|
by Candice Maywill Czw Lip 31, 2014 9:46 am - Aria... No cóż, ona zawsze była specyficzna - odrzekła Władczyni, z niesmakiem marszcząc nos. Panna Villarin nieodzownie stanowiła świetny przykład tego, jak nie należy się zachowywać, reprezentując pewien status społeczny. Cały Kapitol wytykał ją palcami. Gdy podeszli bliżej altany, stało się dla obojga dość jasne, że siedząca tam kobieta była przedstawicielką rasy ludzkiej. Candy dumnie uniosła podbródek i bezceremonialnie wtargnęła do ogrodowej konstrukcji dla outsiderów, rozsiadając się wygodnie na ławce. Zimne spojrzenie skierowała na blondynkę, dając jej tym samym do zrozumienia, kto tu naprawdę jest intruzem. - Chodź Alanie - zachęciła Codda chłodnym tonem arystokratki - Ta istota właśnie wychodzi. Słysząc to, towarzysząca im kobieta uniosła po raz pierwszy głowę. Candice Maywill
- Liczba postów : 19
Join date : 17/06/2013 Age : 314 Skąd : Gallifrey
by Alan Edgar Codd Pią Wrz 26, 2014 7:28 pm Nie zrażając się wcale obecnością kobiety w drewnianym azylu, Alan podszedł do ławki, zgodnie z komendą Candice. Rzucił przelotne spojrzenie na twarz nieznajomej. Miała delikatne, symetryczne rysy, które Ziemianom zapewne się podobały. On sam nigdy nie pojmował zachwytu czymś tak ulotnym, jak uroda ludzi. Przecież tamten gatunek nie umiał nawet dożyć 200 lat, nie mówiąc już o tym, że w stanie używalności znajdował się tylko przez mgnienie oka. Zwróciwszy się znów twarzą do panny Maywill, kontynuował lekką konwersację, jakoby Ziemianki w altanie nie było. - Ciekawe, kto ją tu przywiózł... - rzucił, ostatecznie wycierając ze swojej świadomości wspomnienia o istnieniu Anastasii. Kątem oka zauważył, jak blondynka robi oburzoną minę. Alan Edgar Codd
- Liczba postów : 70
Join date : 09/02/2013 Age : 257 Skąd : Gallifrey
by Candice Maywill Sob Wrz 27, 2014 7:18 am Kosmitka prychnęła z niezadowoleniem i ostentacyjnie opuściła ogrodowe zacisze, hałasując przy tym niemiłosiernie brzydkimi butami na zbyt wysokiej szpilce. Candy odprowadziła ją obojętnym wzrokiem, który zaraz potem skierowała z powrotem na swojego, chcąc nie chcąc, towarzysza zmierzchu dzisiejszej imprezy. Powrotu na Aulę w każdym razie już dziś nie planowała... - Na pewno nikt poważny - odparła z niezadowoleniem, jakby oganiała się od natrętnej muchy. Pomiędzy dwa palce chwyciła skrawek materiału swojej sukienki, znajdujący się poniżej dekoltu i odkleiła wciąż jeszcze wilgotną tkaninę od swoich piersi, po czym zaczęła nią delikatnie wachlować w celu szybszego osuszenia. Przy całym tym procederze nie odrywała obojętnego spojrzenia od twarzy nieco chyba już zakłopotanego Codda, który jak na złość uparcie milczał. Widocznie nie miał już nic do powiedzenia w temacie Ziemi i jej mieszkańców. Wzniosła oczy ku górze na znak zniecierpliwienia. - Co robisz na co dzień, skoro nie bywasz na imprezach? - spytała w końcu z nieudawaną ciekawością. No bo... siedział tak całymi dniami w przypadkowych miejscach i milczał? W sumie wyglądał na takiego.
Candice Maywill
- Liczba postów : 19
Join date : 17/06/2013 Age : 314 Skąd : Gallifrey
by Alan Edgar Codd Sob Wrz 27, 2014 11:23 am Temat dość szybko się wyczerpał, no bo ile można było mówić o jednej planecie? I to na dodatek o najmniej ciekawym jej aspekcie, jakim są ludzie. Chociaż z drugiej strony, nawet tak nudny temat bronił ich przed tą niezręczną ciszą, która w końcu musiała zapaść. Alan miał poważne problemy w kwestii kontaktów międzywładcowych, dlatego też nie wiedząc o czym miałby zacząć mówić, siedział nieco sztywno na ławce, starając się nie zerkać zbyt często na jej dekolt. Słysząc, jak Candice nabiera powietrza, spojrzał w jej oczy z nadzieją, że oto może usłyszy coś, czego będzie mógł się złapać. Właściwie to trochę zdziwiło go pytanie, no bo przecież już chyba ustalili, że nie był najciekawszą osobą na Gallifrey czy nawet w samej altanie. Niemniej, skoro Maywill tak bardzo chciała rozmawiać o nim... Zdławił w gardle oczywiście krótką odpowiedź "zdjęcia" i postanowił nieco to rozbudować. - Zazwyczaj staram się odnaleźć piękno w potędze wszechświata. I jakkolwiek patetycznie to brzmi, sprowadza się nieuchronnie do faktu, że jestem fotografem pasjonatą. Najlepszym na Gallifrey - dodał odruchowo. Szczerze wierzył, że to stwierdzenie jest prawdą, bowiem jako artysta zazwyczaj oddawał się sztuce w całości, zaniedbując wszystko inne. Dlatego też, nawet jeśli wśród Władców znalazłby się inny, lepszy fotograf, Alan z pewnością zwyczajnie go nie znał. Alan Edgar Codd
- Liczba postów : 70
Join date : 09/02/2013 Age : 257 Skąd : Gallifrey
by Candice Maywill Sob Wrz 27, 2014 11:45 am Po raz drugi tego wieczora, a prawdopodobnie też i roku, na jej ustach pojawił się niekłamany, mimowolny uśmiech. A wszystko to za sprawą niespodziewanej pewności siebie tego bardzo dziwnego dżentelmena, jakiego było jej dane spotkać. Jak to się ten los plecie - pomyślała Candice, patrząc na Alana jak na nową zabawkę. - Ach, pan artysta - stwierdziła bez najmniejszej nuty zachwytu w głosie, za to z lekkim zamyśleniem. - W takim razie koniecznie zrób mi zdjęcie - rozkazała, po czym nie czekając na aprobatę Władcy, wspięła się na barierkę, o którą się właśnie opierali. Usadowiła się na niej wygodnie, swoją twarz umieszczając pomiędzy zawieszonymi tam dla nadania altanie odpowiedniego nastroju lampionami. Nie dało się ukryć, że doskonale wiedziała, jak się dobrze zaprezentować. Niezbyt skrupulatnie upewniwszy się, że nie mają widowni, wilgotną kieckę stanowczym ruchem obu rąk pociągnęła do dołu, aż do pępka, robiąc z niej cokolwiek pokraczną karykaturę spódnicy. Została więc w samym gorsecie, pozwalając swojej sylwetce połyskiwać w świetle lampionów. Candice Maywill
- Liczba postów : 19
Join date : 17/06/2013 Age : 314 Skąd : Gallifrey
by Alan Edgar Codd Sob Wrz 27, 2014 12:05 pm No tak, właściwie to mógł się spodziewać takiej komendy. Jednakowoż do głowy nie przyszłoby mu, że Maywill zapragnie pozować od razu. I do tego niemal w akcie. Przez chwilę patrzył na nią zaskoczony, po czym uznał, że należy podejść do sprawy profesjonalnie. Dlatego też wstał i, po raz kolejny tego wieczora, wydobył swój przenośny aparat. Alan mało kiedy fotografował Władców Czasu, jak na jego gust byli zbyt konwencjonalni. Nie znaczyło to jednak, że nie wiedział jak się za tę spontaniczną sesję zabrać. Zadanie nie było szczególnie trudne, bowiem Candice była, można powiedzieć, urodzoną modelką, a i malownicze otoczenie robiło swoje. Alan był przekonany, że nawet Ziemianin by sobie poradził. Cyknął kilka portretów, kilka nieco szerszych ujęć, pokusił się nawet o detal. - Czy mam zrobić też zdjęcie spełniające jakieś szczególne wymogi tudzież zachcianki? - spytał profesjonalnym tonem. Alan Edgar Codd
- Liczba postów : 70
Join date : 09/02/2013 Age : 257 Skąd : Gallifrey
by Candice Maywill Sob Wrz 27, 2014 12:20 pm Chłopak uwinął się nadspodziewanie szybko, co mogło, choć nie musiało oznaczać, że rzeczywiście znał się na rzeczy. Candy parę razy wydęła zalotnie usta, przelotnie przygryzła wargę, przeczesała włosy palcami i już było po wszystkim. Ponadto Alan sprawiał wrażenie kogoś zupełnie odciętego od jej niewątpliwych wdzięków, przez co musiała przełknąć sporą dawkę irytacji. Chyba jest jakiś nie tego - pomyślała, kompletnie nieprzywykła do takiego traktowania. Wyciągnęła dłoń, czekając aż patyczak przekaże jej gotowe odbitki. - Skoro już zniszczyłeś mi kreację, powinieneś odstawić mnie do domu - uświadomiła niespodziewającego się niczego Alana. Zamaskowała łobuzerski uśmiech udawanym, dyskretnym ziewnięciem. - Najlepiej twojego. Na jej twarzy nie sposób było doszukać się najmniejszej oznaki emocji. Siedziała nieruchomo, z niewzruszoną miną tak, aby nie było wątpliwości, że nie był to żart. Produkuj się - pomyślała złośliwie, wpatrując się w ofiarę. Candice Maywill
- Liczba postów : 19
Join date : 17/06/2013 Age : 314 Skąd : Gallifrey
by Alan Edgar Codd Sob Wrz 27, 2014 12:40 pm Stwierdzenie o odstawieniu do domu, było nieco zaskakujące, ale bądź co bądź, logiczne. Nie żeby Alan poczuwał się do przejęcia całkowitej winy za zrujnowanie sukni, ale był w stanie uznać, że miał wobec Maywill swego rodzaju dług. Odwiezienie jej wydawało się być uczciwym układem. Kiedy jednak Władczyni dopowiedziała, dokąd chce być odstawiona, zamarł. Obwody w jego mózgu jakby na chwilę się wyłączyły z powodu tego niespodziewanego żądania. Nie żeby Candice nie była atrakcyjna czy coś. Nie o to chodziło. W opinii Alana, Maywill była nieco szalona, co z resztą udowadniała nawet swoim codziennym postępowaniem (tak, zdarzało mu się usłyszeć plotkę czy dwie). Istniała natomiast pewna niepisana zasada, której starał się przestrzegać. Szaleńców nie zabiera się do własnego domu. W tamtej chwili nie miał jednak innych opcji jak tylko zacząć sobie wmawiać, że wszystko jest w porządku i że Candy tak sobie się z nim tylko droczy, bo tak naprawdę chce go tylko zmusić, żeby uprał jej sukienkę czy coś. Wypełniając swój mózg takimi duperelami, dość szybko się opanował. - Okey, jestem ci to winien - stwierdził tak spokojnie, że zaskoczył sam siebie. Musieli się jakoś dostać do Bogoty, a przecież nie mógł poprowadzić Maywill w takim stroju. Jeszcze by ktoś pomyślał, ze ją upił i zaczął się do biednej Władczyni dobierać. Kierując się tym tokiem myślenia, zdjął swoją marynarkę i narzucił ją kobiecie na ramiona. - W takim razie zapraszam do statku - oznajmił, a po chwili zastanowienia, ujął ją pod rękę i poprowadził w kierunku parkingu TARDISów, skąd przenieśli się do jego mieszkania. Alan Edgar Codd
- Liczba postów : 70
Join date : 09/02/2013 Age : 257 Skąd : Gallifrey
by Sponsored content Sponsored content
Pozwolenia na tym forum: Nie możesz odpowiadać w tematach
| |