|
by Dalishya Andraste Pią Paź 18, 2013 8:54 pm Poczuła dźgnięcie palcem na swoim ramieniu, toteż zwróciła do Ethana zdziwioną twarz. "Serio?" - zdawały się pytać jej oczy. - Może jeszcze chciałbyś przeprowadzić autopsję, co? - spytała sarkastycznym tonem. Mężczyzna sprawiał wrażenie, jakby z każdą chwilą odzyskiwał sporą część pewności siebie. Rozłożył się niczym na plaży i ścinał Władczynię wzrokiem. - Dalishya. A w moim domu to raczej nie chcieliby ciebie ziemianinie... też nie pamiętam imienia. Spojrzała na bruneta wyczekująco. Dalishya Andraste
- Liczba postów : 56
Join date : 27/11/2012 Age : 780 Skąd : Gallifrey
by Bruce Weasel Sob Paź 19, 2013 8:59 pm Bruce nie mógł usiedzieć w miejscu od rozpierającej go energii. Zdawało się, że entuzjazm, że coś się dzieje, rozsadzi go na drobne kawałeczki. - Bruce Weasel, miło mi. Widzisz, już się znamy - przy czym wyszczerzył bielutkie zęby w szerokim uśmiechu. - Często bywam na Ziemi i zauważyłem obecność Hatha na monitorze kontrolnym, więc pobiegłem, żeby dowiedzieć się więcej. Nie zdążył dodać ani słowa, gdyż TARDIS Makiavela po prostu się wyłączyła. No dobra, to wcale nie było takie proste. Umysł Bruce'a zaczął pracować na wysokich obrotach. - Istnienie Hatha mógł zauważyć też ktoś inny, ale dopiero poza Ziemią mógł zaczął działać. Panie i panowie, mamy towarzystwo! - wykrzyknął uradowany. Bruce Weasel
- Liczba postów : 30
Join date : 03/06/2013 Age : 708 Skąd : Gallinafalli
by Valerie Lydie Stone Pon Paź 21, 2013 7:08 pm Bruce zupełnie nagle wyskoczył z teorią spiskową. Jak się wydawało, mogła być całkiem uzasadniona. Na całe szczęście - pomyślała Valerie i przelotny uśmiech przemknął jej po twarzy. - Mogę? - rzuciła do Makiavela i nie czekając na odpowiedź, podbiegła do konsoli. Jak dawno nie miała okazji dotknąć prawdziwej TARDIS. Błyskawicznie uruchomiła skan przestrzeni wokoło, by sprawdzić czy nie czyhają gdzieś w pobliżu wrogie statki. Wyczuła na sobie zdziwione spojrzenie Myrddina. - Już kiedyś podróżowałam - powtórzyła szybko to samo wyjaśnienie, które wcześniej zaprezentowała Bruce'owi. Konsola wydała z siebie charakterystyczne piknięcie, toteż wszystkie oczy zwróciły się na ekran. - O - wydał z siebie monosylabę Makiavel. - Judooni - powiedziała to za niego Lydie. Valerie Lydie Stone
- Liczba postów : 24
Join date : 23/05/2013 Age : 35 Skąd : New York
by Ethan Carter Czw Paź 24, 2013 5:45 pm -Ethan - odpowiedział krótko, kompletnie ignorując pozostałe słowa, które spłynęły z delikatnych ust blondynki. Mówiąc, wciąż spoglądał na nią nieuważnie i lekceważąco. Nie zamierzał już więcej okazywać słabości ani przestrachu. Założył ręce za głowę i osunął się jeszcze bardziej w dół, układając się wygodnie na podłodze. Przymknął oczy i wydał z siebie ledwie dosłyszalny pomruk zadowolenia na znak, że już się rozgościł i czuje się niezwykle komfortowo. Kolejne pytanie, zadane w tej rozmowie, nie będzie należało do niego. Ethan Carter
- Liczba postów : 24
Join date : 28/06/2013 Age : 39 Skąd : London
by Dalishya Andraste Czw Paź 24, 2013 6:11 pm Patrzyła na niego przez chwilę w milczeniu. Ethan rozłożył się wygodnie na podłodze i najwidoczniej uważał wszystkie tematy za zamknięte. W związku z powyższym, Dali podniosła się ze swego miejsca i strzepnęła ze spódnicy nieistniejące drobinki kurzu. - No to chyba by było na tyle w kwestii wycieczki w kosmos - rzuciła od niechcenia. - Już wiesz co powinieneś, dla dobra filmu.Podeszła do konsoli i ustawiła parametry z powrotem na Ziemię. Dalishya Andraste
- Liczba postów : 56
Join date : 27/11/2012 Age : 780 Skąd : Gallifrey
by Bruce Weasel Pią Paź 25, 2013 1:35 pm Ze zdziwieniem obserwował Valerie, która dość sprawnie obsługiwała konsolę TARDIS, a wszystko wokół wydawało się dla niej normalne. Co prawda wyjaśniła to tym, że podróżowała już kiedyś, no ale to i tak było dla niego trochę dziwne- Ziemianka zachowująca się jak prawdziwy Władca Czasu. Również spojrzał na ekran, kiedy usłyszał piknięcie. Judoon. -O nie, nie lubię ich - westchnął z kwaśną miną. -Ale, no cóż, chyba musimy przygotować się do abordażu, nie?- uśmiech wrócił na jego twarz. W końcu mogło być nawet ciekawie, a on lubił ciekawe sytuacje. Poprawił krawat i ułożenie włosów. Trzeba przecież dobrze wyglądać, rozmawiając z kosmitami. Bruce Weasel
- Liczba postów : 30
Join date : 03/06/2013 Age : 708 Skąd : Gallinafalli
by Makiavel Myrddin Pią Paź 25, 2013 9:01 pm Słysząc dramatyczny ton kobiety, która nawiasem mówiąc za bardzo panoszyła się w jego TARDIS, Makiavel zrobił nieco przestraszoną minę. Gdy jednak dostrzegł, że Bruce się uśmiecha, odetchnął z ulgą. Przecież Judooni nic nie mogli im zrobić. To tylko "Kosmiczna Policja" - uspokoił sam siebie. Odepchnął delikatnie kobietę od konsoli i ustawił połączenie konferencyjne z obcym statkiem. - No to czas się przywitać - rzucił wesoło. Ktokolwiek jednak znajdował się na statku Judoonów, nie miał najwyraźniej zamiaru marnować czasu na pogaduszki. Jako że osłony Hoard-Lock wciąż były nieaktywne, na pokładzie statku po chwili pojawiła się delegacja kosmitów we własnych osobach. - Wo flo · blo ro flo · lo plo plo kno kro no go · fo plo ro · blo no · flo so co blo po flo do · po ro kro so plo no flo ro - przemówił najwyższy z nich. - Szukają zbiegłego więźnia - przetłumaczył Myrddin na rzecz Ziemianki. - Kro cho mo · blo fo fo ro blo kro do · wo flo · do plo no cho to · ho blo vo flo · blo no yo · blo bo plo blo ro do - odpowiedział, co znaczyło, że nie nie mają żadnego takiego na pokładzie. Jeden przybyszów przestąpił z nogi na nogę, ukazując zdenerwowanie, co było dość niecodzienne jak na tę rasę. - Coście za jedni? Makiavel Myrddin
- Liczba postów : 34
Join date : 13/03/2013 Age : 864
by Bruce Weasel Nie Paź 27, 2013 4:19 pm -Witajcie, Judoon!- powiedział, dalej się uśmiechając. Nie silił się nawet na Judooński, przecież TARDIS wszystko tłumaczył(a?). Tak? No chyba, że z tłumaczem było coś nie tak, co wyjaśniałoby dlaczego Makiavel mówi po ich języku. A może po prostu chce się pochwalić? Niee, chyba nie. Więc postanowił naśladować przyjaciela i również porozumiewać się w dialekcie "nosorożców" -Kro cho mo · bo ro tro co flo bla · blo no do · no plo dro · wo flo · ho blo vo flo no cho to · go plo to · blo no yo · flo so co blo po flo do · po ro kro so plo no flo ro · ho flo ro flo bla · so plo bla bla bla · go plo plo do bo yo flo spo - nie był pewien, czy to co powiedział było w jakikolwiek sposób poprawne. Nie był mistrzem tego języka, ale miał się przedstawić i powiedzieć, że nie ma tu więźnia. I w sumie pożegnać się... zasugerować, że mogą już iść, o. Jeśli tego nie zrobią, to pozwoli Makiavelowi z nimi rozmawiać. Bruce Weasel
- Liczba postów : 30
Join date : 03/06/2013 Age : 708 Skąd : Gallinafalli
by Valerie Lydie Stone Sro Lis 06, 2013 10:00 pm Zastanawiała się co też mogło być nie tak z TARDIS, że tłumaczenie nie przebiegało prawidłowo. Gdyby nie tłumaczenia Władców, czułaby się zupełnie wykluczona z rozmowy, a nie lubiła takiego stanu rzeczy. Ciekawiło ją o kogo mogło chodzić Judoonom. Hath był tu podobno całkiem legalnie, tak samo jak ona. Nie przewidywała, żeby na statku miało się znaleźć więcej przedstawicieli ras innych niż Władcy Czasu. A może się myliła? Zerknęła niepewnie na Makiavela. Czy to możliwe żeby był zamieszany w porwania kosmitów? Z drugiej strony, może to właśnie Nosorożce były zamieszane w jakieś ciemne interesy. Bo po co miałyby od razu wkraczać na statek, gdy miały możliwość porozmawiania przez komunikator? Wszystko to wydawało się kobiecie bardzo podejrzane. Stała jednak cicho, nie chcąc sprowokować niechcianej reakcji którejś ze stron. Valerie Lydie Stone
- Liczba postów : 24
Join date : 23/05/2013 Age : 35 Skąd : New York
by Hunter Howard Pią Lis 08, 2013 8:38 pm Po słowach Victora o statku, Hunter pomyślał: Jak to mówią ludzie? Huston, mamy problem. Nosz cholera, trzeba było zakatrupić tę pchłę. Pchłę…? Tak, ale jak uciążliwą. Wiedziałem, wiedziałem, wiedziałem, żeby nie słychać młodzików! A jednak posłuchałeś. Dlaczego? Nie umiał odpowiedzieć sobie na ostatnie pytanie. Pomimo tej wewnętrznej rozmowy i sporu, który prowadził, zachował zimną twarz. Ale w duchu pojawiła się lekka panika. Przecież ja się na tym nie znam! Czy każdy Władca musi ogarniać WSZYSTKO, co dzieje się w TARDIS? O tego są serwisanci. Ale ich tu nie ma, zauważyłeś? Nie pomogą ci. Musi być tu chyba jakiś przewodnik, czy coś w razie awarii, nie? W każdym razie, rozumiał, że to nie może się obejść bez echa we Wszechświecie. Po prostu coś musi się stać. Tylko pytanie: czy on i Victor to przeżyją?
Wraz z Bloomem podszedł do człowieka i poprawił go: - Albo raczej: co zrobiłeś Z Atantis? Jednocześnie sięgnął ręką pod marynarkę. Ten pomiot raczej się bał śmierci? Każdy się boi. Hunter Howard
- Liczba postów : 94
Join date : 04/05/2013 Age : 889
by Peter Sullivan Pon Lis 11, 2013 3:54 pm Peter o mało co się nie roześmiał. Musiał się jednak powstrzymać, bo salwa szyderczego śmiechu nie mogłaby przynieść żadnego pożytecznego efektu. - No od razu kurwa ja! - odpowiedział atakiem na ich natręctwa. - Jeśli musicie wiedzieć to zasnąłem żeby zwalczyć to cholerstwo, które mi podaliście. A teraz naprawcie to bo nie chcę zginąć rozczłonkowany na części w kosmosie. Zerwał się ze swojego miejsca i odepchnął Huntera zapobiegając wydobyciu broni. Peter Sullivan
- Liczba postów : 48
Join date : 20/10/2013 Age : 37
by Victor Bloom Pon Lis 11, 2013 6:56 pm - Nie czas teraz na przepychanki! - warknął do obu mężczyzn. Choć niemalże rozkaz ze strony człowieka ukłuł go niemożliwie, rozumiał, że musiał działać, a nie szukać winnych. Ruszył więc z zaciętą miną do konsoli, próbując ogarnąć sytuację. Było nieciekawie: jakby utknęli pomiędzy światami. W dodatku trzęsło niemiłosiernie, mimo włączonego stabilizatora. Na szczęście ten nienajnowszy model TARDIS nie miał jeszcze wszystkiego zautomatyzowanego. - Ej, ty, człowieku, przydaj się na coś! Chodź tu. To stabilizator ręczny - przy czym wskazał na latającą we wszystkie strony gałkę niczym w konsoli. - Utrzymaj go na środku, to mniej będzie trzęsło. Potem Victor poleciał na drugą stronę konsolety, nawet nie zwracając uwagi, jak wybrany (i czy w ogóle) radzi sobie z zadaniem. Powciskał kilkanaście guzików, których przeznaczenie znali tylko Władcy Czasu. Już zdawało się, że to pomoże, bowiem ekran wesoło zaświecił, że są we Wszechświecie, ale radość nie trwała krótko. - Hunter, pomóż mi. Spróbuj wydalać nadprodukcję energii, bo wybuchniemy. Ja zobaczę, czy wszystko w porządku pod pokładem. Pobiegł na dół, lecz zaraz się zatrzymał. - A, Ziemianinie, jeśli wiesz cokolwiek, co powinienem wiedzieć, lepiej dla nas wszystkich, żebyś to powiedział szybciej niż później. Victor w napięciu czekał na odpowiedź, w niepokojem nasłuchując dźwięków Atlantis. Rzucił też okiem na Howarda, czy jednak na pewno czegoś nie rozwali w TARDIS starszej niż jego. Victor Bloom
- Liczba postów : 140
Join date : 20/01/2013 Age : 779 Skąd : Gallifrey
by Hunter Howard Pon Lis 11, 2013 8:39 pm Hunter nie wierzył w ani jedno wytłumaczenie mężczyzny - on sam też by coś pomajstrował, żeby tylko nie być zabitym, a potem móc uciec. Nagle cofnął się o kilka kroków przez popchnięcie tego człeczyny. Niedoczekanie twoje! Już miał rzucić się na niego w celu porachowania mu najdrobniejszych kości, kiedy Victor zgasił go swoimi słowami. Howard rzucił więc tylko mordercze spojrzenie w jego kierunku z jasnym przekazem w oczach: Jeszcze cię dorwę. Potem Bloom gdzieś latał jak oszalały i zwrócił się o pomoc do Huntera. Wydal nadprodukcję energii. A co ja, odbyt jakiś jestem? Wiedział jednak, że jest to niezbędne do przeżycia (na razie). To dobrze chociaż, że to jest militarna TARDIS. Zaczął klikać sekwencje przycisków, a wtedy Atlantis wystrzeliwała pociskami z energii. I tak nikogo nie trafi, jeśli jesteśmy poza Wszechświatem. A z resztą: co mnie to obchodzi? Liczyło się tylko to, że sposób działa. Po pytaniu Blooma, Howard zerknął kątem oka na zachowanie Ziemianina. Hunter Howard
- Liczba postów : 94
Join date : 04/05/2013 Age : 889
by Makiavel Myrddin Pon Lis 11, 2013 9:00 pm Bruce grzecznie acz aluzyjnie zwrócił się do przybyszy na co Makiavel obdarzył go spojrzeniem pełnym uznania. Aluzyjność nigdy nie była jego mocną stroną. Spojrzał znów na Judoonów z uśmiechem, pewien, że za chwilę opuszczą Hoard-Lock. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Zamiast tego przybysze sięgnęli po broń. - Padnij... czy coś - rzucił Myrddin i przyskoczył do konsoli. Awaryjnie deportował najeźdźców ze statku nim padło więcej niż kilka strzałów. - Obawiam się, że właśnie wypowiedzieli naszej małej kompanii wojnę, a my nie mamy uzbrojenia. Co powiecie na ucieczkę? - zwrócił się do towarzyszy. Makiavel Myrddin
- Liczba postów : 34
Join date : 13/03/2013 Age : 864
by Bruce Weasel Wto Lis 19, 2013 3:20 pm Oczywiście, Bruce nie spodziewał się, że Judoon opuszczą statek tak od razu. Pewnie będą chcieli go przeszukać lub dowiedzieć się czegoś więcej od załogi. Jednak Makiavel szybko pozbył się ich z pokładu, a po kilku unikach, Weasel znalazł się obok niego, przy konsoli TARDIS. Tak. Jestem za ucieczką!- odparł, po czym spojrzał z uśmiechem na Valerie. Powciskał jeszcze kilka przycisków, by na ekranie pojawił się podgląd statku Judoon. Tak, chyba szykowali się do ataku. Władcy i Lydie raczej nie daliby sobie rady z nosorożcami, więc ucieczka jest najrozsądniejszym wyjściem. Bruce Weasel
- Liczba postów : 30
Join date : 03/06/2013 Age : 708 Skąd : Gallinafalli
by Peter Sullivan Wto Gru 03, 2013 7:58 pm Nie protestując zajął się stabilizatorem. Z niemałą satysfakcją obserwował Huntera, który wyraźnie niezadowolony z otrzymanych wytycznych, ze złością wciskał kolorowe guziki. Victor natomiast latał jak opętany dookoła. Trochę chyba namieszałem - pomyślał rozbawiony. Bloom najwyraźniej jednak nie zamierzał mu tak szybko odpuścić, co też zakomunikował swoją "przyjaźnie zawoalowaną groźbą", o ile można powiedzieć, że coś takiego istnieje. Peter zwrócił głowę w jego stronę, ściągając brwi w geście pogardy dla intelektu gospodarza. - Schlebiasz mi twierdząc, że znam się na tym szajsie w takim stopniu by wiedzieć coś pożytecznego. Obawiam się jednak, że gdyby tak było to już dawno sam bym odleciał. Bez waszej tak zwanej łaski - odparł z brawurową w danej chwili dozą odwagi. Hardo spojrzał Victorowi prosto w oczy, wytrzymując jego wzrok. Peter Sullivan
- Liczba postów : 48
Join date : 20/10/2013 Age : 37
by Victor Bloom Czw Gru 05, 2013 9:18 pm Jesteś aż tak głupi czy tylko takiego udajesz? - ta myśl nie dawała Victorowi spokoju przez dłuższą chwilę, gdy patrzył na dla niego nadal bezimiennego (sic!) człowieka, dlatego też na jego twarzy wykwitł grymas. Nie zdążył jednak zripostować naiwnej gierki, gdyż nagle poczuł silne szarpnięcie. - Patrz, co robisz...! - krzyknął ze złością. Na usta cisnęło się jeszcze kilka epitetów, ale nie było czasu na ochrzanianie. Dlatego w zamian jedynie pomamrotał pod nosem, schodząc nareszcie pod pokład. Po drodze szybko pomyślał nie bez niesmaku, że Hunter nie miał zielonego pojęcia o technice. W dziedzinie TARDISów zdawał się być kompletnym ignorantem i z tego powodu Victor był teraz zdany wyłącznie na siebie. Ciężko westchnął, stanąwszy u celu swej króciutkiej wędrówki.
Pozornie wszystko zdawało się w porządku. Panował tu ład, rzeczy były na swoich miejscach. Mimo to, patrząc na otoczenie, Bloom miał silne, nieodparte i zdecydowanie nieprzyjemne wrażenie, że coś mu umyka. Jakby czegoś brakowało, ale nie mógł tego zauważyć, jakby miał przed oczami mgłę. - Argh. Nie znoszę. Sprawdził Obwód Dematerializacyjny. Coś jakby nie do końca grało... Zbyt mało energii? Dlaczego? Chwilę na zastanowienie przerwał kolejny wstrząs. Co za partacz. Równie dobrze mogło to jednak znaczyć, że sprawy mają się coraz gorzej, i to zmieniają się na takie w szybkim tempie. - Skąd wziąć energię? Jesteśmy na granicy światów. Przecież nie z próżni... Chwila, to nas jakby zasysa, jak brzeżna czarna dziura. Która pochłania wszelaką energię! Trzeba by przekierować ją do Atlantis... Ale musimy być w największym strumieniu - mówił szybko do siebie.
Pobiegł bez zwłoki do sterowni. Prezentowała okropny widok, cała zmasakrowana, z wielu miejsc sypały się iskry. Wyglądała jakby w czasie bitwy, co było poniekąd prawdą. Szatyn dopadł do sterów i ręcznie skierował statek tam, gdzie szczątkowe odczyty wskazywały energię. Rzucił do bądź co bądź towarzyszy: - Brakuje nam energii, dlatego nie możemy się zmaterializować we Wszechświecie. Teraz planuję przechwycić energię, którą wchłania próżnia, granica między światami. Kiedy znaleźli się w najlepszym według niego miejscu, uruchomił Program Awaryjnego Poboru Mocy z Otoczenia. Jeszcze nigdy go nie używał, wcześniej nie sądził, że kiedykolwiek mu się przyda. Atlantis jakby wyrosły skrzydła i ożyła, po czym ewakuowała się w bezpieczniejsze miejsce - w Przestrzeń Wszechświata. Victor przynajmniej miał taką nadzieję, ale chwilowo nie miał po prostu sił, żeby to sprawdzić. Czuł się fatalnie i oddychał ciężko. Poczuł na sobie wzrok towarzyszy. - Co się gapicie? - warknął, nie sprawdzając nawet, czy przeczucie okaże się prawdą. Victor Bloom
- Liczba postów : 140
Join date : 20/01/2013 Age : 779 Skąd : Gallifrey
by Hunter Howard Sro Gru 11, 2013 7:17 pm W czasie nieobecności Victora w sterowni Atlantis wiele się działo: przewody zaczęły pękać, iskry zaczęły się sypać, guziki przestawały odpowiadać, a całym statkiem tak szarpało, że ciężko było utrzymać się na nogach. Hunter dawał radę tylko dlatego, że jedną ręką silnie się trzymał uchwytu. Ogólnie wszystko się sypało i przez głowę Howarda przelatywały czarne myśli. A wszystko przez kogo? Przez tego głupiego fagasa! Mówiłem, żeby go się pozbyć, ale nieee... Coś mi na starość mięknie serce, że się zgodziłem na tę głupotę. W sumie dobrze, że był z nimi Bloom, bo ten chyba ogarniał sytuację w pełni. A co ważniejsze miał plan. Dobry plan, bo się powiódł. Najstarszy z będących tam mężczyzn, odetchnął z ulgą w duchu. Spojrzał na plecy drugiego Władcy Czasu, ale tamten musiał to wyczuć, bo warknął na niego, więc Hunter odpowiedział: - Uspokój się i zejdź ze mnie. A kiedy już to zrobisz, przypomnij mi: po co wzięliśmy go - wskazując na człowieka - na pokład i po co polecieliśmy w Przestrzeń? Hunter Howard
- Liczba postów : 94
Join date : 04/05/2013 Age : 889
by Peter Sullivan Sro Gru 11, 2013 9:44 pm Jak się okazało, Victor był niezłym kierowcą i po jakimś czasie (w którym Peter był przekonany, że wszyscy zginą) udało mu się opanować sytuację. Widać było to niełatwe zadanie, bo dopełniwszy obowiązków sapał jakby przez ostatnie pół godziny podnosił ciężary. Kiedy wtrącił się znów zbulwersowany dziadek, Peter postanowił uprzedzić Victora i udzielić własnej odpowiedzi. - Jestem tu, bo miałem wam powiedzieć, że nie widziałem nic szczególnego. Tylko jakieś włochate stworzenie, którego nie potrafię nawet nazwać. Z resztą co za różnica, jak dla mnie to to mogła być nawet zmutowana szynszyla.To co się tu działo jest nie do pojęcia i nic mnie już nie zdziwi. Jak zakładam jesteśmy w kosmosie czyli albo chcecie mi dać gwiazdkę z nieba - a tak niestety nie sądzę - albo chcecie mnie tu gdzieś zostawić na powolną śmierć bez świadków łamiąc zawarte umowy. Od razu zaznaczam, że wolę żebyście tego nie robili i jestem gotów załatwić to wszystko inaczej. Mogę wam zaoferować sporą sumę, oczywiście w dowolnej Ziemskiej walucie, ale przecież muszą istnieć jakieś kosmiczne kantory, nie? - Miał wrażenie, że paplał trochę bez sensu, ale jego mózg po woli zaczynał dopuszczać do siebie szok. Przecież został porwany przez kosmitów do cholery. I jeszcze próbował się z nimi targować - chore. Lekko się spiął, starając się jednak by nic poza jego sztywną postawą na to nie wskazywało. Peter Sullivan
- Liczba postów : 48
Join date : 20/10/2013 Age : 37
by Victor Bloom Czw Gru 12, 2013 6:41 pm Victor podniósł ciężki wzrok najpierw na Huntera, a potem na mówiącego człowieka. Gdyby miał inny charakter, zapewne roześmiałby się w głos i nie mógłby przestać. W obecnej sytuacji całą tyradę skwitował słowami, przy których zachował iście grobową minę: - Doprawdy, podróże kosmiczne źle na ciebie wpływają. A kosmos wcale nie jest taki pusty, jak się może zdawać. Po chwili dodał chłodno: - Teraz się uspokój i dopełnij swojej części umowy. Opowiedz całe zdarzenie na Ziemi tak dokładnie, jak tylko możesz. Nawet małe szczegóły mogą mieć znaczenie. Kiedy wszystko się całkowicie ustabilizowało, usiadł z ulgą w wygodnym fotelu. Przez głowę przeleciała mu myśl: Ciekawe, jak długo Howard będzie cierpliwy. Ze względu na zmęczenie Bloom jeszcze nie do końca zdawał sobie sprawę, za czyją przyczyną jeszcze niedawno byli w tarapatach. Victor Bloom
- Liczba postów : 140
Join date : 20/01/2013 Age : 779 Skąd : Gallifrey
by Valerie Lydie Stone Czw Gru 12, 2013 8:04 pm Na szczęście udało się znów uruchomić TARDIS Makiavela i wnętrze wypełnił znajomy, miarowy szum. Mrukliwy dźwięk łagodził napięcie, jakie wywołały poczynania Judoonów. Valerie podeszła do konsoli na tyle, by nie przeszkadzać "kierowcom". Przyglądała się ich dłoniom, które sprawnie odnajdywały właściwe przyciski i dźwignie. Była ciekawa, jakie miejsce uznają za bezpieczne, odpowiednie do ewakuacji. Osobiście skłaniałaby się ku Planecie Ognia, ale co ona tam mogła wiedzieć skoro Wszechświat nieustannie ewoluował i zmieniał swe przyzwyczajenia. Jej przerwa w podróżowaniu mogła okazać się nieco zbyt długa, by Lydie była w stanie bez problemu odnaleźć się w otaczającej rzeczywistości. Valerie Lydie Stone
- Liczba postów : 24
Join date : 23/05/2013 Age : 35 Skąd : New York
by Hunter Howard Czw Gru 12, 2013 9:09 pm Oczywiście, że bym cię tu zostawił, żebyś w końcu zdechł. I oczywiście, że byś tego nie chciał. Na dalsze słowa człowieka zaczął się niepohamowanie śmiać. Przecież ta propozycja była absurdalna! Między jednym atakiem śmiechu a drugim dał radę zapytać: - Naprawdę myślisz, że chcielibyśmy twoich nic nie wartych papierków?
Po zaprzestaniu się chichrania naszła go refleksja: W ogóle po co on ma nam mówić, o tym, co się stało na Ziemi? Po co on tu w ogóle jest do jasnej...? Może go by tak w końcu wypieprzyć z tego statku? Tylko ten naiwny Bloom wierzący w umowy... Phi. Też mi coś. Na razie poczekam... Ale jeśli on znów nic nie powie... Podszedł do konsoli, gdzie stał ich niechciany gość, i oparł się o nią. Chciał, by tamten poczuł, że nie może (a przynajmniej dla własnego dobra nie powinien) kłamać. Ani czegoś taić. Hunter Howard
- Liczba postów : 94
Join date : 04/05/2013 Age : 889
by Peter Sullivan Czw Gru 12, 2013 9:52 pm Aha, czyli nowe podejście nie odniosło żadnego efektu. Teraz Peter widział, że albo wyjdzie z tego jako cwaniak, albo zginie jako tchórz. Wybór był dość oczywisty. Kiedy zatem usłyszał żądania Victora, westchnął, jakby rozmawiał z upartym nastolatkiem. - Widzę, że nie ogarniacie, więc zaczniemy z trochę innej strony. Jest jedna rzecz, którą musicie zrozumieć na dobry początek. Byłem schowany za barem! - krzyknął, żeby to w końcu do nich dotarło. - Tego waszego kota zobaczyłem dopiero jak go zakopywaliście. Swoją broń zaprezentowałeś mi sam, celując mi w nos - rzucił do Huntera. - A to że mafia będzie was próbowała wydymać było do przewidzenia. Zawsze to robią. Właściwie to skończył swój wywód i ciekaw był, jak jego wystąpienie zostanie zinterpretowane. Jeśli się nie mylił, powinien przeżyć. Peter Sullivan
- Liczba postów : 48
Join date : 20/10/2013 Age : 37
by Hunter Howard Pią Gru 13, 2013 8:19 pm Najpierw podniósł ze zdziwieniem brew. Potem się skrzywił, gdy tamten na nich krzyknął. Ten jego cały monolog zdaniem Huntera był do niczego. Zrozumiał, że tamten nic ciekawego im już nie powie i do niczego już nie jest potrzebny. Howard nie czuł się też zobowiązany umową o immunitecie, ale za to odczuwał narastającą w nim złość. Z ironią powiedział: - Och, więc jesteś tak głupi, że niczego byś nie skojarzył bez naszej małej "pomocy"? A na dodatek niewiniątko, które jest niczemu nie winne? Jednak nie czekał na odpowiedź. Pokonał te kilka kroków, które ich dzieliły i zaczął go, bez zbędnych pożegnań, dusić. Hunter Howard
- Liczba postów : 94
Join date : 04/05/2013 Age : 889
by Victor Bloom Sob Gru 14, 2013 7:11 pm Z wypowiedzi człowieka jasno wynikało, że jakkolwiek starał się wyglądać, jakby nic nie wiedział, to jednak umiał dodać dwa do dwóch. Przy tym wytykanie potencjalnych błędów Władcom Czasu nie było najlepszą taktyką wyjścia z opresji. Toteż reakcja Huntera nie powinna zdziwić Victora. A jednak. Bloom nie spodziewał się, że jego wspólnik dobierze się do zakładnika tak szybko i, cóż, bezwzględnie. Doskoczył do Howarda: - Co ty wyprawiasz? Obiecałem mu nietykalność. A jesteśmy na moim statku, na którym panują moje zasady. Nawet nie chodziło mu zbytnio o Ziemianina. Ważne było to, żeby Hunter jako partner szanował jego zasady. Victor pod skórą czuł, że to mógł być tymczasowy koniec ich współpracy. Ofiara już zaczynała rzęzić, więc jeśli starszy Władca nie zamierzał ustąpić, młodszy byłby zmuszony podjąć radykalniejsze kroki niż słowa. Victor Bloom
- Liczba postów : 140
Join date : 20/01/2013 Age : 779 Skąd : Gallifrey
by Sponsored content Sponsored content
Pozwolenia na tym forum: Nie możesz odpowiadać w tematach
| |