|
by Dorian White Sro Paź 09, 2013 8:49 pm Gdy tylko odgłos silników Libur umilkł, z zewnątrz zaczęły ich dobiegać podejrzane odgłosy. Krzyki i nawoływania. Że też dziewczyny wybrały to niesławne miejsce i czas. Nie zniechęcając się jednak zawczasu, sprężystym krokiem podszedł do drzwi. - Nie dotykajcie niczego zielonego - poradził towarzyszkom, odwracając się do nich przez ramię. Następnie pchnął drzwi, otwierając je na oścież. Oczom trójki podróżników ukazał się ogromny, soczysto-zielony park rozrywki, okupowany przez dzieci i dorosłych krzyczących, jak się okazało nie z bólu, a uciechy. - O co chodzi? - rzucił zdezorientowany White. - Libur, coś się chyba nie zgadza. Dorian White- Moderator
- Liczba postów : 58
Join date : 21/11/2012 Age : 797 Skąd : Gallifrey
by Gaytia III Demarchelier Pon Lis 11, 2013 2:36 pm Coś się chyba nie zgadzało, ale Gaytia ze swoim jak zwykle idealnie wymierzonym poczuciem czasu musiała odebrać telefon. Ciekawe czy moja sieć obsługuje połączenia międzyplanetarne? Odebrała, bo czemu nie? - Jak się bawisz? - A wyśmienicie, dziękuję - i dopiero po kilku sekundach zorientowała się z kim prowadzi rozmowę. - Bardzo się cieszę, że ci się podoba, tylko że ja nie mogę podzielić twojego entuzjazmu. Zgadnij dlaczego? - mówił spokojnie pan Habiel. - Wyobraź sobie, że ktoś ukradł mój statek, a moja córka nagle zniknęła wraz z nim. Nie zdaje ci się to odrobinę podejrzane? - Nieeeeeeeeeee - powiedziała przeciągle z niewinną miną. - Gaytia, wiem, że to ty. Wracaj natychmiast. Dziewczyna zrobiła smutną, choć bardziej zawiedzioną minę. - Ale tato, proszę cię. Nigdy nie zaznałam takiego dreszczyku emocji. Wyobrażasz sobie, że nawet robienie firanek z sukienek sióstr jest nudniejsze? Żaliła się do telefonu, coraz poprawiając opadające włosy. - Gaytio, nie interesuje mni.... Co? - Ta-to, wie-s-z co? Tu są jak-ieś sz-umy - zaczęła szeleścić do słuchawki foliowa torebką, którą znalazła w kieszeni spodenek. Lecz pan Demarchelier nie dawał za wygraną: - Masz wracać natychmiast! Rozłączyła się. Westchnęła zła, po czym schowała telefon do kieszeni. - Przykro mi. Muszę wracać. Udali się na Gallifrey. Gaytia III Demarchelier
- Liczba postów : 14
Join date : 26/12/2012 Age : 30 Skąd : Anglia
by Zoe Cameron Sob Gru 28, 2013 9:39 pm Kiedy wylądowali, Zo powiedziała do Roba: - Witamy na Apalapuci! Wyszli razem ze statku, ale po chwili Zoe przyszła do głowy myśl, czy dobrze zrobili, bo pomieszczenie, w którym się znajdowali, wyglądało, jakby przeszła tam trąba powietrzna. W sumie nie wiadomo nawet było, gdzie dokładnie wylądowali. Dziewczyna rozglądnęła się z konsternacją w oczach, jednak już po krótkim czasie zobaczyła biegnącą w ich stronę charakterystyczną postać. Mężczyzna ubrany był w jakby średniowieczny płaszcz, a jego długa siwa broda powiewała na wietrze, który sam stworzył. - Witaj, Merlinie. Co tu... - jednak nie dane jej było skończyć pytania, bo tamten krzyknął z ulgą: - Jak dobrze, że jesteście! Musicie mi pomóc! Moi Cybermeni wymknęli się trochę spod kontroli... Mają wyłącznik na klatce piersiowej. Tylko musicie uważać, bo łatwo ich zniszczyć, a tego nie chcę! Rzeczywiście, zaraz z nim wyłoniły się dwie postaci Cybermenów z "DELETE!" na ustach. Zo puściła do Roba oko, mówiąc: - Masz swoje przygody. Jedna ważna informacja: oni są bardzo silni. Zapytała jeszcze Merlina: - Oni rażą prądem? - Niee, jeszcze nie. - Ok. Musimy jakoś sprawić, by nie dosięgnęły nas ich ręce. Jakieś pomysły? Zoe Cameron
- Liczba postów : 123
Join date : 22/12/2012 Age : 526 Skąd : Gallifrey
by Robespiere Donovan Sro Sty 29, 2014 7:12 pm Może wystarczyłoby się odsunąć? - przemkneło mu przez myśl. Skąd miał wiedzieć jak pokonać tych, jak im tam, cybermenów? Przez chwilę patrzył na stwory w konsternacji. Odruchowo zrobił krok w tył kiedy bliższy z nich nagle wyciągnął w ich stronę rękę. Jednego nie potrafił zrozumieć. Dlaczego Zoe pytała go o pomysły jeśli to ona powinna je mieć? Nie no spoko, jak walimy logikę to po całości - uznał po czym skoczył w kierunku stalowej postaci. Oczywiście nie przyniosło to żadnego dobrego efektu, bowiem już po chwili klęczał na ziemi z ręką wygiętą w dość nie komfortowy sposób. Cybermen faktycznie był silny. Na szczęście Rob przewidział taki rozwój wydarzeń. Drugą ręką sięgnął pod pancerz wroga i odnalazł wyłącznik. Uścisk szybko się rozluźnił a Rob wstał z ziemi i otrzepał spodnie. - Myślę że moje pomysły kończą się tu - podsumował. Robespiere Donovan
- Liczba postów : 77
Join date : 20/06/2013 Age : 37 Skąd : Italy
by Zoe Cameron Sro Sty 29, 2014 9:49 pm Zoe nie miała zbyt dużo czasu na przyglądanie się, jak sobie radzi Rob - musiała szybko zająć się Cybermanem, który miał krótszy dystans do pokonania do niej niż do niego. Nie wpadła też jeszcze na żaden pomysł, jak szybko obezwładnić potwora, a świeży umysł zawsze ma jakiś nowy koncept, dlatego też pytała o radę swojego towarzysza. Jednak na nic się to zdało, bo, jak się rzekło, Cyberman był tuż-tuż. Dlatego też odruchowo sięgnęła do tylnej kieszeni spodni, a stamtąd wyciągnęła nowy klucz francuski, który czekał już na nią wcześniej od Cadana w Orfeo. Całe szczęście... Pomyślała też, że Merlin szybko odbuduje rękę (albo dwie) potwora. Dlatego bez wyrzutów sumienia sieknęła kluczem po stalowych dłoniach, które po prostu odpadły. Cyberman był oszołomiony takim obrotem sprawy, a tę chwilę wykorzystała Zo, by zbliżyć się do niego i szybko przekręcić wyłącznik. Wtedy spojrzała na dzieło Robespiera - on w porównaniu z nią wypadł dużo lepiej, przyznała to w myślach. - Na pewno łatwo je... dokleisz - powiedziała na usprawiedliwienie, nie mogąc szybko znaleźć odpowiedniejszego słowa. - Łatwo, łatwo. Jasne - narzekał Merlin. - Nie mogłaś zrobić tego tak, jak twój chłopak? Patrz, nawet go nie drasnął. A tak nawiasem mówiąc, to nawet przystojniejszy od tego wcześniejszego... jak mu tam? Calana? Na te słowa Zoe spłonęła rumieńcem. - Cadana, po pierwsze. Po drugie, to nie jest mój chłopak. Po trzecie, poznajcie się: Robespiere - Merlin, Merlin - Robespiere. Po czwarte, nawet nie podziękowałeś. A po piąte: co tu się w ogóle wyprawia? Zoe Cameron
- Liczba postów : 123
Join date : 22/12/2012 Age : 526 Skąd : Gallifrey
by Robespiere Donovan Czw Sty 30, 2014 7:28 pm Rob raczej nie był zainteresowany bliższym poznaniem Merlina. Nie wymagał żadnych podziękowań bo obezwładnił cybermena tylko w celu zabezpieczenia własnego życia. Swoją uwagę skupił teraz głównie na stalowym ciele. Przykucnął przy pancerzu by lepiej się przyjrzeć. Bębnił w skupieniu palcami po zimnej powłoce, pozwalając Zoe spokojnie prowadzić rozmowę ze starym znajomym. Gdyby jego własne imię nie było tak dziwne, pewnie drwił by sobie teraz z Merlina. Robespiere Donovan
- Liczba postów : 77
Join date : 20/06/2013 Age : 37 Skąd : Italy
by Zoe Cameron Czw Sty 30, 2014 9:09 pm - Hmm, noooo, w skrócie to pracuję nad tym, by Cybermani byli naszymi przyjaciółmi i nam pomagali. A wy zjawiliście się w samą porę! Tylko że obcięłaś jednemu z nich ręce, więc nie będzie on zbyt pomocny. Muszę więc znów wrócić... Och! Idźcie już, zaburzacie moje pole myślowe! - wyganiał ich Merlin. Zo zrobiła tylko minę do Roba w stylu: "on zawsze taki jest" i dała mu znak ręką, by wyszli z tego pomieszczenia. Poprowadziła go do Centrum Badawczego Apalapuci. Dziewczyna widziała, jak mężczyzna badał pancerz potwora, więc zapytała po drodze: - Coś znalazłeś ciekawego w jego pancerzu? Po wysłuchaniu z uwagą odpowiedzi Robespiera, stwierdziła, że są już na miejscu. Budynek doskonale wpasowywał się w krajobraz planety. Jednak Zo nie widziała akurat wtedy sensu w bezproduktywnym przyglądaniu się architekturze Apalapuci. Wprowadziła go do centrum i oznajmiła: - Jesteśmy tu, ponieważ Apalapucianie wręcz do perfekcji opanowali sztukę manipulacji czasem. A że nie ukrywają swojej wiedzy, możemy się czegoś dowiedzieć. Chcesz? Zoe Cameron
- Liczba postów : 123
Join date : 22/12/2012 Age : 526 Skąd : Gallifrey
by Robespiere Donovan Pią Sty 31, 2014 11:55 am Jak się okazało cała afera okazała się być tylko chwilowym uniesieniem. Już po chwili bowiem raźnym krokiem zmierzali w stronę jakiegoś instytutu. - Nie miałem czasu dokładniej się mu przyjrzeć, więc nie znalazłem nic szczególnego - odparł na zaczepkę Zoe. - To jaki jest cel naszego pobytu na tej planecie? - spytał gdy dotarli do miejsca, które najwyraźniej było ich lokalizacją docelową. - Możemy spróbować - stwierdził, starając się zabrzmieć jak najbardziej entuzjastycznie. Poczuł się znów jak student, którego na dodatek nauczyciel odsyła do słabszego od siebie specjalisty na zajęcia dodatkowe. No bo kto teoretycznie mógł wytłumaczyć motyw manipulacji czasem jak nie Władca Czasu? Rozejrzał się po wnętrzu, trzeba przyznać że efekt był ciekawy, bowiem pomimo dużej przestrzeni, architektowi udało się osiągnąć powierzchnię wywołującą poczucie przytłoczenia, w tym momencie białością. A jeszcze dokładniej mówiąc, było tak biało, że Rob poczuł się jak wesz w futrze niedźwiedzia polarnego. Może wszyscy ci apalapusrośtam po prostu zwariowali od tego koloru i tylko im się wydaje, że potrafią manipulować czasem, a później rozpowiadają takie głupoty po całym wszechświecie? - przemknęła mu przez głowę teoria spiskowa. Robespiere Donovan
- Liczba postów : 77
Join date : 20/06/2013 Age : 37 Skąd : Italy
by Zoe Cameron Pią Sty 31, 2014 7:30 pm Wobec zgody Roba, Zo poprowadziła go na górę do jednej z pracowni. Był tam jej znajomy Apalapucianin, który miał względem niej dług do spłacenia. Bo tego Zoe nie powiedziała, ale jeśli mieszkańcy tej planety wiedzy nie ukrywają, to nie znaczy, że ją rozgłaszają wszem i wobec. Trzeba czasem było ich do tego zachęcić, a Ruda wiedziała jak to zrobić. Skoro więc humanoidalny stwór zobaczył Władczynię od razu wiedział, co to znaczy. Na początku na jego twarzy mignął grymas niezadowolenia szybko zastąpiony dość wymuszonym uśmiechem. - A więc przyszłaś z towarzystwem na tę małą lekcję - powiedział zupełnie innym głosem niż ludzki. Zdawał się on bardziej szorstki, o fakturze papieru ściernego. - Chyba nie masz nic przeciwko? - odpowiedziała retorycznie. Apalapucianin dał znak swoim współpracownikom, by wyszli. Gdy to zrobili, zapowiedział: - Możecie usiąść, możecie podejść do sprzętu, jak chcecie. Zo wybrała tę pierwszą opcję. - Jak wiecie, na Ziemi Einstein opracował szczególną teorię względności, a wśród niej zjawisko zwane dylatacją czasu. My, Apalapucianie (a także Władcy Czasu) jednak potrafimy poruszać się z prędkością bliską prędkości światła. Dzięki temu jakby "przyspieszamy" czas i podróżujemy w przyszłość. Jednak pojawiło się pytanie: jak wrócić do poprzedniego momentu w czasie? Nie było to takie proste i zajęło nam dużo czasu (he he, badania nad czasem zajęły dużo czasu) nim opracowaliśmy lub, dokładniej mówiąc, odkryliśmy, między innymi TARDIS-y. To cudowne stworzenia. Chodźcie, spójrzcie na ekran. Widzicie te jakby wypustki? To... W tym momencie Zo zachciało się pić, a że "kosmita" i Rob zajęci byli oglądaniem modelu TARDIS-u, dziewczyna zobaczyła nieużywany jeszcze kubek z bezbarwną cieczą. Wzięła z niego kilka łyków i po cichu zbliżyła się do "profesora". - ...właśnie dzięki temu, potrafią one osiągnąć prędkość większą od prędkości światła i cofnąć się w czasie. Wspaniałe rośliny, naprawdę, wspaniałe. Ale Ty powinnaś chyba o tym wiedzieć najlepiej, prawda? - tu zwrócił się wprost do Rudej. - Co ci jest? - spytał podejrzliwie, bo Zoe była naprawdę bardzo nienaturalnie blada. Gdyby nie włosy i ubranie można by ją pomylić ze ścianą. - Nie wiem... Strasznie mi słabo... - i osunęła się na stojące w pobliżu krzesło, nie tracąc jednak przytomności. Zoe Cameron
- Liczba postów : 123
Join date : 22/12/2012 Age : 526 Skąd : Gallifrey
by Robespiere Donovan Pią Sty 31, 2014 8:53 pm Wykład był całkiem ciekawy, chociaż Rob nie mógł powstrzymać się przed wygłaszaniem w myślach uwag na temat wszystkich rzeczy, które by w nim poprawił. Ten drobny fakt znów przypomniał mu, jak bardzo tęskni za swoją pracą. Za miejscem, w którym wszystko jest jasne i nieskomplikowane, gdzie mógł czuć się pewnie, bo wiedział o co chodzi. Rejestrując mechanicznie wszystkie słowa swojego "nauczyciela", zatopił się przez chwilę w myślach. Dopiero sytuacja z Zoe znów przyciągnęła jego myśli do pomieszczenia, w którym się aktualnie znajdowali. Pochylił się nad niesamowicie bladą dziewczyną i przyłożył jej dłoń do czoła. Było nadzwyczajnie chłodne. I wtedy stała się rzecz naprawdę zadziwiająca. Włosy Zoe zafalowały i uniosły się do góry. Przez chwilę szumiały dziko, by w końcu opaść na miejsce, odsłaniając... rude, lisie uszy. Wystające dokładnie z czubka głowy Władczyni. Rob przez chwilę patrzył na dziewczynę w niemym otępieniu, a później wybuchnął śmiechem. - Przepraszam - wyrzęził z trudem. - Ale musisz przyznać, że pasują idealnie. Robespiere Donovan
- Liczba postów : 77
Join date : 20/06/2013 Age : 37 Skąd : Italy
by Zoe Cameron Pią Sty 31, 2014 9:24 pm Ręka Roba, która sprawdzała temperaturę Zo, była dla niej wręcz parząca. Po tym uświadomiła sobie, jak bardzo musiała być wychłodzona. Jednakże po chwili poczuła się lepiej. Tyle że Robespiere i Apalapucianin patrzyli na nią dziwnym wzrokiem. A potem oboje wybuchnęli śmiechem, kosmita próbował się powstrzymywać, za to Donovan nie miał takich oporów. Zoe nie wiedziała, o co im chodzi, jednak przy każdym ich spojrzeniu ponad jej twarz, wybuchała kolejna salwa śmiechu. Dziewczyna przeciągnęła rękoma po głowie i napotkała... miękkie uszy! Po tym odkryciu od razu się zaczerwieniła. Szybko wstała i, z braku lustra, przeglądnęła się w czarnym ekranie. No lisie uszy... - Mam czasem trochę cech lisa, ale nie każdy od razu musi o tym wiedzieć... - próbowała zatuszować swoje zakłopotanie. - Wypiłaś trochę soku, tak? W takim razie ciesz się, że nie wypiłaś go całego - cała zamieniłabyś się w lisa. To efekt uboczny działający tylko na Władców Czasu. Ustąpi albo po kilku, albo po kilkunastu godzinach. - No ładnie. Masz może jakąś czapkę? - zapytała z nadzieją w głosie. - Nie sądzę. - Ech. Rob, chcesz coś tu jeszcze zobaczyć, o coś zapytać, czy masz już dość tej - lisiej - wizyty? Ona sama najchętniej schowałaby się do Orfea. I tak cały ten Apalapucianin puści już o niej cynk na całą planetę... Ech... Zoe Cameron
- Liczba postów : 123
Join date : 22/12/2012 Age : 526 Skąd : Gallifrey
by Robespiere Donovan Sob Lut 01, 2014 7:55 pm - Myślę, że nic ciekawszego już tu nie zobaczymy - odpowiedział wesoło. Podziękowali znajomemu Zoe za wykład i udali się znów do Orfeo. Ruda szła cała spięta, jakby chciała zniknąć. Jej zachowanie jeszcze potęgowało rozbawienie Robespiere'a i mimo, że naprawdę się starał, nie potrafił powstrzymać szerokiego uśmiechu. - To teraz pewnie zechcesz zaszyć się w jakiejś norze? - rzucił żartobliwie. Małe złośliwości same cisnęły mu się na usta, jak zwykle zresztą. Robespiere Donovan
- Liczba postów : 77
Join date : 20/06/2013 Age : 37 Skąd : Italy
by Zoe Cameron Sob Lut 01, 2014 8:08 pm Jej usta stworzyły jedną cienką kreskę. - A Ty pewnie chciałbyś paradować wszędzie z towarzyszką z lisimi uszami? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. Wcale jej nie było do śmiechu. Gdy wracali do Orfea czuła na sobie wszystkie te szydercze spojrzenia i słyszała te śmieszki. Szybko wygrzebała z szafy czapkę i już miała ją nakładać, kiedy zobaczyła, jak Rob wygląda uroczo, się śmiejąc. - To zależy, co masz na myśli. W TARDIS nie muszę się zaszywać - powiedziała i odłożyła czapkę, jednak w pobliżu rąk. Następnie stanęła w lustrze i stwierdziła: - Nawet ładny mają kolor, nie sądzisz? - A po chwili: jaki odgłos wydaje lis tak właściwie? ("What does the fox say?" ) Zoe Cameron
- Liczba postów : 123
Join date : 22/12/2012 Age : 526 Skąd : Gallifrey
by Robespiere Donovan Sob Lut 01, 2014 8:45 pm - Wyłącznie z taką - odparł wciąż rozbawiony. Zoe przeglądała się w lustrze, a Rob przyglądał się jej. - Nie znam się na kolorach. W tej kwestii jestem typowym facetem. A co do lisa, moja babka twierdziła, że lis wydaje odgłos przypominający dzwonienie. Zawsze sobie podśpiewywała jakieś "ding, ding, din, ding". Siadł sobie w fotelu i wykręcił szyję tak, by móc dalej spoglądać na rudą. - To jak lisie? Siedzimy i czekamy aż znikną? Robespiere Donovan
- Liczba postów : 77
Join date : 20/06/2013 Age : 37 Skąd : Italy
by Zoe Cameron Sob Lut 01, 2014 8:57 pm - Śmieszne trochę: ding, ding, ding, ding, ding, ding. Hahaha! - zaśmiała się perliście. Odwróciła się do niego. Przekręciła też trochę głowę. - Hmmm, sama nie wiem. Możemy gdzieś wyjść. I tak niektórzy mają mnie za wariatkę - puściła do niego oko. - Tylko nie wiem, gdzie chciałbyś. Podeszła do niego i usiadła na stoliku obok fotela. - A co sądzi o tym pan myśliwy? Czekając na odpowiedź, nuciła cicho: ding, ding, ding... Zoe Cameron
- Liczba postów : 123
Join date : 22/12/2012 Age : 526 Skąd : Gallifrey
by Robespiere Donovan Sob Lut 01, 2014 9:50 pm - Kto? - spytał z konsternacją. W jego czasach zawód myśliwego został już całkowicie zniesiony z powodów licznych protestów ekologów i obrońców praw zwierząt. Z tego też powodu Donovan nie był w stanie całkowicie zrozumieć przekazu. - Z resztą mniejsza o to. Moglibyśmy polecieć gdzieś trochę pograć. Co ty na to? Skrzypce masz nastrojone? Uśmiechnął się, mrugając do dziewczyny. Robespiere Donovan
- Liczba postów : 77
Join date : 20/06/2013 Age : 37 Skąd : Italy
by Zoe Cameron Nie Lut 02, 2014 6:57 pm - Zawsze chętna i zawsze nastrojone - wyszczerzyła się do niego. - Tylko czy mam wziąć elektryczne czy klasyczne? No i muszę się jakoś przebrać przecież... Wdzięcznie zeskoczyła ze stołu i ruszyła do swojej przebieralni. - Jak myślisz? Wziąć jednak czapkę? Czy pójść na żywioł? - krzyczała z pomieszczenia. - Może jednak nie będę brała... Nagle, wyjrzała zza drzwi, trzymając rękę na biodrze. - A tak w sumie na czym Ty będziesz grał? Bo przecież nie na organach... - zapytała, pamiętając jego dawną odpowiedź. W całym tym zamęcie zupełnie nie zdawała sobie sprawy, że zdjęła już bluzkę i paraduje w samym staniku. Zoe Cameron
- Liczba postów : 123
Join date : 22/12/2012 Age : 526 Skąd : Gallifrey
by Robespiere Donovan Nie Lut 02, 2014 11:31 pm Pozwalał jej kontynuować monolog, tak jak robił to już wiele razy. Klasycznie w takich sytuacjach zajął się czymś błahym, jak dociskanie paska w zegarku. Dopiero słysząc pierwsze prawdziwe pytanie, odwrócił się w kierunku dziewczyny. - Szczerze mówiąc to właśnie o nich myślałem... Z drugiej strony, jeśli Jan Sebastian zobaczyłby cię w takim stroju to zapewne zszedłby na zawał kilka lat wcześniej i nigdy nie usłyszelibyśmy "Die Kunst der Fuge". Osobiście nie czuł się w żaden sposób speszony widokiem bielizny Zoe. Był może najwyżej nieco zdziwiony jej... hmm... śmiałością?... bezpruderyjnością? - To jest właśnie pójście na żywioł, tak? Robespiere Donovan
- Liczba postów : 77
Join date : 20/06/2013 Age : 37 Skąd : Italy
by Zoe Cameron Wto Lut 04, 2014 12:02 am Dopiero po wypowiedzi Roba spojrzała na siebie. - A nieee. Tak mi do głowy przyszło w trakcie... - się usprawiedliwiała i zaraz się znów schowała. Jednak nie przestała mówić: Chyba lisie uszy, taki strój (a właściwie jego brak) i organy to chyba mimo wszystko przesada... Bo ograny nie są... hmm... popularne wśród Władców. Powiedziałabym więcej: nie spotkałam jeszcze żadnego Władcy posiadającego taki instrument. Także jesteśmy zmuszeni lecieć na Ziemię, a tam taki "żywioł" raczej nie przejdzie.W związku z tym, że Rob naprawdę, jak mówił, chciał grać na organach, Zo stwierdziła, że lepiej będą do nich pasować klasyczne skrzypce. A do tego wybrała białą sukienkę. Potem wyszła do mężczyzny i zapytała: - Może być? Z tymi uszami? - tak naprawdę trochę ją martwiły - No i gdzie są najlepsze organy? Gdzie lecimy? Zoe Cameron
- Liczba postów : 123
Join date : 22/12/2012 Age : 526 Skąd : Gallifrey
by Robespiere Donovan Pon Cze 16, 2014 12:22 pm - Myślę, że mogłoby być nawet i z ogonem - odparł wciąż jeszcze rozbawiony. - Myślę, że nie musimy mieć najlepszych instrumentów. To chodzi przecież o umiejętności. Byle były nastrojone. Wstał z fotela i podszedł do barierki przy konsoli. - Gdzie lecimy to już chyba pani kapitan powinna ustalić, nie? - mrugnął do Zoe łobuzersko i zaczął otrzepywać sweter z niewidzialnych pyłków. Robespiere Donovan
- Liczba postów : 77
Join date : 20/06/2013 Age : 37 Skąd : Italy
by Zoe Cameron Pon Cze 16, 2014 10:51 pm Chyba się mu strasznie podobało to lisie "ja" Zoe, bo ciągle się z niej nabijał. A to chyba tego oznaka? Dziewczyna podeszła do konsoli. - Skoro nie chcesz decydować, to nie. Ale potem nie narzekaj, że Cię porwałam do jakiegoś miejsca, gdzie są beznadziejne organy - powiedziała to lekkim tonem. W ogóle skąd mu się to wzięło? A może ciągle blefuje? Spojrzała na niego spod grzywki. Potem szybko wystukała na klawiaturze jakąś sekwencję przycisków i już po chwili wiedziała, gdzie są największe organy na Ziemi. Ja tym instrumentem się nie interesuję. Skąd mogłam wiedzieć...?- W takim razie w drogę! - nie zamierzała mu mówić, gdzie wylądują. A niech się domyśli. Orfeo lekko wystartował. Zoe Cameron
- Liczba postów : 123
Join date : 22/12/2012 Age : 526 Skąd : Gallifrey
by Sponsored content Sponsored content
Pozwolenia na tym forum: Nie możesz odpowiadać w tematach
| |