|
by Alan Edgar Codd Nie Paź 13, 2013 10:31 pm To konkretne zwycięstwo nie było zasadniczo tak bardzo satysfakcjonujące. Niemniej Alan cieszył się, bo chyba spaliłby się ze wstydu przegrywając w konkursie fotograficznym z Ziemianką. Toteż uśmiechnął się z wdzięcznością i podziękował grzecznie Antonine za osąd. Jak zza krzaka wyskoczyła tu znów Anastasja z tekstem o zakończeniu ubezwłasnowolnienia niczym jakiś - jak on się nazywał? - Martin Luter King. Po czym odeszła zostawiając towarzystwo z takim wyrazem twarzy jakby nagle przemówił do nich lis. Alan sam nie wiedział czy miał za nią pójść czy nie. Chciała porozmawiać, ok, ale nikt nie mówił że w tej chwili. Jeśli teraz by za nią poszedł, to będzie że ją prześladuje i nie pozwala rozkoszować się tą sławetną wolnością. Dlatego też kręcił się jeszcze chwilę po sali zanim w końcu poszedł na balkon za Anastasją. - Ależ wcale nie - dobiegł go głos, po którym nastąpił chichot. Alan zajrzał zza framugi na "patio", na którym panna D'Angelo i jakiś gość prowadzili rozmowę. - Przeszkadzam? - spytał wyłaniając się ze swego ukrycia. Alan Edgar Codd
- Liczba postów : 70
Join date : 09/02/2013 Age : 257 Skąd : Gallifrey
by Anastasia D'angelo Pon Paź 14, 2013 6:13 pm Była niemal pewna, że to Alan przyszedł z nią porozmawiać, więc się nie odwróciła. Niech mnie zaskoczy. No i owszem, zaskoczył ją, ale nie Codd. Tuż przy uchu usłyszała najbardziej nieziemsko męski głos w życiu. - Taka sama w taką wyjątkową noc? Anastasia odwróciła się błyskawicznie i odsunęła się lekko, by przyglądnąć się osobnikowi. Wysoki, szczupły, o ciemnych włosach. Całkiem-całkiem. - Istotnie, wyjątkowa - kobieta postanowiła zbyć pytanie. Musiała patrzeć do góry, by utrzymać kontakt wzrokowy. - Tak jak twój głos, muszę przyznać. Musiałeś go skądś ukraść. - Ależ wcale nie! - żywo zaprzeczył, a zrobił to tak ujmująco poważnie, że Ana musiała się roześmiać. - Przeszkadzam? - na balkonie zmaterializował się jej już były przecież towarzysz. Nieznajomy wyraźnie mówił wzrokiem: "Oczywiście! Znikaj stąd!", ale pozwolił mówić Ziemiance. A ona, choć spoważniała, zaprzeczyła. - Wybacz, ale mógłbyś nas zostawić samych...? Muszę z nim porozmawiać. Jeśli zechcesz, znajdziesz mnie jeszcze - szepnęła. Z niejakim żalem odprowadziła go do sali pełnej złotego światła.
Przeniosła wzrok na Alana. - Jeśli znudziło Ci się moje towarzystwo, wystarczyło powiedzieć, a nie grać w podchody. Nie chcę Twojej łaski - powiedziała ni to surowo, ni z żalem, ni z wyrzutem. Anastasia D'angelo
- Liczba postów : 119
Join date : 05/12/2012 Age : 36 Skąd : Paryż
by Alan Edgar Codd Pon Paź 14, 2013 8:05 pm Anastasja zakończywszy manifest swoich kobiecych wdzięków, przeszła w końcu do sedna. Alan wysłuchawszy jej, uniósł nieznacznie jedną brew i przez chwilę rozważał jej słowa. Wypowiedziane zostały zupełnie monotonnym tonem, a jednak przecież ich treść nacechowana była tak silnym wyrzutem. Dziewczyna zapewne chciała by teraz padł na kolana i zaczął ją przepraszać. Na to Codd nie byłby w stanie się zgodzić. - Łaski - powtórzył ostatnie słowo. Spojrzał na Ziemiankę smutnym wzrokiem. - Jak ty nic nie rozumiesz - powiedział ledwo dosłyszalnie. Po czym w milczeniu opuścił balkon, wchodząc znów do środka. Alan Edgar Codd
- Liczba postów : 70
Join date : 09/02/2013 Age : 257 Skąd : Gallifrey
by Anastasia D'angelo Pon Paź 14, 2013 8:21 pm Zostawił ją skołowaciałą na tym pustym teraz balkonie, nie wiedzącą, co właściwie o nim sądzić. Pan artysta! Pokręciła głową i westchnęła, po czym spojrzała jeszcze raz na nocne niebo. Tylko ono tutaj potrafiła ukoić zmysły. Szybko wróciła do rzeczywistości i poszła do wnętrza budynku. Trzeba gdzieś się ulokować, bo nóż-widelec zostawią mnie tu na serio samiutką. Przystojnego bruneta nie było nigdzie widać ani słychać (to znaczy, tego bruneta), ale zauważyła Arię z Jasonem. Cudnie.
- Nie macie przypadkiem, albo i zupełnie specjalnie, wolnego miejsca na pokładzie? Zresztą, jeśli mnie nie weźmie tak piękna para jak wy, to zabieram się na gapę. Chociaż pocieszę się waszym szczęściem - zakończyła ze śmiechem. Mimo to, obawiała się odmowy. Anastasia D'angelo
- Liczba postów : 119
Join date : 05/12/2012 Age : 36 Skąd : Paryż
by Aria Villarin Wto Paź 15, 2013 10:11 am Na słowa mężczyzny Aria uśmiechnęła się delikatnie. Kiedy zaszły te wszystkie zmiany? Kątem oka dostrzegła nadchodzącą Anastasię. Rzuciła coś w żartach na temat wspólnej wycieczki. - Właśnie wybieramy się gdzieś w poszukiwaniu przygód. jeszcze nie zdecydowaliśmy dokąd. Jeśli masz ochotę dołączyć, serdecznie zapraszamy - obdarzyła brunetkę ciepłym spojrzeniem. Ta biedna dziewczyna sama chyba nie wiedziała, co tutaj robi, ani po co się tu znalazła. Na dobrą sprawę nie wiedział tego nikt. Aria wtuliła się delikatnie w ramię Jasona i zwróciła się znów do ich towarzyszki: -Właśnie wychodziliśmy. Idziesz? Aria Villarin- Administrator
- Liczba postów : 178
Join date : 19/11/2012 Age : 636 Skąd : Gallifrey
by Jason Moore Wto Paź 15, 2013 12:37 pm Z zadowoleniem zaobserwował na twarzy Arii aprobatę dla swego pomysłu. Jak się jednak dość szybko okazało, na poszukiwanie przygody po raz kolejny nie wybierali się sami. Do ich duetu dołączyła bowiem Ana z FBI. Jason uważał, że przydomek ten będzie wręcz idealnie akuratny. Zgodnie z zapowiedzią Arii, udali się wszyscy wspólnie do TARDIS. - To jak pani kapitan? - zwrócił się Moore do właścicielki statku. - Jakieś propozycje czy też zechcesz nas zaskoczyć? Jason Moore
- Liczba postów : 125
Join date : 02/12/2012 Age : 38 Skąd : Nowy York
by Anastasia D'angelo Wto Paź 15, 2013 4:17 pm Nareszcie znalazła chociaż jedno miejsce, a w zasadzie istoty, które przyjęłyby jej towarzystwo przyjaźnie, bez żadnego ale. Hmm, no dobrze, zdawało się, że Makiavel i Alan też, jednak kto ich tam na dobrą sprawę wie. Trochę przykro się jej zrobiło, gdy Codd tak nagle odszedł, w dodatku bez pożegnania. Wtedy na balkonie coś wołało w niej, żeby za nim pobiec i coś zrobić. Mimo to przecież została... W sumie łatwo poszło - pomyślała nie bez ulgi, wracając na Ziemię, tfu, na Gallifrey. - A może polećmy na jakąś wodną planetę...? Albo roślinną... - wtrąciła się, może nie najuprzejmiej. Anastasia D'angelo
- Liczba postów : 119
Join date : 05/12/2012 Age : 36 Skąd : Paryż
by Aria Villarin Wto Paź 15, 2013 5:19 pm Powoli powiodła spojrzeniem po swoich towarzyszach. -Mam pomysł - odparła. Zaczęła manipulować przy przyciskach i dźwigniach, dostrajając część ustawień. - Ano, podejdź tu - poprosiła, po czym wskazując niewielki obszar panelu sterowania dodała - ...i zakręć tym - palec blondynki wycelowany był w niewielkie pokrętło. Czekając, aż Anastasia wykona polecenie, Aria zwróciła się do Moore'a - Ciekawe kto dziś skończy w gipsie? - rzuciła żartobliwe pytanie, śmiejąc się cichutko. Aria Villarin- Administrator
- Liczba postów : 178
Join date : 19/11/2012 Age : 636 Skąd : Gallifrey
by Anastasia D'angelo Wto Paź 15, 2013 7:02 pm Ana ufnie posłuchała polecenia Arii i podeszła do olśniewającej konsoli pełnej pokręteł, guziczków, ekraników i jeszcze innych cud techniki, o których nie miała pojęcia, do czego służyły. Jak zakręć? Wskazane pokrętełko nie różniło się wiele od innych. Nie było ani szczególnie duże, ani małe, ani błyszczące, a przez to rzucające się w oczy. Niewiele się zastanawiając, zakręciła nim jak kołem na karuzeli, a trzeba przyznać, że osiągało niezłą prędkość.
TARDIS zaczął gwałtownie szumieć. Ana, w obronnym odruchu, zabrała ręce byle dalej od konsolety, a dla pewności jeszcze się cofnęła. - Tylko zakręciłam jak mówiłaś - próbowała się usprawiedliwić. Jakby chciała powiedzieć: "Co złego to nie ja." Choć i tak wszyscy wiedzieli, że jeśli teraz coś zostało sknocone, to właśnie przez nią.
Ana trwożnie czekała na "wyrok". Anastasia D'angelo
- Liczba postów : 119
Join date : 05/12/2012 Age : 36 Skąd : Paryż
by Jason Moore Wto Paź 15, 2013 7:54 pm Zajął swoje zwyczajowe miejsce przy barierce i z daleka obserwował poczynania Ziemianki. - Teoretycznie dzisiaj kolej Anastasji - odparł na pytanie Arii, mimo że doskonale zdawał sobie sprawę z jego retorycznego zabarwienia. - Jak to jest, że jej od razu pozwalasz dobrać się do sterowania? Wskazał ruchem głowy brunetkę, która właśnie zbliżała się do konsoli, skradając się jakby to było dzikie zwierze. Po chwili szum silników statku znacznie wzrósł i agentka FBI odskoczyła od przycisków niczym oparzona. Jason powściągnął szyderczy uśmieszek, który próbował wkraść się na jego usta. Jak na taką super hiper agentkę, to odwagą nie grzeszysz. Jason Moore
- Liczba postów : 125
Join date : 02/12/2012 Age : 38 Skąd : Nowy York
by Aria Villarin Wto Paź 15, 2013 8:24 pm Roześmiała się na głos, widząc reakcję Any. Była co najmniej pocieszna. Uprzejmie pospieszyła z wyjaśnieniem. - Brawo, własnie wylosowałaś lokalizację docelową. Trzymajcie się! - Ostatnie słowa wypowiedziała dużo głośniej od pozostałych. Pociągnęła ostatnią dźwignię i Silver Rose opanowały wstrząsy. Aria zbliżyła twarz do niedużego wyświetlacza, starając się z niego coś odczytać. Odwróciła głowę w kierunku dwójki ludzi i wykrzyknęła: - Androzani Mała! Aria Villarin- Administrator
- Liczba postów : 178
Join date : 19/11/2012 Age : 636 Skąd : Gallifrey
by Scarlett Lana Estellon Sro Paź 16, 2013 5:36 pm Nie można smucić się wiecznie. To przecież nic, że prawdopodobnie narobiła sobie kłopotów na kolejne kilka wcieleń. Nate najwidoczniej miał podobne zdanie na ten temat, gdyż w kilka sekund znalazł się przy konsoli wpisując dane. Nareszcie się gdzieś wybieramy pomyślała weselsza już Scarlett. Odgarnęła za ucho jasne włosy, które najwidoczniej uporczywie dążyły do uduszenie jej włażac non stop do ust. Dziewczyna zapomniała o pytaniu mężczyzny, gdy tylko udało jej się dostrzec współrzędne ich podróży? - So? - zdziwiła się robiąc większe oczy. No tak. To dokładnie w stylu Nate'a. Scarlett Lana Estellon- Administrator
- Liczba postów : 254
Join date : 19/11/2012 Age : 411 Skąd : Gallifrey
by Hunter Howard Sro Paź 23, 2013 6:44 pm Po zakończonej "walce" Hunter podszedł szybko do Antonine i ją "przechwycił". Odszedł z nią kawałek, aby swobodnie porozmawiać. - Wiesz, oni są jacyś dziwni. Najpierw chyba się cieszyli wspólną zabawą, a potem po moim werdykcie, od razu tacy chłodni i zdystansowani. Jakoś się dziwnie czuję... - To nie Twoja wina. Po prostu mają swoje zatargi, jak każdy tutaj. Taki jest świat Władców Czasu...- No właśnie. A co się z Tobą ostatnio działo, gdzieś się podziewał przez tyle czasu? - To... długie i zawiłe dzieje. A ja... - poczuł, że przyszła do niego wiadomość, więc szybko ją odczytał. - No właśnie, ja dziś nie mam już czasu. Może spotkamy się niedługo, miła?- Z miłą chęcią. Na pożegnanie złożył na jej dłoni delikatny pocałunek i poszedł poszukać Blooma. Kiedy już go znalazł, powiedział szybko i cicho: - Zbieraj się. Mamy robotę do wykonania.Bez zbędnych ceregieli wyszedł na miejsce postoju TARDIS-ów, a za nim Victor. Zakomenderował: - Twój TARDIS weźmiemy na hol, a sam wchodź do mojego. Lecimy na Messeline. Hunter Howard
- Liczba postów : 94
Join date : 04/05/2013 Age : 889
by Candice Maywill Czw Sty 30, 2014 8:07 pm Przemierzywszy parkiet, skierowała się ku balkonowi. Gdy była pewna, że na pewno znajduje się już poza zasięgiem wzroku Chrisa, przyspieszyła kroku. Nie lubiła musieć się tak starać, toteż była w tej chwili odrobinkę wkurzona. Nie zwróciwszy zbytniej uwagi na mijanego właśnie anonimowego mężczyznę, potrąciła go niechcący ramieniem, na skutek czego kieliszek trzymany przez dziewczynę w dłoni zachwiał się gwałtownie, a jego zawartość w mgnieniu oka znalazła się na jej sukience. Odwróciła się i wysyczała wściekle: - Nie ma za co! - usłyszało ją pewnie pół sali, ale miała to gdzieś. Co za palant. Candice Maywill
- Liczba postów : 19
Join date : 17/06/2013 Age : 314 Skąd : Gallifrey
by Alan Edgar Codd Czw Sty 30, 2014 11:34 pm Z zamyślenia wyrwała go niespodziewana kolizja ze szlachetną niewiastą. Jako że panna była atrakcyjna, można by ten mały incydent nawet zaliczyć do przyjemnych zbiegów okoliczności, gdyby nie fakt, że dziewczyna błyskawicznie zachowała się jak rozkapryszona lala. - Zadziwiające, bo właśnie miałem powiedzieć to samo - odparł Alan nieco urażony, po czym sięgnął do butonierki po chusteczkę. Nie był pewien czy powinien ją kobiecie podać, czy też samemu przystąpić do wycierania sukienki. Ostatecznie materiał znalazł się w dłoni panny Maywill, a sam Codd sprawdził stan swojego aparatu. No już na co jak na co, ale na sprzęt się drinków nie wylewa. Gdy podniósł znów wzrok, rozpoznał w końcu tożsamość Władczyni. Znana na całą Gallifrey "panna skandal" była kimś, kogo nawet taki "ignorant" jak Alan musiał kojarzyć. Alan Edgar Codd
- Liczba postów : 70
Join date : 09/02/2013 Age : 257 Skąd : Gallifrey
by Candice Maywill Pią Sty 31, 2014 10:14 pm Gamoń wygramolił z kieszeni chustkę i przez chwilę trzymał ją w dłoni, sprawiając wrażenie zagubionego. Candy westchnęła głośno i przewróciwszy oczami, niecierpliwie wyrwała kawałek materiału z zaciśniętych palców niezdary, po czym przystąpiła do osuszania dekoltu, po którym spływały niechciane krople szampana. Na ile się dało, usunęła z sukienki mokre szkody, jednak nie na wiele się to zdało, bo jej kreacja była teraz w opłakanym stanie. Najchętniej zdjęłaby ją natychmiast, ale jeden skandal już się przecież wydarzył dzisiejszego wieczora i choć Candice nie brakowało samouwielbienia to nawet ona wiedziała doskonale, że poczynań Scarlett Estellon nie przebije świecąc gołymi cyckami. Nawet tak spektakularnymi, jakie miała. - To był jedyny taki egzemplarz - rzekła, z niesmakiem wydymając usta i wyraźnie oczekiwała na odpowiednie przeprosiny. Candice Maywill
- Liczba postów : 19
Join date : 17/06/2013 Age : 314 Skąd : Gallifrey
by Alan Edgar Codd Sob Lut 01, 2014 8:02 pm Wziął głębszy oddech, po czym wypuścił znów powietrze z westchnięciem. - Jak mniemam to czyni ze mnie zbrodniarza, po którego stronie leży cała wina. Czy mam szansę liczyć na wybaczenie pięknej pani? Nie chciał przepraszać wprost, bo też wcale nie poczuwał się do takiego obowiązku. Zerknął na Candice z udawaną skruchą, licząc na to, że taki gest wystarczy. Czy ta impreza mogła stać się jeszcze bardziej trudna do zniesienia? Alan Edgar Codd
- Liczba postów : 70
Join date : 09/02/2013 Age : 257 Skąd : Gallifrey
by Candice Maywill Sob Lut 01, 2014 8:54 pm Korzystając z okazji, że koleś postanowił wygłosić stosunkowo długą przemowę w ramach przeprosin, Candy znalazła chwilę na zlustrowanie go wzrokiem. Niemiłosiernie chudy facet z twarzą tak chłopięcą, że pewnie w większości napotykanych kobiet budził uśpione instynkty macierzyńskie. Koszmarnie blady, sprawiał wrażenie, jakby za chwilę miał zacząć chwiać się na nogach. Nie mogła jednak nie zauważyć, jak świetnie był ubrany. Taki gust nie wywodzi się ze społecznych nizin. Dlaczego zatem go nie kojarzyła? - Przecież już powiedziałam, że nie ma za co - odparła wyniośle z wysoko uniesionym podbródkiem, lecz ze znacznie złagodzonym wyrazem twarzy. Była usatysfakcjonowana jego kajaniem się i zbyt zaciekawiona, by strzelać fochy. -Czy my się przypadkiem nie znamy...? - udała zamyślenie, licząc na jakieś informacje. Candice Maywill
- Liczba postów : 19
Join date : 17/06/2013 Age : 314 Skąd : Gallifrey
by Alan Edgar Codd Sob Lut 01, 2014 9:25 pm Powstrzymał się od przewrócenia oczami. Candice wyraźnie sobie z nim pogrywała, a on chyba nie miał wyboru innego niż dołączenie do zabawy w szermierkę słowną. - Nie sądzę, żeby na całej Gallifrey był ktoś, kto cię nie zna - odpowiedział uprzejmie. Jak mu się wydawało, mógł to być swego rodzaju komplement. - Mnie z drugiej strony nie wszyscy kojarzą. Jestem Alan Cood. Uśmiechnął się i zgodnie z zasadami etykiety czekał, aż panna Maywill poda mu dłoń do ucałowania, co, na co miał nadzieję, mogło nigdy nie nastąpić. Alan Edgar Codd
- Liczba postów : 70
Join date : 09/02/2013 Age : 257 Skąd : Gallifrey
by Candice Maywill Pią Cze 27, 2014 11:25 am Przynajmniej COŚ się dzieje. - Mnie również miło ciebie poznać - skłamała uprzejmie, z wdziękiem wyciągając przed siebie smukłą dłoń. Oczekiwała cierpliwie na niezgrabny uścisk chudych palców. - Twoja twarz wygląda jakoś znajomo... - świdrowała chłopaka uważnym spojrzeniem, kontynuując ściemnianie. Nigdy wcześniej go nie widziała. - Czyżbyśmy mieli już okazję spotkać się na jakimś melanżu? - ostatnie słowo wymówiła tak dostojnie, że słysząc samą siebie, miała ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem. Delikatnie wykrzywiła kąciki pełnych ust do góry, nie spuszczając wzroku z chłodnych tęczówek Alana. No dalej, sztywniaku - myślała przy tym - Może i mamy cały wieczór, ale nie zamierzam tu tak sterczeć. Candice Maywill
- Liczba postów : 19
Join date : 17/06/2013 Age : 314 Skąd : Gallifrey
by Alan Edgar Codd Sro Lip 23, 2014 4:03 pm Uniósł kącik ust w górę, słysząc na jakich to dostojnych "melażach" bywała Candice. - Obawiam się, że nie bywam zbyt często na tak wyszukanych imprezach - odparł zgodnie z prawdą. Uniósł wysoko głowę, bowiem uważał, że nie miał się czego wstydzić. Nie lubił chadzać na imprezy. Zbyt wiele osób się tam zawsze kręciło. Alan niezbyt dobrze czuł się w tłumie. - Widzieć moją twarz można tylko w... galerii czy coś. Chociaż nie, tam za często nie bywam. Generalnie nie jestem zbyt ciekawą osobą, przynajmniej tak twierdzi plebs. Może lepiej będzie, jeśli zechcesz opowiedzieć mi coś o sobie? Nie żeby nie miał dostatecznej ilości wiedzy na jej temat. Sądził jednak, że Władcy tego typu zwyczajnie lubili mówić o sobie. Zawsze. Alan Edgar Codd
- Liczba postów : 70
Join date : 09/02/2013 Age : 257 Skąd : Gallifrey
by Candice Maywill Wto Lip 29, 2014 7:42 pm Poczuła cieniutką nić sympatii do tego wychudzonego chłopca, słysząc z jego ust słowo "plebs" jako referencję do innych. Udawany uśmiech nie wiedzieć kiedy zamienił się w szczery, ocieplając spowitą chłodem twarz Władczyni łaskawym promykiem zadowolenia. - Nie ma zbyt wiele do powiedzenia - zrobiła stosowną pauzę, zawieszając głos na kilka sekund. - Jestem po prostu najwspanialszą osobą, jaką kiedykolwiek dane było ci spotkać - bezczelnie zmrużyła jedno oko. Powoli wysunęła jedną nogę do przodu, muskając parkiet stopą obutą w lśniącą szpilkę. Leniwie przeniosła na nią ciężar ciała i tym mozolnym sposobem zaczęła niespiesznie posuwać się naprzód czekając, aż młodzieniec za nią podąży. Na wszelki wypadek obróciła się przez ramię, rzucając mu wyczekujące spojrzenie. Candice Maywill
- Liczba postów : 19
Join date : 17/06/2013 Age : 314 Skąd : Gallifrey
by Alan Edgar Codd Wto Lip 29, 2014 10:46 pm Uniósł brwi w niemym zdziwieniu, słysząc, że "niewiele jest do powiedzenia". Zaraz jednak uznał, że być może był to tylko niepozorny wstęp do chorobliwie długiej historii, której przecież spodziewał się od początku. Jak się szybko okazało i w tym punkcie się pomylił. Uśmiechnął się, słysząc krótki opis samej siebie w wykonaniu Candice. Taa... to na pewno - stwierdził sceptycznie. Panna Maywill nie była co prawda tak bardzo przerażająca, jak się początkowo spodziewał (w końcu to kumpela Rassilona), ale Alan nie podejrzewał, by mógł się z nią porozumieć na dłuższą metę. Chyba, że właśnie o krótki dystans chodziło, a mogło, bo Candy najwyraźniej właśnie postanowiła zrezygnować ze swojej statycznej postawy. Edgar nie miał pojęcia czy po prostu się znudziła i postanowiła sobie pójść, dając mu do zrozumienia, jaką to cudowną, przelotną znajomość właśnie nawiązał, czy też miała na myśli coś innego. Szybko i ku ogromnemu zdumieniu Alana, okazało się, że Władczyni najwyraźniej oczekuje jego towarzystwa. Czując na sobie jej ponaglający wzrok, Codd w końcu ruszył się z miejsca. Wydając z siebie zamyślone "Ummmm", dogonił ją i idąc u jej boku, postanowił poznać jakieś szczegóły czy coś. - Czy szanowna pani ma jakieś szczególne plany? Czy też to właśnie dostojny "melanż" jest jej punktem docelowym? - spytał przesadnie oficjalnym tonem. Alan Edgar Codd
- Liczba postów : 70
Join date : 09/02/2013 Age : 257 Skąd : Gallifrey
by Candice Maywill Sro Lip 30, 2014 10:22 am - To zależy, jak dużo substancji odurzających przechowujesz w swoim domu - odparła bez cienia zażenowania, tym samym bezczelnie sugerując, że jeśli facet będzie nieostrożny, to ona wprosi się do niego na afterparty. Wyglądał na kogoś, kto byłby w siódmym niebie w takiej sytuacji, a zaraz potem pewnie by regenerował z powodu zawału obu serc. Niespiesznie wyprowadziła Codda z budynku z zamiarem usadowienia się gdzieś na świeżym powietrzu, w międzyczasie zabawiając go swoim wywodem. - Widziałeś? Scarlett i jej nowy gach rozmawiali dziś z jakąś ludzką laską. Do czego to doszło, że ludzie są zapraszani na imprezy w Kapitolu? Widziałam dziś co najmniej kilku. Nastała jakaś dziwna moda. Może i ja powinnam sobie sprawić jakiegoś ułomnego znajomego, żeby nie wypaść z trendu? - ironizowała, uśmiechając się złośliwie. Oczywiście nie miała zielonego pojęcia, że Alan spędził ten wieczór z dokładnie tą samą kobietą, o której Candy właśnie wspomniała. Niedaleko wypatrzyła altanę przygotowaną najprawdopodobniej właśnie po to, by goście mogli posiedzieć gdzieś na uboczu. Nie była pusta, akurat siedziała w niej jakaś kobieta. Nie dało się dostrzec jej twarzy, ale była to blondynka w bladobrzoskwiniowej sukni do ziemi. Candice Maywill
- Liczba postów : 19
Join date : 17/06/2013 Age : 314 Skąd : Gallifrey
by Alan Edgar Codd Sro Lip 30, 2014 6:51 pm To by było na tyle pogawędki w tonie oficjalności. Alan otworzył usta jakby chciał jakoś skomentować odpowiedź Candice, po czym tylko bezradnie je zamknął. Przez chwilę naprawdę się wystraszył, że idą do niego, jednak szybko zaczął się opanowywać. Wmawiał sobie, że przecież Maywill nie mogła mieć pojęcia gdzie mieszkał i takie tam. Zaraz również włączył się w paplaninę Władczyni. Przytakiwał jej ze zrozumieniem i sztucznym uśmiechem zamaskował zażenowanie. No przyszedł z Aną, no tak, ale przecież nie miał innych opcji. Postanowił skierować swoje myśli na odrobinę inny tor. - Widziałem, że Aria Villarin też przyprowadziła ze sobą człowieka - rzucił niby od niechcenia, jednak w jego głosie zabrzmiała przez chwilę nuta... zazdrości? Pogardy dla Jasona? Sam nie wiedział, pewien był tylko tego, że Moore nie wzbudził jego sympatii. Alan zamilkł gdy okazało się, że celem ich małej podróży była podwórkowa altanka. Pasowało mu takie otoczenie, spokój cisza, bliskość natury i brak postronnych Władców. Chociaż z tym ostatnim wcale nie było tak jak by sobie mógł życzyć. Altanka była bowiem okupowana przez kobietę, która na pierwszy rzut oka dość mocno przypominała Alanowi Arię, ale być może było to tylko wrażenie spowodowane podobieństwem koloru kreacji obu dam. Codd zastanowił się co też mogło skłonić obecną tu blondynkę do samotnego przesiadywania. - Myślisz, że czeka na swojego Romea? - szepnął konspiracyjnie do Candy. Romeo i Julia byli czymś na zasadzie postaci kultowej (pokroju memu) wśród większości Władców. Nie pamiętał, kto zapoczątkował Gallifreyańską modę na dramaty Shakespeare'a, ale wiedział, że był taki czas gdy kto żyw leciał do The Globe, by rzucić w nieudolnych wiktoriańskich aktorów jajkiem lub zgniłym pomidorem. Alan Edgar Codd
- Liczba postów : 70
Join date : 09/02/2013 Age : 257 Skąd : Gallifrey
by Sponsored content Sponsored content
Pozwolenia na tym forum: Nie możesz odpowiadać w tematach
| |