|
by Aria Villarin Wto Lip 02, 2013 5:03 pm Stoliki rozsiane są oczywiście po głównej Auli. Do sali prowadzą dwa wejścia: drzwi od strony Głównego Hallu Bazy Wojskowej, mieszczącej się w Kapitolu oraz schody łączące Aulę Pomarańczową z piętrem przeznaczonym na usytuowanie oficjalnych gabinetów Rassilona, Generała Estellona i Wicegenerała Demarcheliera. Parkiet jest pomieszczeniem przylegającym do głównej Auli, nie jest oddzielony od niej drzwiami, a jedynie rzędem ogromnych, szeroko rozstawionych, białych kolumn. a Aria Villarin- Administrator
- Liczba postów : 178
Join date : 19/11/2012 Age : 636 Skąd : Gallifrey
by Nathanael Vandenbroek Pią Lip 05, 2013 7:03 pm Ku uciesze Nathanaela znaleźli się w pustym, słabo oświetlonym korytarzu, gdzie żadne ciekawskie gallifrejańskie spojrzenia nie miały szans ich dosięgnąć. Jego cicha radość nie trwała jednak długo, bo po przejściu kilku metrów skręcili za róg, po czym stanęli u szczytu ogromnych schodów, prowadzących prosto do Auli. Na chwilę zatrzymał się, próbując przypomnieć sobie, jakim to chorym zbiegiem okoliczności znalazł się tu u boku kroczącej dumnie, półnagiej Estellonówny ponad głowami elity Władców Czasu. Co właściwie się stało? Niechybnie stracił rozum. Utrzymana w odcieniach bieli i pomarańczu sala w kształcie okręgu wypełniona była teraz tłumnie zgromadzonym, elegancko ubranym towarzystwem wywodzącym się z tak zwanych wyższych sfer. Kobiety i mężczyźni, kosmicznie odpicowani, rozglądali się uważnie dookoła, szukając sensacji i potencjalnych nowych, przydatnych kontaktów towarzyskich. Sam czubek społecznej piramidy planety, najwięksi aroganci skupieni na miliardach bzdurnych, niepotrzebnych spraw, nie przykuwający odpowiedniej uwagi do tego, co dało się wyczuć w powietrzu - nadchodzącej wojny. Nate czasami zastanawiał się, czy ktokolwiek poza nim był w stanie przewidzieć to, co on sam wiedział już od dawna, głównie z powodu nawracającego nieustannie łomotu, goszczącego w jego głowie od kiedy pamiętał.
Wszystkie spojrzenia, jak na komendę, zaczęły wędrować ku schodzącej z gracją po schodach parze. Scarlett włożyła w ten chód całą swoją grację, doskonale zdając sobie sprawę, jakie przedstawienie konstruowała. Każdy facet znajdujący się na tej sali bez mrugnięcia okiem zostawiłby swoją partnerkę gdzieś pod ścianą, by móc zastąpić Nate'a u boku Estellonówny. Kazda zaś kobieta najchętniej wydrapałaby jej oczy i połamała te niemożliwie wysokie obcasy. Sam Nathanael nie grał w tej szopce aż tak ważnej roli, jak mogłoby się wydawać - był raczej manekinem obok zjawiskowej blondynki, mężczyzną bez twarzy i bez znaczenia. Tak przynajmniej mówił sobie w myślach, gdy stawiał ostatnie kroki na tych cholernie długich schodach. Kilkanaście metrów od nich, niemal na samym środku Auli, wśród swoich wiernych przydupasów stał stary Estellon. Nathanael Vandenbroek
- Liczba postów : 111
Join date : 29/11/2012 Age : 823 Skąd : Gallifrey
by Scarlett Lana Estellon Pią Lip 05, 2013 7:36 pm Na pierwszy rzut oka, reakcja mężczyzny była obojętna i nie ukazywała żadnych nadzwyczajnych emocji. Poprzez pryzmat złośliwości można było dostrzec niechciany podziw. Scarlett uśmiechnęła się SZCZERZE(!) po czym podeszła do niego i wkładając rękę pod jego ramię powędrowali razem korytarzem. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, lecz zaraz potem dostrzegli główne pomieszczenie i całą salę wypełnioną setkami najważniejszych (albo najbogatszych osób mieszkających na planecie), bądź spokrewnionych z Władcami Czasu. Pierwszy krok na przepięknych schodach, uciszył całe ogromne pomieszczenie. Głowy gości skierowały się w stronę schodzącej pary. Nikt nie wydał z siebie ani słowa, tylko wpatrywał się w robiącą wrażenie dwójkę Gallifrejańczyków. Scarlett jak zwykle prezentowała się pięknie. Chyba nie trzeba wspominać, że tryskała z niej duma. Spojrzenie tych wszystkich osób w ogóle jej nie krępowały. Cieszyła się, że każdy może patrzeć na nią i zazdrościć wszystkiego co miała na sobie... i przy. Trzeba przyznać, że Nathanael także prezentował się nieźle. W końcu miał na sobie smoking. Nie dość, że na co dzień był niezłym przystojniakiem, to eleganckie ubrania poszabaniają ten efekt. Ups, mój stary zauważyła, gdy byli już prawie na dole. Wpatrywał się w nią, jakby nie wiedział od czego ma zacząć. Najpierw ją opieprzyć, czy spytać się, dlaczego zrobiła regenerere? Aha, no i zostawał jeszcze Nate. - Ojcze - przywitała się uśmiechając najbardziej sztucznie, ukazując białe ząbki, po czym grzecznie powiedziała coś w stylu "dzień dobry" do reszty najbliższych znajomych Alexandra. - Scarlett, przepięknie wyglądasz - również się uśmiechnął, lecz Lettie doskonale wiedziała, co będzie , gdy pojawi się w domu. Przecież nie mógł przy wszystkich opowiedzieć jaką niedoskonałą (phi, jego zdaniem) ma córkę. Jakby dopiero teraz zauważywszy bruneta zajmującego miejsce obok niej, rzekł: - A może przedstawisz nam swojego towarzysza? Scarlett Lana Estellon- Administrator
- Liczba postów : 254
Join date : 19/11/2012 Age : 411 Skąd : Gallifrey
by Nathanael Vandenbroek Sob Lip 06, 2013 11:34 am Oczywiście ta mała zołza uznała, że należy podejść prosto do szanownego tatusia, toteż Nate pozornie swobodnym krokiem, uprzejmie rozglądając się po twarzach zgromadzonych przy nim facetów, poprowadził dziewczynę prosto w sidła potwora. Zaczęła się sztywna i niezmiernie bezbarwna dla postronnego słuchacza rozmowa z masą ukrytych podtekstów i ostrzeżeń. Poszedł w ślady Lett i przybrał twarz w najsztuczniejszy uśmiech, na jaki było go stać. Musiał działać szybko, zanim jego towarzyszka zdążyła się odezwać w odpowiedzi na pytanie Estellona. - Dobry wieczór, generale. Cóż za znakomicie zorganizowany bal. Nazywam się Anthony Barkworth i będę towarzyszył Scarlett dzisiejszego wieczora - kolejny już raz w swoim życiu doszedł do wniosku, że jest cholernie dobry w wymyślaniu fałszywych nazwisk na poczekaniu. Zrobił minę totalnego buca, który na co dzień pija Whisky z figurami pokroju starego Estellona i nadal uśmiechał się jak każdy z pajaców w tym towarzystwie. Czasami potrafił być taki przekonujący... Miał nadzieję, że cała sprawa nie potrwa już długo i zaraz będzie mógł zmyć się spod oślepiającego snopu światła elitarnego reflektora. Nathanael Vandenbroek
- Liczba postów : 111
Join date : 29/11/2012 Age : 823 Skąd : Gallifrey
by Christopher Vandorette Sob Lip 06, 2013 9:22 pm Jedyną nadzieją na odnalezienie Scarlett był bal, mimo że młoda Estellonówna szczerze nienawidziła wielkich spotkań całej elity planety, była pewna (o czym Chris dobrze wiedział, bo przecież już jako dzieci byli sobie bardzo bliscy), że nikt na balu nie będzie świecił tak jak ona. Gdyby nie to, że jest córką generała nie pojawiłaby się na żadnej podobnej uroczystości, no chyba, że na jej cześć. Vandorette dołączył do Estellona, kiedy ten ruchem ręki zaprosił go do swego kręgu. Christopher jak na lorda przystało podszedł, kulturalnie się ukłonił i przywitał z resztą świty. - Christopher, mój chłopcze! Jak miło, że nas odwiedziłeś. Szczerze liczyłem na twoją wizytę - Alexander mówił poważnym tonem. Brzmiało to, jak coś w rodzaju groźby. Co byłoby, gdyby chłopak się nie pojawił? - Dziękuję za zaproszenie. Mieć dostęp na przyjęcie z takiej okazji, to sam zaszczyt - odpowiadał grzecznie. Jego głos był tak czarujący, że w tej chwili każda kobieta skoczyłaby na niego i nie puszczała do końca życia... albo przybycia ochrony. Jak kto woli. Ręce założone miał z tyłu i badawczo przyglądał się otoczeniu. W jego domu maniery to podstawa, i mimo że Christopher był raczej ostatnią osobą dostosowującą się do nich, teraz nie miał wyjścia. A potem stało się to: ze schodów schodziła najpiękniejsza istota o jakiej Vandorette mógł marzyć. Ale chwila, chwila. Nawet na niego nie spojrzała! A co to za fagas obok niej! oburzył się natychmiast i już miał wyskoczyć z tym że pytaniem do swojego przyszłęgo father-in-low, gdy po jego minie także można było dostrzec co najmniej zdziwienie. Scarlett przeprowadziła krótką rozmowę ze swoim ojcem, po czym jej partner przedstawił się towarzystwu. - Jestem Christopher. Lord z rodziny Vandorette. Potomek pierwszego władcy planety - uprzejmie, a jakże złośliwie i wyniośle przedstawił się chłopak. Bo przecież kim mógł być ten tu człowiek, Anthony? Gdyby był kimś ważnym, Chris na pewno by go przynajmniej kojarzył. Scarlett nareszcie go dostrzegła. - Chris! - uśmiechnęła się i już miała do przytulić, gdy przypomniała sobie gdzie się znajduje, a przede wszystkim kto na nich patrzy. Przecież ludzie mogliby pomyśleć, że są oni dla siebie kimś znacznie bliższym, a to byłoby najgłupsze podsumowanie sytuacji. Christopher Vandorette
- Liczba postów : 16
Join date : 21/01/2013 Age : 680 Skąd : Gallifrey
by Game Master Nie Lip 07, 2013 6:46 am Trudno opisać całą gamę uczuć, które wstrząsnęły generałem Estellonem na widok drogiej córki po regeneracji. Co się wydarzyło? W jak niebezpiecznej sytuacji się znalazła i jakim prawem do tego dopuściła? Czemu nikt jej nie chronił w tym czasie? Gdzie była i co robiła przez tak długi czas? Cóż to za bezimienny gówniarz u jej boku? Strach, irytacja, wściekłość, to wszystko kotłowało się wewnątrz Władcy, podczas gdy minę zachowywał niewzruszoną. Zastanawiał się, jak ukarać niepokorną Scarlett, która wszystkie zasady jak widać miała za nic. W jego głowie w trzy nanosekundy ukształtował się plan działania. Po autoprezentacji Christophera Vandorette generał zwrócił się uprzejmie do otaczających go osób: - Moi drodzy, wybaczcie mi na chwilę, mam coś do ogłoszenia - odwrócił się na moment i skinął głową na chłopaka z obsługi, który pospiesznie podał mu kieliszek wypełniony wytrawnym napojem. Generał zwrócił się na powrót twarzą w stronę sali i zastukał w szklane naczynie, zwracając na siebie uwagę wszystkich obecnych. Gdy na Auli zapadła idealna cisza, rozpoczął swoje przemówienie: - Witam wszystkich, którzy uczynili mi ten zaszczyt i pojawili się na balu wyprawionym na moją cześć. Najdrożsi Władcy Czasu! Dziś wieczór świętujemy nie tylko kolejną rocznicę pełnienia przeze mnie funkcji generała. Chciałbym się również z wami wszystkimi podzielić doniosłą nowiną. Z ogromną przyjemnością ogłaszam, że moja pierworodna córka, Scarlett Lana Meredith Serenity III Estellon wkrótce wyjdzie za mąż! Szczęśliwym wybrankiem jest Lord Christopher Jonny Vandorette. Wznieśmy toast: wszystkiego dobrego moi kochani! - zakończył swą wypowiedź unosząc do góry kieliszek i przywdziewając na twarz serdeczny uśmiech, tak rzadko u siebie widywany. Wszyscy obecni na sali zaczęli głośno klaskać, a Władcy stojący wokół Scarlett i Chrisa rozstąpili się i tym samym utworzyli wokół nich spore koło wolnej przestrzeni. Wprawne oko obserwatora mogło jeszcze dostrzec odsuwającego się na bok bezimiennego mężczyznę, uwalniającego ramię Estellonówny z konwencjonalnego uścisku. Game Master- Mistrz Gry
- Liczba postów : 10
Join date : 14/12/2012
by Scarlett Lana Estellon Nie Lip 07, 2013 10:23 am Dopiero po jakimś czasie Scarlett zauważyła Chrisa. Ucieszyła się, bo zazwyczaj razem nabijali się ze sztywnych Władców Czasu. Nawet Lettie nie była aż tak nudna. Na myśl nasuwało jej się jedno najważniejsze pytanie: co stało się z jej ojcem? Przecież nigdy nie był taki wredny i mimo częściowo innych poglądów zawsze dobrze się dogadywali. Natomiast teraz było widać żar wypływający z jego oczu. Blondynka mieszkała z ojcem tak czy siak, więc potrafiła wyczuć kiedy pojawią się kłopoty, a teraz ewidentnie panowała cisza przed burzą. Niespodziewanie Alexander postanowił coś ogłosić. Miała rację. Z każdym następnym słowem generała, czuła jak w jej wnętrzu nastaje niepokojący nieład. Nie wiedziała co się dziej. Była tak niewyobrażalnie wściekła na ojca, że nawet nie potrafiła wymyślić najokrutniejszej rzeczy jaką mogłaby mu zaoferować. Chwilę później tłum rozstąpił się i cała uwaga znów skierowana została na parę nowych narzeczonych. Scareltt znieruchomiała, a cały świat zdawał się zatrzymać. Jakby czas płyną niewyobrażalnie wolo. Starając się ukryć wszystkie emocje, wpatrywała się w swojego przyszłego męża. Nie mogła się odezwać. Po prostu odwróciła się na pięcie i skierowała w stronę statku. Tłum rozstąpił się posłusznie, a ona nadal pełna dumy wyszła z sali. Goście gapili się nie wiedząc co mają począć. Raczej nie spodziewali się takiej reakcji po córce generała Estellona. Gdy w końcu była pewna, że nikt jej nie zobaczy przyspieszyła kroku i oparła się o TARDIS Nate nie mając siły nawet na łzy. Dobrze zdawała sobie sprawę, że prędzej czy później nadejdzie pora na znalezienie męża, ale w taki sposób? To była najokrutniejsze, co jej ojciec zrobił własnej córce. Scarlett Lana Estellon- Administrator
- Liczba postów : 254
Join date : 19/11/2012 Age : 411 Skąd : Gallifrey
by Nathanael Vandenbroek Nie Lip 07, 2013 4:33 pm Wszystko to obserwował z boku nieco odrętwiały Nate, który nie do końca wiedział, jak ma się zachować. Z jednej strony cieszył się, że światło reflektorów przemknęło z niego na Lorda Patrzcie Jaki Jestem Ważny, z drugiej strony... zaręczyny Scarlett sprawiły, że poczuł się co najmniej zdziwiony. Nie wyobrażał jej sobie u boku tego sztywniaka, z drugiej jednak strony, co go to mogło obchodzić?Dziewczyna zaś zamiast zachować się jak typowa narzeczona, po prostu odwróciła się i odeszła z powrotem w kierunku miejsca, z którego właśnie przyszli. Nathan rozejrzał się ostrożnie na boki i po chwili zastanowienia ruszył za Lett drugimi schodami, licząc, że dzięki temu mniej osób go zauważy. Blondynka stała przy Bad Wolfie, opierając się o statek ramieniem. Jej głowa zwisała bez ruchu, a wzrok wbity był w bliżej nieokreśloną przestrzeń gdzieś przy ścianie. Nie wyglądała na ani trochę zadowoloną. Czyżby planowane małżeństwo? To było coś całkiem w stylu starego piernika Estellona. Minął ją bez słowa i otworzył drzwi do TARDIS. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie zwiać, jednak ku własnemu niezadowoleniu odrzucił ten pomysł. Z jakiegoś nieokreślonego powodu miał opory przed zostawieniem jej tu samej. Pociągnął więc dziewczynę za łokieć i i wprowadził do statku. -Chyba nie będziesz czekać, aż książę z bajki za tobą pobiegnie? Nathanael Vandenbroek
- Liczba postów : 111
Join date : 29/11/2012 Age : 823 Skąd : Gallifrey
by Scarlett Lana Estellon Nie Lip 07, 2013 7:58 pm Zszokowana i niewątpliwie zdesperowana Estellonówna, usłyszała za sobą kroki. To musi być Nate. Scarlett nawet nie zorientowała się, kiedy została wciągnięta do środka statku. Lettie popatrzyła na niego spojrzeniem z dawką różnych uczuć. Z jednej strony było jej niewyobrażalnie smutno, przez to co stało się na sali, a z drugiej strony była zbyt osłabiona psychicznie, żeby dociąć brunetowi. - Nie wierzę. Po prostu nie mogę tego pojąć - powtarzała, wpatrując się gdzieś w dal korytarzy TARDIS. Scarlett Lana Estellon- Administrator
- Liczba postów : 254
Join date : 19/11/2012 Age : 411 Skąd : Gallifrey
by Anastasia D'angelo Nie Lip 07, 2013 10:45 pm Ana pospiesznie poszła się przygotować na bal. Jako że strój miała już dobrany, poszło znacznie szybciej niż zwykle przy takich okazjach. Mimo to, znalazło się kilka rzeczy, które należało poprawić, aby Anastasia wyglądała idealnie. (Na szczęście gościnna łazienka była doskonale zaopatrzona). Kobieta postarała się jednak, żeby Alan nie czekał zbyt długo.
Wystój Auli Pomarańczowej spełnił swoje zadanie - zachwycił Anę. Zafascynowana stąpała z Coddem u boku, dyskretnie się rozglądając. Sala była już pełna ludzi, choć mogła jeszcze pomieścić spory tłumek. Zresztą goście ciągle napływali. Wśród nich znalazła się, jakżeby inaczej, ta goła zdzira Estellonówna z Natem. Jak w ogóle można w takim czymś wyjść do ludzi? Znaczy, do Władców. Kroczyła dumna jak paw, skupiając na sobie uwagę wszystkich. Doszły ją nawet szepty w stylu: "Co to za elegancik obok córki generała?" Cóż, trzeba przyznać, jej partner prezentował się nad wyraz korzystnie - jak większość facetów w smokingach/garniturach. (Tu należy wspomnieć, że Alan nie należał do wyjątków. Anę w pierwszej chwili zdziwiła muszka, ale po chwili zastanowienia stwierdziła, że nawet mu pasuje). Myśli Ziemianki chwilowo zajął Vandenbroek. Towarzysz podróży od siedmiu boleści, nawet się nie odezwał, bo ta sucz zaczęła się do niego mizdrzyć. Bleuh. Gdy stary Estellon wygłosił krótkie przemówienie, przez maleńką chwilę współczuła Scarlett, ale zaraz potem, gdy narzeczona uciekła, poczuła ponurą satysfakcję. Haha, Nejcik nie będzie twój. Z tym, że i rzeczony Nate w krótkim czasie się ulotnił. A idź sobie z nią w cholerę.
W międzyczasie starała się zbytnio nie wyróżniać, choć nie do końca się to jej udawało - Alan był stosunkowo rozpoznawalną postacią, więc ściągał na siebie uwagę innych. Był też drugi tego powód: wszyscy byli odstrzeleni zaledwie ociupinkę słabiej niż panna Estellon, tak, że Anastasia poczuła się wśród nich jak szara myszka, choć przecież nie wyglądała źle. Lekko chrząknęła i szepnęła Alanowi do ucha: - Przypomnij mi, co ja tutaj robię...? Anastasia D'angelo
- Liczba postów : 119
Join date : 05/12/2012 Age : 36 Skąd : Paryż
by Alan Edgar Codd Nie Lip 07, 2013 11:19 pm Jak zwykle w takim towarzystwie, impreza zalatywała nieco nudą. Tak na prawdę bankiety w tym stylu bawić mogły chyba tylko samych organizatorów. Alan kręcił się po sali z Aną u boku licząc na to, że może tym razem stanie się coś interesującego. Może gdyby był typem plotkarza zainteresowałaby go wieść o zaręczynach i zagadkowe zachowanie Scarlett, dla niego jednak nie było to dość zabawne. Skrycie liczył na to, że może w tłumie wypatrzy kogoś znajomego. Może Arię? Po chwili dotarło do niego, że powinien więcej uwagi poświęcić Anastasii. - Wybacz, zasadniczo powinnaś się tu dobrze - albo chociaż względnie - bawić. Zrobił krótką pauzę i przyjrzał się jej. Miała na sobie tę niebieską sukienkę, na którą głosował. Wyglądała naprawdę ładnie, chociaż trochę żałował, że nie dał jej jakiegoś naszyjnika z dużym klejnotem w środku, który dopełniałby całości. - Może masz ochotę coś wypić? - zaproponował dość dyplomatyczną czynność. Tańczyć raczej nie miał zamiaru. Alan Edgar Codd
- Liczba postów : 70
Join date : 09/02/2013 Age : 257 Skąd : Gallifrey
by Nathanael Vandenbroek Pon Lip 08, 2013 5:43 pm Przez chwilę wpatrywał się w nią, stojąc nieruchomo i opierając się o ścianę. Tego, co czuł nie nazwałby bezradnością, ani nawet litością. Po prostu przetwarzał w głowie różne możliwe rozwiązania, aż w końcu zdecydował się na idealne. Wstał, odpychając się od ściany i z impetem ruszył przed siebie wąskim korytarzem. Wrócił po chwili z podwójną porcją Whisky nalaną do szklanki i powoli zbliżył się ponownie do Scarlett, tym razem nieco bardziej niż poprzednio. Położył swoją dłoń na jej ramieniu i poczekał, aż blondynka uniesie głowę i na niego spojrzy. Dłuższą chwilę nic nie mówił, po prostu podał jej szklankę i czekał, aż wypije i pozbiera się do kupy. -Chcesz się stąd zmywać? - zapytał w końcu. Był przekonany, że otrzyma odpowiedź twierdzącą, pytanie to było więc czysto retoryczne. Nathanael Vandenbroek
- Liczba postów : 111
Join date : 29/11/2012 Age : 823 Skąd : Gallifrey
by Aria Villarin Pon Lip 08, 2013 7:27 pm Weszli do Auli od strony głównego hallu przeciskając się przez niemiłosiernie wystrojony tłum Władców Czasu. Aria rozejrzała się uważnie po twarzach zgromadzonych - większość z tych osób znała od dzieciństwa, niektórych nie kojarzyła zupełnie - byli to najpewniej albo dalecy członkowie elitarnych rodzin, albo tak zwani karierowicze - w podskokach i kosmicznym tempie wspinający się po społecznej drabinie. Westchnęła cichutko, nie zmywając z twarzy uprzejmego, szerokiego uśmiechu. Nienawidziła tu być. Generał Estellon stanął przodem do tłumu i starożytnym zwyczajem zadzwonił głośno w swój kieliszek. Na sali w jednej chwili zapadła idealna cisza i Alexander rozpoczął swoje przemówienie. Scarlett miała wyjść za mąż. Kogo to tak naprawdę interesuje? Tak czy inaczej, życzyła jej wszystkiego dobrego. Dzięki incydentowi na Planecie Lodu wiedziała, że serca Lettie są gorętsze, niż ktokolwiek, włącznie z samą zainteresowaną, chciałby kiedykolwiek przyznać. Aria zaczęła klaskać razem z innymi wiwatującymi Władcami, a następnie ze zdziwieniem przyglądała się dziewczynie, dumnie kroczącej po schodach na górę. Cóż. Na szczęśliwą to ona nie wyglądała. Blondynka pochyliła się delikatnie w stronę Jasona i szepnęła: - Poszukajmy kogoś w miarę normalnego. Na drugim końcu Auli wypatrzyła Alana i zaczęła do niego wesoło machać. -O, tego dżentelmena chętnie ci przedstawię - rzuciła radośnie do Moore'a i oboje zaczęli przeciskać się w kierunku Codda. Aria Villarin- Administrator
- Liczba postów : 178
Join date : 19/11/2012 Age : 636 Skąd : Gallifrey
by Scarlett Lana Estellon Pon Lip 08, 2013 8:02 pm Poczuła dłoń na ramieniu. Oczywiście był to Nate. No chyba, że Oodowi zebrało się na czułości. Mężczyzna podstawił jej pod nos whisky i czekał na reakcję. Lettie sięgnęła po kieliszek, zastanawiając się, co robić. Nie z trunkiem, rzecz jasna, lecz z całą tragiczną sytuacją, w której się znalazła. - Jesteś beznadziejny w pocieszaniu... - przerwała i wzięła łyka. - Nawet jeśli próbowałbyś rzeczywiście to zrobić. Do całego pięknego obrazka w głównej roli ze Scarlett brakowało jeszcze jednej drobnostki - uśmiechu, który rozjaśniłby wszystko. - Nie - po nierozumiejącej minie Nathanaela dodała: - Muszę tam wrócić... znaczy musimy - patrzyła mu w oczy, mówiąc tak, aby przynajmniej starał się zrozumieć. - To jest mój ojciec, ale w tej sytuacji zachował się jak chuj i nie pozwolę mu zniszczyć tego wieczoru - jeszcze bardziej. - Wrócę tam z TOBĄ i pokażę temu staremu dziadowi, że nawet nie ma możliwości, żeby pozbawił mnie honoru. Całe życie uczył mnie jak być wredną suką, to niech teraz przekona się na własnej skórze, czy mu się udało. Scarlett Lana Estellon- Administrator
- Liczba postów : 254
Join date : 19/11/2012 Age : 411 Skąd : Gallifrey
by Jason Moore Pon Lip 08, 2013 8:27 pm Aria doskonale maskowała znudzenie. Uśmiechała się promiennie do tłumów porcelanowych lalek i razem z nimi wszystkimi entuzjazmowała się na wieść o zaręczynach Scarlett. Jason nie zdobył się na taką reakcję. Mało go to zajście właściwie interesowało, bo dalej nie przepadał za (jeszcze) panną Estellon. Pamiętał jak zmienna i niezrozumiała była ta Władczyni Czasu. W jego opinii, zwyczajnie nie można było na niej polegać. Z większym entuzjazmem natomiast przyjął propozycję Arii. Liczył na to, że może nie wszyscy jej znajomi są tak zbzikowani jak Dalishya czy jak jej tam było na imię. Przecisnęli się na drugi koniec sali, gdzie Jason miał poznać Alana Codda. Władca jednak wcale go jakby nie zauważył. Całą swoją uwagę skupił na Arii i z niebywale szerokim uśmiechem zaczął się jej przyglądać. - Aria, jak dawno cię nie widziałem. Wyglądasz przecudownie niczym Agena beta Centauri o poranku - uśmiechnął się jeszcze bardziej, więc Jason uznał, że prawdopodobnie był to niezwykle żartobliwy komplement. Jego to nie rozbawiło, niemniej starał się przywołać u siebie w miarę przyjazny wyraz twarzy. Jason Moore
- Liczba postów : 125
Join date : 02/12/2012 Age : 38 Skąd : Nowy York
by Nathanael Vandenbroek Pon Lip 08, 2013 8:34 pm Świetnie. W oczach Estellonówny zagościła szaleńcza żądza mordu i choć Nathan nie był zadowolony z faktu, że nie może się zawinąć z tego cyrku, to jakaś jego część była cholernie zadowolona. Doskonale wiedział, był pewien! Że to w niej drzemie. Teraz przedzierało się na zewnątrz, spod grubej, skostniałej skorupy lodu. Miał szansę zobaczyć, jak jej ciemna natura wygląda na światło dzienne. Z delikatnym uśmiechem, który pojawił się znikąd, ujął Scarlett pod ramię kolejny raz i wyszli na zewnątrz. Jeszcze raz powtórzyli szopkę z przemarszem po schodach i szczęśliwie dobrnęli do Auli. -To co robimy? - spytał, rozglądając się nieuważnie na boki. Póki co, żadnej znajomej mordy. Chociaż... Anastasia! No któżby pomyślał... Zupełnie o niej zapomniał. Nathanael Vandenbroek
- Liczba postów : 111
Join date : 29/11/2012 Age : 823 Skąd : Gallifrey
by Scarlett Lana Estellon Pon Lip 08, 2013 8:51 pm Szczerze mówiąc, Lettie prędzej spodziewałaby się, że na środku wielki słoń z kolcami na nosie i dalekiem na grzbiecie urodzi małego ooda rzygającego tęczą, niż Nate uśmiechnie się na wieść o powrocie na bal. Życie jest pełne niespodzianek wzruszyła ramionami. Znaleźli się już na dole, a gdy stary Estellon zobaczył swoją córkę, po jego minie wyraźnie widać było zdziwienie. Ona natomiast uśmiechnęła się od ucha do ucha i pomachała mu nad głową. Na widok przydupasów ojca, którzy non stop kręcili się obok niego, chciała zapytać, czy do kibla też chodzą razem, ale JESZCZE nie miała zamiaru zostać wydziedziczona z rodziny. Wysunęła rękę spod jego i powiedziała: - Idę przynieść coś do picia - ruszyła, lecz po kilku krokach wróciła do niego i złośliwie z promiennym uśmiechem na twarzy zwróciła się do Nathanaela: - Myślisz, że Ana jeszcze żyje? - po czym znów się oddaliła po wcześniej wspomniane picie. Nate nie był sam. Scarlett Lana Estellon- Administrator
- Liczba postów : 254
Join date : 19/11/2012 Age : 411 Skąd : Gallifrey
by Anastasia D'angelo Pon Lip 08, 2013 9:09 pm I nawet nie zaproponujesz mi tańca? Ani jednego, naprawdę...? Westchnęła. - Em, tak, poproszę. Ana patrzyła przez chwilę za odchodzącym Coddem. Najwyraźniej nie czuł się tu dobrze, był sztywny jak kij - i nie chodziło jej tutaj o jego nienaganną sylwetkę. Szepnęła: - A ty, co ty tutaj właściwie robisz? - lecz nikt nie miał szans jej usłyszeć.
Rozejrzała się po sali i zobaczyła Nate'a. Scarlett akurat odchodziła, więc Anastasia postanowiła uciąć sobie pogawędkę z Władcą Czasu. - Proszę, proszę, kogo moje oczy widzą. Nathanael we własnej osobie - celowo użyła pełnej wersji jego imienia. - Masz mi przypadkiem coś do powiedzenia? Patrzyła na niego z mieszaniną śmiertelnej powagi, niesmaku, złości i spokoju, choć wewnątrz niej zaczynało się gotować. Anastasia D'angelo
- Liczba postów : 119
Join date : 05/12/2012 Age : 36 Skąd : Paryż
by Nathanael Vandenbroek Pon Lip 08, 2013 9:20 pm -Ana, słońce! - wykrzyknął z udawanym rozradowaniem. Mała zaczynała już się powoli wściekać, co trochę go - musiał sam przed sobą przyznać - rozbawiło. Nie sam fakt, że była wkurzona, ale to, że mimo że doskonale wiedziała, że ją zostawił samą jak palec na obcej planecie - mimo wszystko nadal uważała, że obejdzie go jej złość. Takie to było... pocieszne, w pewnym sensie. -Jak się znalazłaś w tym sztywnym, gallifrejańskim gronie? Czyżbyś zapoznała sobie jakiegoś Lorda Ważniaka? - zagadywał beztroskim tonem, udając, że nie można mu mieć nic do zarzucenia w zaistniałej sytuacji. - Prześlicznie wyglądasz! - dodał jeszcze wisienkę na połyskującym lukrem fałszu torcie. Na wszelki wypadek pilnował dystansu miedzy swoją twarzą, a jej niezdyscyplinowanymi dłońmi. W międzyczasie Scarlett zdążyła wrócić z drinkami w dłoniach i wdzięcznie podała mu jeden z nich. Skłonił delikatnie głowę w jej kierunku, udając, że posiada maniery niczym tresowana małpka i uniósł do ust naczynie które wręczyła mu Lettie. Nathanael Vandenbroek
- Liczba postów : 111
Join date : 29/11/2012 Age : 823 Skąd : Gallifrey
by Hunter Howard Pon Lip 08, 2013 9:30 pm Hunter aż uśmiechnął się na widok smsa Blooma. Był hetero, a że niektórzy przeinaczali fakty to cóż. Oni sami dopisywali innym etykietki. A o nie Howard nigdy nie dbał. Robił, co musiał i chciał i tyle go widzieli. Przeniósł się Vandedtą do Głównego Hallu Bazy Wojskowej i usiadł na miękkiej sofie. Po chwili czekania zjawił się Bloom, więc Hunter przywitał go skinieniem głowy i razem bez problemów weszli do Pomarańczowej Auli pełnej już smokingów i sukien. Starszy spośród nich mężczyzna spojrzał na młodszego i powiedział dość cicho: - Idę się napić, póki można. Możesz iść ze mną albo nie. Potem wytłumaczę ci, co miałbyś robić. Nie czekając tym razem na decyzję Blooma, podszedł w stronę stolików, gdzie zrobił sobie wysokoprocentowego drinka z wódką. Wszystko to było tak nudne… Aż chciało mu się rzygać od tego. Nawet z tym starym Estellonem nie chciało mu się gadać. W sumie, nie musiał – i tak go ludzie widzieli, a on miał chyba sprawę do załatwienia z córką. Żeby nie umieć jej utemperować. Nieudolność. A mała nieudolność w prywatnych sprawach rodzi wielką z państwowych… Można by już się zbierać… Hunter Howard
- Liczba postów : 94
Join date : 04/05/2013 Age : 889
by Scarlett Lana Estellon Pon Lip 08, 2013 9:41 pm Gdy dziewczyna tylko doszła do Nathanaela podała mu szklany kieliszek. Mężczyzna ukłonił się, a Scarlett stłumiła śmiech, lekko ukazując swoje ząbki. Dopiero po chwili zauważyła Anę, która nie wyglądała na zbyt zadowoloną. - No proszę, żyjesz! - wymsknęło jej się z u p e ł n i e przypadkiem. - Znaczy, Ana, skarbie! - fałszywie uśmiechała się do brunetki. - O, i nawet masz wszystkie kończyny - mruknęła pod nosem. - Jak się tu dostałaś? - zrobiła zaciekawioną minę. Może zgarnęli ją myląc z Oodem? Scarlett Lana Estellon- Administrator
- Liczba postów : 254
Join date : 19/11/2012 Age : 411 Skąd : Gallifrey
by Anastasia D'angelo Pon Lip 08, 2013 9:56 pm Początkowo Ana miała zamiar zignorować blondynkę, ale nie dało tego zrobić po jej gadce. Mimo to, postanowiła nie dać im się sprowokować. - Przemknęłam się - odpowiedziała Estellon z lekko naiwną miną i poważnymi oczyma. - Jak się miewa twój narzeczony? - spytała się z milutkim uśmiechem. Potem zwróciła się do Nate'a: - Dziękuję, ty też nienajgorzej. Nie spodziewałeś się mnie tutaj - było to stwierdzenie faktu. - Widzisz, bez ciebie też można żyć. Przysunęła się i lekko pogłaskała go po policzku z delikatnym uśmiechem. Pomyślała, że zaraz zwymiotuje tym fałszem. Anastasia D'angelo
- Liczba postów : 119
Join date : 05/12/2012 Age : 36 Skąd : Paryż
by Nathanael Vandenbroek Wto Lip 09, 2013 3:39 pm Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że beze mnie łatwiej o przeżycie - pomyślał nadal pysznie ubawiony. Odwzajemnił jej czuły gest, klepiąc Anę protekcjonalnie po plecach. Musiał przyznać, że trochę się wyrobiła od czasu, kiedy zabrał ją z Ziemi. A już na pewno podszkoliła się w pyskowaniu - przemknęło mu przez myśl. -Ależ oczywiście, że się spodziewałem, gdzież indziej mogłabyś być? - spytał beztroskim tonem, unosząc do góry jedną brew. - Jeśli nie tam, gdzie ja... Mówiąc, zbliżył się nieznacznie do Scarlett przekonany, że ta zaraz wtrąci swoje trzy grosze. Nathanael Vandenbroek
- Liczba postów : 111
Join date : 29/11/2012 Age : 823 Skąd : Gallifrey
by Scarlett Lana Estellon Wto Lip 09, 2013 4:07 pm Scarlett obrzuciła Anę spojrzeniem godnym najobrzydliwszego stworzenia we wszechświecie, po czym zmarszczyła brwi i z delikatnym uśmiechem spytała: - Który? Brunetka powiedziała coś do Nathanaela, ale było to tak nudne, że Scarlett nie dała rady zarejestrować, co wypływało z jej ust. Chwilę potem Anastasia podeszła do Vandenbroeka i pogłaskała go po policzku. Lettie akurat pociągnęła łyka z kieliszka i w ostatniej chwili przełknęła trunek, chroniąc go przed wypluciem spowodowanym parsknięciem śmiechu. Z jej gracją daleka i urodą pig slaves nie dotykałabym nikogo. Zaraz potem Nate zbliżył się do D'angelo klepiąc ją po plecach (?). - Anastasio, myślałam, że to bal dla tych najwyższych klas, w wyjątkach średnich, więc w sumie nadal nie rozumiem co tu robisz? - mówiła uprzejmie, udając, że naprawdę ją to interesuje. Scarlett Lana Estellon- Administrator
- Liczba postów : 254
Join date : 19/11/2012 Age : 411 Skąd : Gallifrey
by Aria Villarin Wto Lip 09, 2013 5:57 pm Uśmiechnęła się szeroko i rozłożyła ramiona, przytulając się do Alana z radosnym chichotem. -Rzeczywiście, trochę w tym świecę - przyznała wesoło, wskazując na cekiny umieszczone na swojej sukni. Alan wyglądał jak zawsze słodko i pociesznie i nawet eleganckie wdzianko nie ujmowało mu tego specyficznego, chłopięcego uroku. -Całe wieki cię nie widziałam! - kontynuowała beztrosko rozmowę. - Ach, właśnie! To jest Jason Moore - przedstawiła swojego towarzysza zgodnie z odpowiednią konwencją, po czym przeszła do prezentacji odwrotnej - To natomiast jest Alan Codd. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi - oświadczyła lakonicznie, patrząc tym razem na Ziemianina. Przecież nie będzie mu opowiadała całej zagmatwanej historii tej znajomości. Uśmiechnęła się ciepło i zwróciła na powrót do Alana: -Co nowego? - zapytała, dyskretnie rozglądając się za jakąś wytworną towarzyszką Codda. Nikogo jednak nie ujrzała w pobliżu, zatem zawiesiła na chłopaku zaciekawione spojrzenie i czekała na relację. Aria Villarin- Administrator
- Liczba postów : 178
Join date : 19/11/2012 Age : 636 Skąd : Gallifrey
by Sponsored content Sponsored content
Pozwolenia na tym forum: Nie możesz odpowiadać w tematach
| |