wodze rozpoznawalności. Odważnie prowadziła przesłuchanie jakiegoś francuza. Andraste podeszła bliżej. Mężczyzna szedł w zaparte i udawał, że nic nie wie. - O to nam chodzi - wtrąciła się i prezentując mu zawartość puszki. - To jest powszechnie stosowany aromat do kawy - odparł beznamiętnie. - Kupujemy go od specjalnego dostawcy. Raz w miesiącu przywozi nam kawę i przyprawy. A to - wskazał na puszkę - wydaje mi się, że pochodzi z mojego zaplecza. Proszę mi wyjaśnić swoje zachowanie, inaczej będę zmuszony zawiadomić policję. Dalishya Andraste
- Liczba postów : 56
Join date : 27/11/2012 Age : 780 Skąd : Gallifrey
by Aria Villarin Wto Mar 05, 2013 6:24 pm Francuz nie okazał choćby śladu jakichkolwiek emocji. Aria zastanawiała się, która z dwóch możliwych przyczyn jego stoickiego spokoju była bardziej prawdopodobna: niewinność mężczyzny czy fakt, że był on niewzruszonym, bezdusznym psychopatą. Im dłużej wpatrywała się w jego nieporuszoną, kamienną twarz, tym bardziej nie mogła się zdecydować. Jego beznamiętne, puste spojrzenie było w pewien sposób hipnotyzujące, co w połączeniu z ostrymi, regularnymi rysami twarzy sprawiało, że dziewczyna z trudem była w stanie odwrócić od niego wzrok. Spojrzała na Dali, która stała nieruchomo, trzymając puszkę z substancją pozaziemskiego pochodzenia w wyciągniętej przed siebie dłoni. Cała jej postać była w tamtej chwili jednym, wielkim, stanowczym znakiem zapytania. Jason stał na uboczu - jak zwykle, naburmuszony - jak zwykle. Aria powróciła spojrzeniem do sylwetki francuskiego kelnera i przybrała jeszcze bardziej uprzejmy wyraz twarzy, niż do tej pory. -Gdzie możemy go znaleźć? - spytała pogodnie, ukazując zęby w szerokim uśmiechu. Odpowiedziało jej pełne wahania milczenie. Właściciel lokalu najwyraźniej rozważał w myślach opcje potencjalnego wybrnięcia z sytuacji. Albo sposoby na pozbycie się trzech ciał - pomyślała Władczyni Czasu i poczuła przeszywający jej ciało dreszcz przerażenia.Choć gdyby miała być ze sobą w stu procentach szczera - przyznałaby, że w pewnym sensie był to także dreszcz ekscytacji. Coś w nim było takiego... -Mogę wam dać jego numer telefonu - padła w końcu odpowiedź. -Poproszę - odparła blondynka z zadowoleniem i ruszyła za mężczyzną, który w tym samym momencie skierował swe kroki na zaplecze - to samo, które ona i jej towarzysze zdążyli już tego wieczora zwiedzić. Z jednej z wielu znajdujących się tam półek zdjął nieduże pudełko i po chwili przesuwania palcami w jego wnętrzu wydobył z niego to, czego szukał - wizytówkę. Kelner ujął dłoń Arii i wsunął w nią nieduży, prostokątny kartonik, jednocześnie posyłając dziewczynie intensywne spojrzenie. -Dzięki - powiedziała cichutko i zastygła w bezruchu pod tym bacznym spojrzeniem, nie mogąc ruszyć nawet palcem. Aria Villarin- Administrator
- Liczba postów : 178
Join date : 19/11/2012 Age : 636 Skąd : Gallifrey
by Jason Moore Sro Mar 06, 2013 8:14 pm Dziewczyny prowadziły niby to normalną pogawędkę z właścicielem lokalu. To groźba wezwania policji, to oskarżenie o kradzież - nic nadzwyczajnego. A jednak, Jasonowi postawa Francuza nie dawała spokoju. Chodziło mu konkretnie o spojrzenie faceta. Nie żeby było jakieś szczególnie tępe, to nie to, wydawało się raczej... opętane - Jason oglądał stanowczo za dużo filmów. Aria najwyraźniej nie zamierzała nic sobie z tego robić i ciągle wesoła szczebiotała wpatrzona w mężczyznę, jakby był najciekawszym obiektem we wszechświecie. Jason z założonymi rękami stał opierając się o ścianę kawiarni i czekał na coś, czego sam nie potrafił chyba dobrze zdefiniować. Niemniej coś nastąpiło i Jacques (czyż oni się wszyscy tak nie nazywali?) poprowadził Arię znów na zaplecze. Dali przez chwilę wpatrywała się jak dziecko w puszkę, którą trzymała w dłoniach, po czym najwyraźniej podejmując jakąś życiową decyzję, wkradła się za bar, by tam gdzieś porzucić swoją "zdobycz". Jason odprowadził ją wzrokiem i czekał. Tego wieczora nie zamierzał się jednak wykazywać wybitną cierpliwością, toteż ruszył na zaplecze. Uchylił drzwi i zajrzał do środka. Widząc nieporadną postawę blondynki przez chwilę sam nie wiedział jak zareagować. W końcu zdecydowanym gestem otworzył drzwi i podszedł do osób w pomieszczeniu. - Tak, dobra dzięki i tak dalej. Możesz teraz wrócić do swoich klientów, raczej już sobie poradzimy. Dotknął ramienia mężczyzny, by dać my dodatkowy impuls do wykonania rzeczonego polecenia. Jednakowoż to jego palce impuls otrzymały. - Ale was te fartuchy elektryzują - rzucił odruchowo i natknął się na pogardliwe spojrzenie Francuza. Oczywiście musiał odpowiedzieć dokładnie tym samym. - Nie gap się tak tylko idź i zrób herbatę - dodał, po czym przeniósł spojrzenie na Arię. Jason Moore
- Liczba postów : 125
Join date : 02/12/2012 Age : 38 Skąd : Nowy York
by Aria Villarin Czw Mar 07, 2013 7:38 pm W panującą w pomieszczeniu hipnotyzującą atmosferę wdarł się Moore. Aria nie była pewna, czy (tak, jak powinna) była mu za to wdzięczna, czy też wręcz przeciwnie. To, co w tej chwili odczuwała, było bowiem zbliżone do uczucia, jakie towarzyszy solidnemu uderzeniu w twarz. Niewątpliwie otrzeźwiające, ale czy przyjemne... - Nie gap się tak, tylko idź i zrób herbatę - dotarło do jej uszu opryskliwe polecenie Jasona. Gdyby go nie znała, podejrzewałaby, że tego faceta ewidentnie coś ugryzło. Ale przecież doskonale wiedziała, jaki on jest i takie słowa z jego ust nie były dla niej niczym zaskakującym. Otrząsnęła się i rzuciła krótkie: -Pójdziemy już. Jej spojrzenie powędrowało ku Moore'owi, który wpatrywał się w nią bacznie. Posłała mu krótki uśmiech i ruszyła przed siebie, kierując się w stronę wyjścia z kawiarni. Cala trójka opuściła lokal i udała się do TARDIS Dalishyi. Należało zlokalizować tajemniczego dostawcę. Gdy tyko wkroczyli do sterowni, Aria stwierdziła: -Muszę się przebrać - i ruszyła do garderoby przyjaciółki wiedząc, że na pewno znajdzie tam coś odpowiedniego dla siebie. Weszła do pomieszczenia i rozejrzała się po nim półprzytomnie. W dalszym ciągu miała mętlik w głowie. Niepewnie uniosła dłoń, w której wciąż czuła uwieranie twardego kawałka papieru. Rozchyliła palce i ujrzała spoczywające na swej ręce... dwie wizytówki. Przebrała się szybko i niedbale wepchnęła jedną z nich do kieszeni. Dzierżąc drugą w zaciśniętej dłoni, udała się z powrotem do sterowni. -Namierz ten telefon - rzuciła już od wejścia, wyciągając w kierunku Dali kartonik z nadrukowanym numerem. Aria Villarin- Administrator
- Liczba postów : 178
Join date : 19/11/2012 Age : 636 Skąd : Gallifrey
by Jason Moore Pon Mar 11, 2013 8:28 pm Aria szybko wyrwała się z niemego odrętwienia i zachowując się, jakoby nic się nie wydarzyło, wyszła z pomieszczenia. Na odchodnym Rzucając jeszcze kelnerzynie mroczne spojrzenie, Jason podążył za nią. Już po chwili cała trójka znalazła się w Albionie. Aria oznajmiła, że potrzebuje zmienić outfit i zniknęła na moment za drzwiami. Gdy czekali na jej powrót, Dali zajęła się bez zbędnego pośpiechu przestawianiem pokręteł i dźwigien. Moore znów pogrążył się w rozmyślaniach nad działaniem statku. Podszedł do konsoli i również dotknął jednej z gałek. Zaledwie po sekundzie jogo dłoń została zdecydowanie odtrącona. - Nie dotykaj - fuknęła groźnie Dalishya, jakby Człowiek stanowił dla jej drogocennego statku śmiertelne zagrożenie. Jason skrzywił się tylko w geście dezaprobaty dla postępowania kobiety, po czym nonszalancko udał się na obchód ścian kolejnego już TARDIS. Panna Villarin wróciła niezabawem, prezentując na sobie tym razem kostium cokolwiek młodzieżowy. Dziewczyny zaczęły rozprawiać o możliwym dalszym ciągu wyprawy i ciągle coś majstrowały przy konsoli. Jason odniósł wrażenie, że teraz Andraste celowo wykonywała wszystkie czynności dwa, a nawet trzy razy szybciej, by nie był w stanie zapamiętać jakichkolwiek schematów czy sekwencji. Niech sobie robi co chce, i tak to kiedyś ogarnę. Niezrażony postępowaniem Pani Kapitan, podszedł do konsoli i stanął przy barierce, tak, że był od obu pań odgrodzony. Oparł się przedramionami o drążek i czekał na start Albionu. Jason Moore
- Liczba postów : 125
Join date : 02/12/2012 Age : 38 Skąd : Nowy York
by Aria Villarin Sro Mar 27, 2013 11:26 am Władczynie Czasu krótką chwilę poświęciły na dyskusję, bezgranicznie pochłonięte ustalaniem lokalizacji docelowej ich kolejnej teleportacji. Niezrażone późną już bądź co bądź porą, zdecydowały się lecieć od razu. Dalishya stanęła za sterami i po paru sekundach Albion z cichym szumem lekko osiadł w punkcie, z którego dobiegał silny sygnał telefonu komórkowego dealera międzyplanetarnych substancji. Aria spojrzała na Jasona po raz pierwszy, od kiedy weszli do statku. Przybrał niedbałą pozę, w milczeniu opierając się o barierkę konsoli i można było (jak zwykle zresztą) odnieść wrażenie, że to, co działo się wokół nie robiło na nim absolutnie żadnego wrażenia. Blondynka uśmiechnęła się pod nosem z niewielką dozą politowania, zupełnie jakby chciała powiedzieć "cały on...". Przywoławszy na usta ten nieznaczny grymas, ruszyła do wyjścia. TARDIS wylądowała na dalekich suburbiach Paryża, na jednym z wielu mieszczących się tu osiedli złożonych ze zgrupowań ogromnych, luksusowych domów jednorodzinnych. Sygnał telefonu komórkowego dochodził z jednego z takich właśnie budynków, oznaczonego numerem 115. Dom swoim wyglądem ani trochę nie odbiegał od swych usytuowanych naokoło bliźniaczych towarzyszy. Składał się z trzech pięter, a ściana frontowa najniższego poziomu była cała oszklona, formując sobą ogromnych rozmiarów okno i dając możliwość zajrzenia do środka ciekawskim oczom. W tamtej chwili w żadnym z okien budynku nie dało się dostrzec zapalonego światła - domownicy pogrążeni byli zapewne we śnie. Zupełnie się tym faktem nie przejmując, trójka towarzyszy skierowała swoje kroki prosto do dużych, również oszklonych drzwi wejściowych. Aria odszukała wzrokiem dzwonek i bez wahania nacisnęła przycisk kilkakrotnie. W myślach policzyła do pięciu, po czym powtórzyła ten proceder raz jeszcze. Przy piątej takiej serii w pomieszczeniu, które okazało się być całkiem przestronnym salonem rozbłysło delikatne, przyciemnione światło, a z wnętrza dało się słyszeć przytłumione, poirytowane: -Chwila! Usłyszeli zgrzyt klucza przekręcającego się w zamku, a potem metaliczny dźwięk przesuwanego łańcucha i drzwi uchyliły się, ukazując ich oczom na wpół nagiego mężczyznę. Na oko mógł mieć około trzydziestki. Był to wysoki i szczupły blondyn o silnie rozmierzwionej fryzurze. Jego włosy były mocno potargane i niesfornie sterczały na wszystkie możliwe strony. Facet przyglądał im się nieprzytomnie spod półprzymkniętych powiek, a jego twarz wykrzywiał coraz bardziej widoczny grymas wściekłości. - Dobry wieczór - zaczęła Aria uprzejmie, nie zrażając się wrogim nastawieniem rozmówcy, zupełnie jakby wpadła z umówioną wcześniej towarzyską wizytą -skąd masz petzlition? Aria Villarin- Administrator
- Liczba postów : 178
Join date : 19/11/2012 Age : 636 Skąd : Gallifrey
by Dalishya Andraste Sob Kwi 27, 2013 2:14 pm Dzień nadspodziewanie prężnie rozwijał się w kierunku kolejnej przygody. To już trzecia w tym tygodniu - przemknęła Dali przez głowę ta wesoła myśl. Dziewczyna z większym niż jeszcze przed chwilą zapałem zabrała się do sterowania Albionem i dyskusji z Arią. Miejsce, w którym znaleźli się po wylądowaniu nieco zawiodło jej oczekiwania. Nic szczególnie kosmicznego nie rzucało się w oczy w tej pogrążonej w mroku dzielnicy bogaczy. Jeden z nich, którego Aria wywołała na powietrze serią powiadomień w postaci dzwonków do drzwi, wyglądał na poważnie zirytowanego ich odwiedzinami. Nic z resztą dziwnego wziąwszy pod uwagę czas jaki sobie na złożenie wizyty wybrali. - Co? - odpowiedział niezbyt elokwentnie mężczyzna na postawione przez Arię pytanie. - To chyba nie jest skomplikowane - włączyła się Dalishya. - Jeśli jednak nie jesteś w stanie udzielić nam odpowiedzi, to sami jej możemy poszukać. Pozwolisz? - oznajmiła, po czym odsunęła lekko ze swej drogi rozespanego mężczyznę i weszła do środka. Nie zrobiła nawet dwóch kroków, gdy mężczyzna, nagle oprzytomniały, zatrzymał ją zdecydowanym gestem. Dziewczyna odwróciła się w miejscu i obrzuciła właściciela mieszkania wzrokiem pełnym nieco udawanego oburzenia. Jak mogła być oburzona, skoro to ona wtargnęła na posesję? Z trudem powstrzymywała śmiech. Dalishya Andraste
- Liczba postów : 56
Join date : 27/11/2012 Age : 780 Skąd : Gallifrey
by Jason Moore Sob Kwi 27, 2013 4:36 pm Przez moment obserwował żałosne poczynania Dalishyi zastanawiając się tylko - Co tę idiotkę tak bawi? Tylko tracimy czas. Mężczyzna mógł bowiem w każdym momencie rozbudzić się na tyle, żeby zwyczajnie wezwać policję. Jason postanowił wykorzystać jego senne odrętwienie umysłu toteż podszedł doń spokojnie i profesjonalnym tonem oznajmił: - Nie ma powodu do niepokoju, jesteśmy z wydziału Satysfakcji Konsumenta, który przeprowadza aktualnie plebiscyt na najlepszą Paryską kawiarnię. Przeprowadziliśmy ankietę i jednym z wyników było to, że pańskie dostawy składników do kawy istotnie poprawiają standard kawiarni. Chcieliśmy dowiedzieć się u pana, czyli źródła, skąd ta doskonałość się bierze. Dodam tylko, że nagrody w naszym plebiscycie są dość poważne. Czy zechce pan współpracować? Mężczyzna patrzył na niego w osłupieniu nieco chyba zagubiony w gąszczu oficjalności wypowiedzianych przez Moore'a. Tak samo jednak, jak na większość ludzi, słowo "nagrody" dało mężczyźnie dodatkową motywację. - Znaczy... no proszę wejść - rzekł puszczając ramię Dali. - Muszę się tylko ogarnąć. Swoją drogą, cóż to za pomysł tak nachodzić poważnych przedsiębiorców w środku nocy? - Mamy międzylądowanie we Francji, bo zabieramy ze sobą jurora konkursu kwiatowego w Pasadenie. Uznaliśmy, że uda nam się załatwić dwie sprawy przy okazji jednej wyprawy. Pan jako "poważny przedsiębiorca" na pewno zrozumie oszczędność - uśmiechnął się porozumiewawczo i odprowadził mężczyznę wzrokiem, gdy ten poszedł uzupełnić swoją garderobę. -Dobra, to szukajcie tego co tam chcecie znaleźć a ja go zagadam jak wróci - rzucił Władczyniom Czasu po czym usadowił się na jednej z kanap w salonie. Jason Moore
- Liczba postów : 125
Join date : 02/12/2012 Age : 38 Skąd : Nowy York
by Aria Villarin Nie Maj 05, 2013 8:34 am Rozchyliła usta i przez moment wgapiała się w Moore'a jak w nieznany sobie wcześniej gatunek kosmity. Od kiedy poznała go dwa dni temu, aż do teraz nie wypowiedział tak wielu słów, jak przy zmyślaniu tej durnej bajki. Nawet nie to, że naraz. Łącznie wszystkich wypowiedzianych przez mężczyznę słów było i tak znacznie mniej. Potrafił świetnie kłamać i jak się okazało, doskonale wiedział też, co zrobić, żeby przydać się w akcji. Do tej pory stał tylko na uboczu, a teraz jakby poczuł się członkiem drużyny. Aria nie mogła tego nie docenić. Potulnie zabrała się za wykonywanie polecenia Jasona i pociągając Dali za sobą, rozpoczęła bezszelestne przeszukiwanie domu. Kuchnia okazała się być czysta, tak samo jak piwnica, w której znalazły tylko wino. Ostrożnie prześliznęły się na strych i to miejsce okazało się być strzałem w dziesiątkę. Zaadaptowany był na przestronny magazyn, który zastawiono pojemnikami pełnymi najróżniejszych substancji. Wśród nich królował petzlition, ale nie był to jedyny znajdujący się tam specyfik pozaziemskiego pochodzenia. Wszystkie zgromadzone przez Francuza substancje były w mniejszym bądź większym stopniu uzależniające. - Dealer - orzekła Aria pełnym zawodu tonem. Nudy. Aria Villarin- Administrator
- Liczba postów : 178
Join date : 19/11/2012 Age : 636 Skąd : Gallifrey
by Dalishya Andraste Pon Maj 13, 2013 6:48 pm Po owocnych poszukiwaniach, zagadka została wyjaśniona. Aria trafnie podsumowała podejrzanego i teraz obie wodziły po strychu znudzonym wzrokiem. -Zostawiamy to tak czy nakładamy na tego gościa karę porządkową? - spytała w końcu. Zasadniczo nie nastąpiło tu wykroczenie podlegające Władcom Czasu. Historia nie zmieniła swojego biegu, a jedynie jedna restauracja stała się bardziej lubiana, niż inne. Było już późno i dziewczyna potarła oczy przeganiając sen. -Tak czy inaczej trzeba się stąd ruszyć - podsumowała. Dalishya Andraste
- Liczba postów : 56
Join date : 27/11/2012 Age : 780 Skąd : Gallifrey
by Sponsored content Sponsored content
Pozwolenia na tym forum: Nie możesz odpowiadać w tematach
| |