|
by Jason Moore Czw Cze 13, 2013 8:10 pm Aria odsunęła się, do obejmowania pozostawiając mu jedynie powietrze. Powstrzymał się od westchnięcia i powrócił myślami do kwestii balu. - Dziękuję. Twoja Silver Rose ma widać dobry gust - odpowiedział na zasłyszaną pochwałę. "Bal" to słowo nieodzownie kojarzyło mu się ze sztywną imprezą pełną ważnych osobistości. Głównie księżniczek, chociaż to (jak miał nadzieję) dotyczyło nieco innych realiów. - Czy są jakieś szczególne zasady, których powinienem przestrzegać na tym przyjęciu? - spytał. Wierzył, że poradzi sobie bez instruktarzu, ale zawsze trzeba być przygotowanym najlepiej jak się da. A Aria znów mogła wcielić się w rolę nauczycielki, która ostatnio tak bardzo zdawała się jej podobać. Jason Moore
- Liczba postów : 125
Join date : 02/12/2012 Age : 38 Skąd : Nowy York
by Aria Villarin Nie Cze 16, 2013 3:56 pm -Po prostu bądź sobą, taki jesteś idealny - stwirdziła pogodnie. Jason mógł pomyśleć, że mu się podlizuje, Aria jednak autentycznie to właśnie miała na myśli. Taki stan rzeczy nie miał bynajmniej nic wspólnego z jej zauroczeniem osobą Moore'a. Jason po prostu miał osobowość agenta FBI i na pewno bez problemu wmiesza się w tłum, nie zwracając na siebie uwagi Władców. Poza tym - dopiero teraz przyszło jej to do głowy - tym razem Ziemianin idzie do Kapitolu w zupełnie innym charakterze: nie jako zbłąkany turysta, lecz jako jej partner. To go stawiało niewątpliwie w dużo mocniejszej pozycji. Taki na przykład Habiel też przyprowadza żonę, przedstawicielkę innego gatunku. -Chyba mamy jeszcze chwilkę - uznała, zalotnie spoglądając na ukochanego. Aria Villarin- Administrator
- Liczba postów : 178
Join date : 19/11/2012 Age : 636 Skąd : Gallifrey
by Jason Moore Czw Cze 20, 2013 8:12 pm Brak formalnych zasad i określonych norm zachowania dość mocno go zdziwił. Z drugiej strony, Aria mogła mieć rację. To, że mu ufała i pozostawała kwestię obycia jego osądowi, zmotywowało go do jak najlepszego prowadzenia się. Jego postanowienie zostało jednak niemal od razu wystawione na próbę. - Kusicielka - mruknął kolejny raz. Od tego mruczenia chyba niedługo zamienię się w kota - podrzucił mu myśl zgryźliwy głosik. Wyciągnął ramię chwytając Arię w pasie. Przyciągnął ją do siebie i pocałował w szyję. - Szkoda, że mamy tylko chwilę - stwierdził z westchnieniem. Jason Moore
- Liczba postów : 125
Join date : 02/12/2012 Age : 38 Skąd : Nowy York
by Victor Bloom Pon Cze 24, 2013 7:25 pm Victor był wściekły, lecz musiał się jakoś opanować. Miał na to dobry sposób: poleciał na niewielką planetę (w zasadzie planetoidę), która była własnością jego znajomego. Ten z kolei miał taką względnie małą i niegroźną strzelnicę. Trochę walki pozwoliło Victorowi się zmęczyć, zapomnieć o gniewie, wyładować go. Po zrobieniu niezłego spustoszenia, do którego znajomy był przyzwyczajony przy obecności Blooma, a z którego nic sobie nie zrobił, Władca Czasu nareszcie się ruszył. W sumie niedługo tu zabawiłem, ledwie kilkanaście godzin.Victor wszedł do Atlantis, wziął prysznic i przebrał się, po czym wziął jakiś napój regenerujący siły z kuchni. Tak lepiej. Teraz nie myślał o Aurorze, po prostu wyrzucił ją z pamięci – choć w głębi duszy wiedział, że i tak ją zapamięta, a owa wiedza może mu się przydać. Właśnie, wiedza. No cóż, zapomnienie nie zdało się na wiele, gdyż Victor przypomniał sobie, że miał w ubraniu pokaźny zestaw informacji dotyczących Borealis. Pokusa była zbyt silna, zresztą, nie miał po co się opierać. Włożył włos do pokładowego skanera i zastygł w oczekiwaniu. Już pierwsze dane go niezmiernie zaskoczyły. - Półwładczyni...? To mogłoby tłumaczyć niechęć do Władców...Jako urzędnik Vic doskonale znał przypadki, kiedy Władca miał dziecko z człowiekiem, ale potem je porzucał, co rodziło dosyć oczywistą niechęć lub nawet nienawiść. Oczywiście jeżeli dziecko kiedykolwiek się o tym dowiedziało. Z drugiej strony, szczególnie w Master Area tacy potomkowie byli traktowani niemal jak bękarty, nie było na to ani ciupinki aprobaty. Ciekawe, dlaczego się ukrywa? Bo przecież w normalnych warunkach znałbym choćby jej imię. Niemożliwe, że ona by mi umknęła...- AAAAAAARGHHHH! Zostaw to! Nie myśl o tej diablicy! Uspokój się! – wrzeszczał w myślach sam na siebie. Bo rzeczywiście, jeżeli chodziło o Aurorę Borealis nie mógł zachować spokoju. Rzucił więc to zajęcie – póki co. Na razie miał urlop i zastanawiał się, co ze sobą zrobić. Na Gallifrey był wystawiany bal, ale Victor jako niewystarczająco wysoki w mniemaniu władz urzędnik nie został zaproszony. Mężczyzna był doskonale świadomy tego, że w kuluarach władzy można się czasem wiele dowiedzieć, dlatego żałował, że nie mógł tam być. Mógł się zatrudnić jako kelner, ale stwierdził, że nie zniżył się do aż tak niskiego poziomu. Hmmm, może Howard nie pójdzie? Szybko wystukał SMS-a i położył się na chwilę na swoim wygodnym łóżku w TARDIS. Victor Bloom
- Liczba postów : 140
Join date : 20/01/2013 Age : 779 Skąd : Gallifrey
by Hunter Howard Pon Cze 24, 2013 9:35 pm W TARDIS-ie sprawdził swoją wyciszoną komórkę. O, dwie wiadomości. Co też ktoś ode mnie chce? Bal. W umyśle Huntera pojawił się następujący łańcuch myśli: bal -> tłok -> brak swobody -> niekomfortowość -> drażliwość. Uch. Nie miał ochoty na niego wcale iść. Ale wypadałoby ze względu na tego starego Estellona. Może zaraz bym zwiał? Zastanowił się chwilę i dopiero wtedy zauważył jakby, że ma jeszcze przeczytać drugiego smsa. Bloom. Sam się werbował na ochotnika. Mało tego: na pomocnika. Już ja wiem, jakby ta pomoc wyglądała. Tylko pałętałby się między nogami – mruknął do siebie. W sumie miał robotę, ale nie od razu. Najpierw musiał dostać dostawę broni i w tym celu napisał szybko smsa do swojej stałej dostawczyni. I musiał jeszcze iść na ten przygłupi bal. Niby stary Estellon nic by mu nie zrobił, ale zawsze warto mieć plecy u niego. Także może wykorzystam tego Blooma do wyciągnięcia mnie z tego bagna? Postanowił, że weźmie go ze sobą i już. Nie dbał o opinię innych. Odpisał więc szybko na smsa, przebrał się i ustawił właściwe parametry w Vandetcie. Hunter Howard
- Liczba postów : 94
Join date : 04/05/2013 Age : 889
by Victor Bloom Pią Cze 28, 2013 7:15 pm Victor z niedowierzania musiał kilka razy przeczytać wiadomość od Howarda. No bez jaj. Wiedział, że Hunter sprawiał wrażenie stukniętego odludka, który przy morderstwie nie mrugnąłby okiem, ale żeby aż tak? Nigdy nie podejrzewał faceta o gejostwo, ale w sumie kto go tam wie. Tyle że Bloomowi zrobiło się nieswojo na myśl o tym, że mężczyzna niejako zaprosił go na bal. Z drugiej strony, była to jego jedyna szansa, żeby wkręcić się na tamtą imprezę. Pomyślał, że i tak ważniacy nie będą go kojarzyć (nad czym niezwykle ubolewał), więc w sumie... Szybko wystukał sms. Jakieś szaleństwo. Victor Bloom
- Liczba postów : 140
Join date : 20/01/2013 Age : 779 Skąd : Gallifrey
by Aria Villarin Pon Lip 08, 2013 7:08 pm Wzięła głęboki oddech i spróbowała się opanować, choć nie było to łatwe zadanie biorąc pod uwagę, że wciąż znajdowała się w objęciach Moore'a. Wyplątała się z uścisku i wygładziła fałdy, które powstały na sukience w wyniku jego słodkiej działalności. -Wcale nie mam ochoty na ten cały bal - stwierdziła z niechęcią, marszcząc nos w grymasie obrzydzenia. Wyboru jednak nie było, każde dziecko na Gallifrey wie, że nigdy i pod żadnym pozorem nie odmawia się Rassilonowi i jego bandzie. Aria z ociąganiem odwróciła się w kierunku wyjścia. - Chodź, napijmy się czegoś przed wyjściem.*** Po krótkiej i pokrzepiającej wizycie w barze Silver Rose dwójka poszukiwaczy przygód może daleka od radości, ale na pewno z raźnymi, delikatnie już rozweselonymi minami, wyruszyła w kolejną podróż. Znowu mieli wylądować na Gallifrey, gdzie tym razem odbywał się nikomu niepotrzebny bal. Aria Villarin- Administrator
- Liczba postów : 178
Join date : 19/11/2012 Age : 636 Skąd : Gallifrey
by Ethan Carter Czw Paź 17, 2013 1:03 pm - Zazwyczaj wystarczy spojrzeć w górę - odparł zgryźliwie na pytanie blondynki. Niepewnie podszedł do drzwi i uchylił je lekko. Uderzyła go fala mroźnego powietrza, a oczom ukazała się najprawdziwsza przestrzeń kosmiczna. Tysiące gwiazd widoczne z daleka i jedna, znajdująca się nieopodal - choć odległość była najpewniej złudzeniem - niczym na wyciągnięcie ręki, ogromna, szara planeta. Wyglądała jak wyciosana z kamienia. Ethan spojrzał nagle w dół i poczuł, że kręci mu się w głowie. Ostrożnie osunął się na podłogę, przysiadając na niej niepewnie. Brakowało mu tchu. -Po co to robisz? - wydyszał z trudem. Ethan Carter
- Liczba postów : 24
Join date : 28/06/2013 Age : 39 Skąd : London
by Dalishya Andraste Czw Paź 17, 2013 6:36 pm Przez głowę Dali przemknęły słowa "bo lubię", jednak nie wypowiedziała ich na głos. Podeszła do człowieka i usiadła obok niego. - Uważam, że każdy powinien mieć w życiu szansę zobaczyć coś tak pięknego jak Wszechświat. Poznać go chociaż w małym stopniu. Opuściła nogi w próżnię i zamachała nimi swobodnie. - Chcę wiedzieć czy tobie też się tu podoba. Co sądzisz o przestworzach? Ostatnio zmieniony przez Dalishya Andraste dnia Pią Paź 18, 2013 8:45 pm, w całości zmieniany 1 raz Dalishya Andraste
- Liczba postów : 56
Join date : 27/11/2012 Age : 780 Skąd : Gallifrey
by Ethan Carter Pią Paź 18, 2013 4:01 pm - Pięknie urządzone - odparł z przekąsem. Blondyna usadowiła się obok niego i najwidoczniej świetnie się bawiła, wymachując nogami w próżni. Właśnie... Dlaczego nie ma tu próżni? Postanowił nie zadawać już więcej pytań, jako że udało mu się odzyskać kontrolę nad własnymi emocjami, postanowił się więcej nie błaźnić. Wyciągnął rękę w kierunku ramienia kosmitki, siedzącej zaledwie kilkadziesiąt centymetrów od niego. Z wahaniem wypisanym na twarzy ostrożnie dźgnął ramię palcem wskazującym. Wydawała się być zbudowana rzeczywiście jak człowiek. Przez chwilę zastanowił się, czy nie przetestować teorii z dwoma sercami, ale wtedy spojrzał kobiecie w twarz i... zrezygnował. Podświadomie czuł, że zdecydowanie mniej rzeczy ujdzie mu płazem w kosmosie, niż na Ziemi. Poczuł się na tyle pewnie, by zacząć się zachowywać jak zwykle. Wychylił się do tyłu i oparł ciężar ciała na łokciach, spoglądając na blondynę z ukosa spod przymrużonych powiek. - W domku cię nie chcieli... - zawahał się przez moment. E.T.? - ...jak ci tam na imię? Ethan Carter
- Liczba postów : 24
Join date : 28/06/2013 Age : 39 Skąd : London
by Dalishya Andraste Pią Paź 18, 2013 8:54 pm Poczuła dźgnięcie palcem na swoim ramieniu, toteż zwróciła do Ethana zdziwioną twarz. "Serio?" - zdawały się pytać jej oczy. - Może jeszcze chciałbyś przeprowadzić autopsję, co? - spytała sarkastycznym tonem. Mężczyzna sprawiał wrażenie, jakby z każdą chwilą odzyskiwał sporą część pewności siebie. Rozłożył się niczym na plaży i ścinał Władczynię wzrokiem. - Dalishya. A w moim domu to raczej nie chcieliby ciebie ziemianinie... też nie pamiętam imienia. Spojrzała na bruneta wyczekująco. Dalishya Andraste
- Liczba postów : 56
Join date : 27/11/2012 Age : 780 Skąd : Gallifrey
by Bruce Weasel Sob Paź 19, 2013 8:59 pm Bruce nie mógł usiedzieć w miejscu od rozpierającej go energii. Zdawało się, że entuzjazm, że coś się dzieje, rozsadzi go na drobne kawałeczki. - Bruce Weasel, miło mi. Widzisz, już się znamy - przy czym wyszczerzył bielutkie zęby w szerokim uśmiechu. - Często bywam na Ziemi i zauważyłem obecność Hatha na monitorze kontrolnym, więc pobiegłem, żeby dowiedzieć się więcej. Nie zdążył dodać ani słowa, gdyż TARDIS Makiavela po prostu się wyłączyła. No dobra, to wcale nie było takie proste. Umysł Bruce'a zaczął pracować na wysokich obrotach. - Istnienie Hatha mógł zauważyć też ktoś inny, ale dopiero poza Ziemią mógł zaczął działać. Panie i panowie, mamy towarzystwo! - wykrzyknął uradowany. Bruce Weasel
- Liczba postów : 30
Join date : 03/06/2013 Age : 708 Skąd : Gallinafalli
by Valerie Lydie Stone Pon Paź 21, 2013 7:08 pm Bruce zupełnie nagle wyskoczył z teorią spiskową. Jak się wydawało, mogła być całkiem uzasadniona. Na całe szczęście - pomyślała Valerie i przelotny uśmiech przemknął jej po twarzy. - Mogę? - rzuciła do Makiavela i nie czekając na odpowiedź, podbiegła do konsoli. Jak dawno nie miała okazji dotknąć prawdziwej TARDIS. Błyskawicznie uruchomiła skan przestrzeni wokoło, by sprawdzić czy nie czyhają gdzieś w pobliżu wrogie statki. Wyczuła na sobie zdziwione spojrzenie Myrddina. - Już kiedyś podróżowałam - powtórzyła szybko to samo wyjaśnienie, które wcześniej zaprezentowała Bruce'owi. Konsola wydała z siebie charakterystyczne piknięcie, toteż wszystkie oczy zwróciły się na ekran. - O - wydał z siebie monosylabę Makiavel. - Judooni - powiedziała to za niego Lydie. Valerie Lydie Stone
- Liczba postów : 24
Join date : 23/05/2013 Age : 35 Skąd : New York
by Ethan Carter Czw Paź 24, 2013 5:45 pm -Ethan - odpowiedział krótko, kompletnie ignorując pozostałe słowa, które spłynęły z delikatnych ust blondynki. Mówiąc, wciąż spoglądał na nią nieuważnie i lekceważąco. Nie zamierzał już więcej okazywać słabości ani przestrachu. Założył ręce za głowę i osunął się jeszcze bardziej w dół, układając się wygodnie na podłodze. Przymknął oczy i wydał z siebie ledwie dosłyszalny pomruk zadowolenia na znak, że już się rozgościł i czuje się niezwykle komfortowo. Kolejne pytanie, zadane w tej rozmowie, nie będzie należało do niego. Ethan Carter
- Liczba postów : 24
Join date : 28/06/2013 Age : 39 Skąd : London
by Dalishya Andraste Czw Paź 24, 2013 6:11 pm Patrzyła na niego przez chwilę w milczeniu. Ethan rozłożył się wygodnie na podłodze i najwidoczniej uważał wszystkie tematy za zamknięte. W związku z powyższym, Dali podniosła się ze swego miejsca i strzepnęła ze spódnicy nieistniejące drobinki kurzu. - No to chyba by było na tyle w kwestii wycieczki w kosmos - rzuciła od niechcenia. - Już wiesz co powinieneś, dla dobra filmu.Podeszła do konsoli i ustawiła parametry z powrotem na Ziemię. Dalishya Andraste
- Liczba postów : 56
Join date : 27/11/2012 Age : 780 Skąd : Gallifrey
by Bruce Weasel Pią Paź 25, 2013 1:35 pm Ze zdziwieniem obserwował Valerie, która dość sprawnie obsługiwała konsolę TARDIS, a wszystko wokół wydawało się dla niej normalne. Co prawda wyjaśniła to tym, że podróżowała już kiedyś, no ale to i tak było dla niego trochę dziwne- Ziemianka zachowująca się jak prawdziwy Władca Czasu. Również spojrzał na ekran, kiedy usłyszał piknięcie. Judoon. -O nie, nie lubię ich - westchnął z kwaśną miną. -Ale, no cóż, chyba musimy przygotować się do abordażu, nie?- uśmiech wrócił na jego twarz. W końcu mogło być nawet ciekawie, a on lubił ciekawe sytuacje. Poprawił krawat i ułożenie włosów. Trzeba przecież dobrze wyglądać, rozmawiając z kosmitami. Bruce Weasel
- Liczba postów : 30
Join date : 03/06/2013 Age : 708 Skąd : Gallinafalli
by Makiavel Myrddin Pią Paź 25, 2013 9:01 pm Słysząc dramatyczny ton kobiety, która nawiasem mówiąc za bardzo panoszyła się w jego TARDIS, Makiavel zrobił nieco przestraszoną minę. Gdy jednak dostrzegł, że Bruce się uśmiecha, odetchnął z ulgą. Przecież Judooni nic nie mogli im zrobić. To tylko "Kosmiczna Policja" - uspokoił sam siebie. Odepchnął delikatnie kobietę od konsoli i ustawił połączenie konferencyjne z obcym statkiem. - No to czas się przywitać - rzucił wesoło. Ktokolwiek jednak znajdował się na statku Judoonów, nie miał najwyraźniej zamiaru marnować czasu na pogaduszki. Jako że osłony Hoard-Lock wciąż były nieaktywne, na pokładzie statku po chwili pojawiła się delegacja kosmitów we własnych osobach. - Wo flo · blo ro flo · lo plo plo kno kro no go · fo plo ro · blo no · flo so co blo po flo do · po ro kro so plo no flo ro - przemówił najwyższy z nich. - Szukają zbiegłego więźnia - przetłumaczył Myrddin na rzecz Ziemianki. - Kro cho mo · blo fo fo ro blo kro do · wo flo · do plo no cho to · ho blo vo flo · blo no yo · blo bo plo blo ro do - odpowiedział, co znaczyło, że nie nie mają żadnego takiego na pokładzie. Jeden przybyszów przestąpił z nogi na nogę, ukazując zdenerwowanie, co było dość niecodzienne jak na tę rasę. - Coście za jedni? Makiavel Myrddin
- Liczba postów : 34
Join date : 13/03/2013 Age : 864
by Bruce Weasel Nie Paź 27, 2013 4:19 pm -Witajcie, Judoon!- powiedział, dalej się uśmiechając. Nie silił się nawet na Judooński, przecież TARDIS wszystko tłumaczył(a?). Tak? No chyba, że z tłumaczem było coś nie tak, co wyjaśniałoby dlaczego Makiavel mówi po ich języku. A może po prostu chce się pochwalić? Niee, chyba nie. Więc postanowił naśladować przyjaciela i również porozumiewać się w dialekcie "nosorożców" -Kro cho mo · bo ro tro co flo bla · blo no do · no plo dro · wo flo · ho blo vo flo no cho to · go plo to · blo no yo · flo so co blo po flo do · po ro kro so plo no flo ro · ho flo ro flo bla · so plo bla bla bla · go plo plo do bo yo flo spo - nie był pewien, czy to co powiedział było w jakikolwiek sposób poprawne. Nie był mistrzem tego języka, ale miał się przedstawić i powiedzieć, że nie ma tu więźnia. I w sumie pożegnać się... zasugerować, że mogą już iść, o. Jeśli tego nie zrobią, to pozwoli Makiavelowi z nimi rozmawiać. Bruce Weasel
- Liczba postów : 30
Join date : 03/06/2013 Age : 708 Skąd : Gallinafalli
by Valerie Lydie Stone Sro Lis 06, 2013 10:00 pm Zastanawiała się co też mogło być nie tak z TARDIS, że tłumaczenie nie przebiegało prawidłowo. Gdyby nie tłumaczenia Władców, czułaby się zupełnie wykluczona z rozmowy, a nie lubiła takiego stanu rzeczy. Ciekawiło ją o kogo mogło chodzić Judoonom. Hath był tu podobno całkiem legalnie, tak samo jak ona. Nie przewidywała, żeby na statku miało się znaleźć więcej przedstawicieli ras innych niż Władcy Czasu. A może się myliła? Zerknęła niepewnie na Makiavela. Czy to możliwe żeby był zamieszany w porwania kosmitów? Z drugiej strony, może to właśnie Nosorożce były zamieszane w jakieś ciemne interesy. Bo po co miałyby od razu wkraczać na statek, gdy miały możliwość porozmawiania przez komunikator? Wszystko to wydawało się kobiecie bardzo podejrzane. Stała jednak cicho, nie chcąc sprowokować niechcianej reakcji którejś ze stron. Valerie Lydie Stone
- Liczba postów : 24
Join date : 23/05/2013 Age : 35 Skąd : New York
by Hunter Howard Pią Lis 08, 2013 8:38 pm Po słowach Victora o statku, Hunter pomyślał: Jak to mówią ludzie? Huston, mamy problem. Nosz cholera, trzeba było zakatrupić tę pchłę. Pchłę…? Tak, ale jak uciążliwą. Wiedziałem, wiedziałem, wiedziałem, żeby nie słychać młodzików! A jednak posłuchałeś. Dlaczego? Nie umiał odpowiedzieć sobie na ostatnie pytanie. Pomimo tej wewnętrznej rozmowy i sporu, który prowadził, zachował zimną twarz. Ale w duchu pojawiła się lekka panika. Przecież ja się na tym nie znam! Czy każdy Władca musi ogarniać WSZYSTKO, co dzieje się w TARDIS? O tego są serwisanci. Ale ich tu nie ma, zauważyłeś? Nie pomogą ci. Musi być tu chyba jakiś przewodnik, czy coś w razie awarii, nie? W każdym razie, rozumiał, że to nie może się obejść bez echa we Wszechświecie. Po prostu coś musi się stać. Tylko pytanie: czy on i Victor to przeżyją?
Wraz z Bloomem podszedł do człowieka i poprawił go: - Albo raczej: co zrobiłeś Z Atantis? Jednocześnie sięgnął ręką pod marynarkę. Ten pomiot raczej się bał śmierci? Każdy się boi. Hunter Howard
- Liczba postów : 94
Join date : 04/05/2013 Age : 889
by Peter Sullivan Pon Lis 11, 2013 3:54 pm Peter o mało co się nie roześmiał. Musiał się jednak powstrzymać, bo salwa szyderczego śmiechu nie mogłaby przynieść żadnego pożytecznego efektu. - No od razu kurwa ja! - odpowiedział atakiem na ich natręctwa. - Jeśli musicie wiedzieć to zasnąłem żeby zwalczyć to cholerstwo, które mi podaliście. A teraz naprawcie to bo nie chcę zginąć rozczłonkowany na części w kosmosie. Zerwał się ze swojego miejsca i odepchnął Huntera zapobiegając wydobyciu broni. Peter Sullivan
- Liczba postów : 48
Join date : 20/10/2013 Age : 37
by Victor Bloom Pon Lis 11, 2013 6:56 pm - Nie czas teraz na przepychanki! - warknął do obu mężczyzn. Choć niemalże rozkaz ze strony człowieka ukłuł go niemożliwie, rozumiał, że musiał działać, a nie szukać winnych. Ruszył więc z zaciętą miną do konsoli, próbując ogarnąć sytuację. Było nieciekawie: jakby utknęli pomiędzy światami. W dodatku trzęsło niemiłosiernie, mimo włączonego stabilizatora. Na szczęście ten nienajnowszy model TARDIS nie miał jeszcze wszystkiego zautomatyzowanego. - Ej, ty, człowieku, przydaj się na coś! Chodź tu. To stabilizator ręczny - przy czym wskazał na latającą we wszystkie strony gałkę niczym w konsoli. - Utrzymaj go na środku, to mniej będzie trzęsło. Potem Victor poleciał na drugą stronę konsolety, nawet nie zwracając uwagi, jak wybrany (i czy w ogóle) radzi sobie z zadaniem. Powciskał kilkanaście guzików, których przeznaczenie znali tylko Władcy Czasu. Już zdawało się, że to pomoże, bowiem ekran wesoło zaświecił, że są we Wszechświecie, ale radość nie trwała krótko. - Hunter, pomóż mi. Spróbuj wydalać nadprodukcję energii, bo wybuchniemy. Ja zobaczę, czy wszystko w porządku pod pokładem. Pobiegł na dół, lecz zaraz się zatrzymał. - A, Ziemianinie, jeśli wiesz cokolwiek, co powinienem wiedzieć, lepiej dla nas wszystkich, żebyś to powiedział szybciej niż później. Victor w napięciu czekał na odpowiedź, w niepokojem nasłuchując dźwięków Atlantis. Rzucił też okiem na Howarda, czy jednak na pewno czegoś nie rozwali w TARDIS starszej niż jego. Victor Bloom
- Liczba postów : 140
Join date : 20/01/2013 Age : 779 Skąd : Gallifrey
by Hunter Howard Pon Lis 11, 2013 8:39 pm Hunter nie wierzył w ani jedno wytłumaczenie mężczyzny - on sam też by coś pomajstrował, żeby tylko nie być zabitym, a potem móc uciec. Nagle cofnął się o kilka kroków przez popchnięcie tego człeczyny. Niedoczekanie twoje! Już miał rzucić się na niego w celu porachowania mu najdrobniejszych kości, kiedy Victor zgasił go swoimi słowami. Howard rzucił więc tylko mordercze spojrzenie w jego kierunku z jasnym przekazem w oczach: Jeszcze cię dorwę. Potem Bloom gdzieś latał jak oszalały i zwrócił się o pomoc do Huntera. Wydal nadprodukcję energii. A co ja, odbyt jakiś jestem? Wiedział jednak, że jest to niezbędne do przeżycia (na razie). To dobrze chociaż, że to jest militarna TARDIS. Zaczął klikać sekwencje przycisków, a wtedy Atlantis wystrzeliwała pociskami z energii. I tak nikogo nie trafi, jeśli jesteśmy poza Wszechświatem. A z resztą: co mnie to obchodzi? Liczyło się tylko to, że sposób działa. Po pytaniu Blooma, Howard zerknął kątem oka na zachowanie Ziemianina. Hunter Howard
- Liczba postów : 94
Join date : 04/05/2013 Age : 889
by Makiavel Myrddin Pon Lis 11, 2013 9:00 pm Bruce grzecznie acz aluzyjnie zwrócił się do przybyszy na co Makiavel obdarzył go spojrzeniem pełnym uznania. Aluzyjność nigdy nie była jego mocną stroną. Spojrzał znów na Judoonów z uśmiechem, pewien, że za chwilę opuszczą Hoard-Lock. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Zamiast tego przybysze sięgnęli po broń. - Padnij... czy coś - rzucił Myrddin i przyskoczył do konsoli. Awaryjnie deportował najeźdźców ze statku nim padło więcej niż kilka strzałów. - Obawiam się, że właśnie wypowiedzieli naszej małej kompanii wojnę, a my nie mamy uzbrojenia. Co powiecie na ucieczkę? - zwrócił się do towarzyszy. Makiavel Myrddin
- Liczba postów : 34
Join date : 13/03/2013 Age : 864
by Bruce Weasel Wto Lis 19, 2013 3:20 pm Oczywiście, Bruce nie spodziewał się, że Judoon opuszczą statek tak od razu. Pewnie będą chcieli go przeszukać lub dowiedzieć się czegoś więcej od załogi. Jednak Makiavel szybko pozbył się ich z pokładu, a po kilku unikach, Weasel znalazł się obok niego, przy konsoli TARDIS. Tak. Jestem za ucieczką!- odparł, po czym spojrzał z uśmiechem na Valerie. Powciskał jeszcze kilka przycisków, by na ekranie pojawił się podgląd statku Judoon. Tak, chyba szykowali się do ataku. Władcy i Lydie raczej nie daliby sobie rady z nosorożcami, więc ucieczka jest najrozsądniejszym wyjściem. Bruce Weasel
- Liczba postów : 30
Join date : 03/06/2013 Age : 708 Skąd : Gallinafalli
by Sponsored content Sponsored content
Pozwolenia na tym forum: Nie możesz odpowiadać w tematach
| |